Domyślne zdjęcie Legia.Net

GW: Legia otrzyma miliard zł; Leszek Miklas: To bzdura

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

12.03.2009 14:54

(akt. 18.12.2018 02:18)

W dniu dzisiejszym na łamach Gazety Wyborczej ukazał się artykuł pod tytułem "Nie pół, ale cały miliard dla Legii" (tekst zamieszczamy poniżej). Na specjalnie zwołanym briefingu skomentował go prezes KP Legia Warszawa <b>Leszek Miklas</b>. - Tytuł tekstu jaki dziś ukazał się w Gazecie Wyborczej sugeruje, że Legia otrzymuje od miasta miliard złotych na stadion. Pół miliarda na koszty budowy i pół jako przychód z użytkowania w następnych dwudziestu latach. Takie przedstawienie tematu to totalna amatorszczyzna - tłumaczył prezes.
- Stadion po pierwsze nie kosztuje pół miliarda tylko 374 miliony (podatek od wartości dodanej w naszym kraju jest odliczany, miasto stołeczne W-wa go odliczy). Dlatego kwota brutto jest tu nieprawdziwa. Po drugie redaktor Jan Fusiecki przynosi wstyd tak opiniotwórczemu dziennikowi jak Gazeta Wyborcza. W tym co napisał nie ma krzty logiki biznesowej, co więcej nie ma logiki jakiejkolwiek. Pan Fusiecki potencjalne przychody ze stadionu Legii dodał do kosztów. W istocie podał tą samą kwotę dwa razy. Oczywiście można sobie wyobrazić, że stadion zostanie wybudowany i będzie na niego przychodzić co tydzień 30 tys ludzi aby popatrzeć jak rośnie trawa. Nawet jednak przy takim założeniu trzeba pamiętać, że trawę trzeba pielęgnować, a po 30 tys ludzi trzeba będzie posprzątać. - Do dziś ITI zainwestowało w Legię ponad 100 mln złotych. Do czasu oddania stadionu zainwestuje kolejne kilkadziesiąt. Dziś roczne utrzymanie klubu Legia to kwota 48 mln zł. Za kilka lat będzie jeszcze większa a za kilkanaście lat powinna być wielokrotnością tej kwoty. Jeśli Legia ma liczyć się w rywalizacji z najlepszymi polskimi klubami, ale przede wszystkim z klubami w Europie. - Zakładając że wyliczenia w artykule są prawdziwe i wynoszą 28 milionów złotych to i tak nie pokryje kosztów działalności klubu. Pozostałą część nadal będziemy musieli gdzieś znaleźć. Jeśli nawet stadion nie byłby przeznaczony pod działalność piłkarską to i tak na jego utrzymanie musielibyśmy wydać 8 mln zł, a ponad 4 przekazać w postaci czynszu do miasta. Czyli te koszty sięgają prawie 12 mln zł. W artykule podano, że przychody z powierzchni komercyjnej wyniosą 5,7 mln zł. Jedyna powierzchnia, która może być komercyjną znajdować się będzie od ul. Łazienkowskiej. Tyle, że tam będzie się mieścić muzeum, będą biura administracyjne, sklep z pamiątkami i sport bar. Jedyny fragment 1182 metrów, gdzie prawdopodobnie będzie coś w rodzaju lecznicy sportowej, miałby wygenerować 5,7 mln zł wspomnianych w tym artykule. Tzn, że jeśli chcielibyśmy tą powierzchnię wynająć to musielibyśmy otrzymać 100 euro za metr kwadratowy miesięcznie. Nie jest to realne dziś, nie będzie realne za pięć lat i prawdopodobnie nie będzie realne za lat dziesięć. Przychody na poziomie 22,8 mln zł wykazane w artykule, będą generowane tylko przy założeniu istnienia drużyny piłkarskiej i to takiej na wysokim poziomie. Miasto nie przekazuje nam przychodów, my musimy z tego stadionu je wygenerować. Redaktorowi Fusieckiemu tymczasem wszystko się pomyliło, dodał koszty budowy stadionu do możliwości generowania przychodów z tego stadionu. Być może w świecie pana redaktora istnieje możliwość przyciągnięcia 30 tys ludzi na spektakl pod tytułem rośnie trawa. Ja mogę tylko pogratulować temu panu logiki myślenia, natomiast ubolewam, że Gazeta Wyborcza, udostępnia swoje łamy na artykuły o takim poziomie intelektualnym i