GW ocenia letnie transfery Legii
15.12.2004 23:19
Najmniej doceniany <b>Marcin Smoliński</b> okazał się najbardziej udanym transferem z dokonanych przez Legię przed rozpoczęciem sezonu. Jeszcze nigdy klub z Łazienkowskiej nie pozyskał tak wielu, a konkretnie - dziewięciu piłkarzy. Zimą trzech z nich, może nawet i czterech zostanie wystawionych na listę transferową. Teraz transferów ma być mniej, za to będą bardziej wartościowe.
Poprzednich dyrektorów usprawiedliwia tylko fakt, że większość z transferów została dokonana drogą bezgotówkową. Były jednak i transfery stosunkowo drogie, jak Mirko Poledicy ze Sparty Praga, którego Legia teraz sprzedałaby z pocałowaniem ręki. A latem te transakcje robiły imponujące wrażenie. Wśród nowych graczy byli i tacy o uznanych w kraju nazwiskach, i obcokrajowcy, i tzw. młodzi perspektywiczni. Ponieważ w ostatnich latach Legia nie była bogatą firmą, nie kupowała hurtowo, tylko na sztuki. Ostatni liczny zaciąg miał miejsce na początku roku 1997, choć w porównaniu z ostatnimi był stosunkowo niewielki (zakupy dokonywane w roku 1994 były równie liczne jak teraz, a znacznie bardziej udane). Wtedy przyszli Sylwester Czereszewski, Paweł Skrzypek, Jacek Magiera i Piotr Włodarczyk. Trudno polemizować ze stwierdzeniem, że wszyscy oni się sprawdzili. Dwaj ostatni są w Legii do dzisiaj (Włodarczyk z dwoma przerwami, Magiera z jedną, i to krótką). O zaciągu za czasów Franciszka Smudy, ilościowo równie licznym, a dotyczącym byłych graczy Widzewa, przy kibicach stołecznego klubu lepiej dziś nie wspominać. Poniżej przedstawiamy subiektywny ranking tegorocznych transferów z podziałem na udane i nieudane.
Transfery udane
1. MARCIN SMOLIŃSKI. Wszedł do składu dzięki bramce w ostatnim meczu trenera Dariusza Kubickiego. U Jacka Zielińskiego, czyli gdzieś tak od połowy rundy, gra regularnie. Nieoczekiwanie dołączył do grupy trzymającej się najbliżej obecnego trenera. Przyszedł z nic niemówiącego ludziom w kraju czwartoligowego GKP Targówek, którego sekcja seniorska dziś nie istnieje. Fachowcy wiedzieli dobrze o utalentowanym juniorze, ale szerszej publiczności był mniej znany od jeszcze młodszych kolegów, którzy wraz z nim trafili do Legii. Obok Tomasza Jarzębowskiego drugi warszawiak w zespole. Mieszka na Bródnie jak Wojciech Kowalczyk. 100 tys. zł nie wyrzucono w błoto.
2. JAKUB RZEŹNICZAK. Pierwszą ligę poznał w Widzewie. Szansę dostał już u Kubickiego - chociaż bardziej na zasadzie, że z powodu kontuzji nie było komu grać w obronie. Miał słabsze momenty, ale ogólnie jak na 18-latka sprawiał zadziwiająco solidne wrażenie. Starsi gracze od pierwszych treningów prorokowali, że jako pierwszy z młodych trafi do pierwszego składu. I trafił - nie bez powodu.
3. MACIEJ KORZYM. Było o nim głośno choćby z tego powodu, że zanim przyszedł do Legii, trenował z Chelsea. Na razie jeszcze nic nie pokazał, bo mimo niewątpliwych umiejętności technicznych jest jeszcze za słaby fizycznie. Grywał krótko, ale nawet w tych okresach dało się zauważyć jego zbytnie przywiązanie do holowania piłki. Stał się najmłodszym (16 lat i 133 dni) zawodnikiem w całej historii, który kiedykolwiek zagrał dla Legii.
Transfery nieudane
4. BARTOSZ KARWAN. Mimo wszystko wysoko, chociaż z powodu kontuzji grał bardzo niewiele (to bez znaczenia, ale kontuzje w tej rundzie dotyczyły w jakichś 90 proc. graczy z tej samej "stajni" menedżerskiej - inni to Ireneusz Kowalski, Tomasz Jarzębowski, Radosław Wróblewski i Wojciech Szala). W okresie przygotowawczym był jednak najskuteczniejszym piłkarzem, strzelił też gola w lidze już w drugiej kolejce. To prawda, że po beznadziejnym pobycie w niemieckiej Hercie wydawało się, że gorzej już być nie może, a tu miejscami grał nawet gorzej. To jednak za wcześnie, aby go skreślać.
5. MIRKO POLEDICA. Kosztował prawie 300 tys. euro, przyszedł ze Sparty Praga. Początkowo mówiono, że u Kubickiego nie gra, bo dobrze czuje się tylko przy grze czwórką obrońców, a na początku Legia grała trójką. Gdy wreszcie zaczął pojawiać się na boisku zmieniono trenera. Legia ustawiła się czwórką w tyłach, ale Zieliński wolał, aby na lewej stronie biegał dotychczasowy pomocnik Tomasz Kiełbowicz. W tej sytuacji klub uznał, że rezerwowy za takie pieniądze nie jest potrzebny, i wystawił Serba na listę transferową.
6. IRENEUSZ KOWALSKI. Przed sezonem i na jego początku kontuzjowany, długo nie dawał nadziei, że choć w minimalnym stopniu może być następcą Vukovicia. Już miał być wystawiony na listę, ale dobre występy w samej końcówce sezonu dały materiał do zastanowienia.
7. EDDIE STANFORD. Podobno za dobry na III lige (choć jego występy w rezerwach mało kto oglądał). Na pierwszą pierwszy Anglik w polskiej ekstraklasie jednak jest zdecydowanie za słaby. Jedyna mocna strona - dośrodkowania lewą nogą. Klub mimo wszystko widzi perspektywy przed 19-letnim piłkarzem - zostanie tylko wypożyczony.
8. ANATOLIJ DOROSZ. Dziwiono się, że Legia kupuje napastnika ze słabej Mołdawii. W reprezentacji młodzieżowej strzelał gola za golem. Tu poza epizodami właściwie nie dostał szansy, ale nie robił wiele, by na nią zasłużyć. Następnej już nie dostanie. Odchodzi z klubu.
9. LEO KURAUVZIONE. Już odszedł i nikt chyba (może poza rodakiem z Zimbabwe Dicksonem Choto) nie zauważy jego nieobecności. Jak grał - a grał bardzo niewiele - robił to na klasyczne alibi. Był tylko wypożyczony, już go oddano.
10. VESELIN DJOKOVIĆ. Najtrudniejszy z przypadków, bo nie zagrał ani minuty z powodu kontuzji. A można założyć, że gdyby był zdrowy, toby się sprawdził. Występy w innych polskich klubach to potwierdzają. Transfer nieudany, bo na razie Legia nie miała z niego pożytku. Wiosną to jednak powinno się zmienić.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.