logicznym - zakończył swój komentarz Leszek Miklas. Artykuł z Gazety Wyborczej Projekt rozbudowy Legii powstał w czasie, gdy nie było jeszcze mowy o finałach Euro 2012 w Polsce. Stadion przy Łazienkowskiej miał być jedynym dużym tego typu obiektem w stolicy. Zdecydowano, że pomieści przeszło 30 tys. widzów. Liczenie na kolanie W ub.r. zdecydowano, że na drugim brzegu Wisły urośnie Stadion Narodowy z widownią na 50 tys. miejsc. Po co Warszawie dwa tak duże stadiony obok siebie? Na to pytanie nikt w ratuszu nie potrafi odpowiedzieć. Urzędnicy przekonywali, że władze miasta powinny pomagać takim klubom jak Legia, bo są wizytówką stolicy. - Przed decydującym głosowaniem [wrzesień ub.r.] domagaliśmy się od urzędników analiz, które pokazałyby, ile na nowym stadionie będzie można zarobić. Bezskutecznie - wspomina Paweł Lech, radny PO. Katarzyna Munio (PO), była szefowa komisji sportu, postanowiła zrobić własne obliczenia. Zażądała udostępnienia projektu nowej Legii. Regularnie jeździła, aby go przeglądać. Mnożyła metry kwadratowe powierzchni komercyjnych przez średnie stawki wynajmu obowiązujące w tym rejonie. - To były amatorskie wyliczenia, nie jestem fachowcem - wspomina radna. Liczenie profesjonalne Dziś, pół roku po głosowaniu, które zwiększyło budżet inwestycji o 102 mln zł, do 460 mln, okazuje się, że ratusz dysponował profesjonalną analizą zleconą przez biuro sportu. Wynika z niej, że roczne przychody Legii z biletów i karnetów sięgną 22,8 mln zł. Kolejne 5,7 mln zł trafi do kasy klubu z wynajmu powierzchni pod handel, gastronomię, usługi, biura. W sumie, jak podaje Marek Pietruszka, autor analizy i wiceszef Warszawskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji, roczny przychód stadionu sięgnie 28,5 mln. Analityk pisze, że szacując wpływy ze sprzedaży biletów, wzorował się na doświadczeniach klubów o podobnym poziome sportowym z Austrii i ze Skandynawii, jednak średni koszt wejściówki na Legię określił na poziomie 30 zł, podczas gdy w Skandynawii trzeba za bilet płacić przeszło trzy razy więcej. Ekspertyza nie zawiera potencjalnych dochodów z umieszczonych na stadionie reklam oraz imprez masowych niezwiązanych z piłką, np. koncertów. - Legia ma umowę dzierżawy jeszcze na 20 lat. Z tej ekspertyzy wynika, że przez ten czas zarobi tu co najmniej 0,5 mld zł, bo koszty utrzymania obiektu [ok. 9 mln zł rocznie] zrekompensują jej najpewniej wpływy z reklam i użyczania obiektu innym - mówi Katarzyna Munio. Będzie stadion, więc o co chodzi? - ITI zaangażowało się finansowo w Legię. Nie należy się dziwić, że liczyło na zyski - mówi Wiesław Wilczyński, szef miejskiego biura sportu. Pamięta, że zlecił analizę przychodów ze stadionu, ale jej wniosków już nie. - Dlaczego nie rozdano tej analizy radnym przed głosowaniem? - Bo to był dokument wewnętrzny. Będziemy mieć stadion, więc o co chodzi? - odpowiada pytaniem wiceprezydent Warszawy Andrzej Jakubiak. - To skandal. Jesteśmy wybrani przez mieszkańców, podejmujemy ważne dla nich decyzje finansowe i powinniśmy dostawać wszystkie analizy zlecane przez urząd miasta za publiczne pieniądze - mówi Sebastian Wierzbicki, wiceszef klubu SLD w radzie miasta. Bartosz Dominiak, radny SdPl, przyznaje, że zaufał urzędnikom, którzy sugerowali, że wpływy ze sprzedaży biletów na Legii będą co najwyżej pokrywały koszty utrzymania obiektu. - Szkoda, że tej analizy nie mieliśmy. Pół roku temu można było jeszcze przeprojektować ten stadion na mniejszy i zaoszczędzić masę pieniędzy. Teraz jest za późno - ubolewa.

Polecamy

Komentarze (69)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.