Domyślne zdjęcie Legia.Net

Gwiazda prosto z kopalni

Redakcja

Źródło: Życie Warszawy

22.12.2006 09:25

(akt. 24.12.2018 07:58)

Dopiero w wieku 26 lat <b>Grzegorz Bronowicki</b> został dostrzeżony przez trenera Legii Warszawa i reprezentacji Polski. Do 30 czerwca przyszłego roku pozostanę pracownikiem kopalni Bogdanka - mówi Bronowicki. Obecnie, mieszkając na Ursynowie, o fedrowaniu w przodku może nadobre zapomnieć. - Pracownikiem kopalni Bogdanka w Łęcznej będę do 30 czerwca 2007 roku. Tyle że na urlopie bezpłatnym - zdradza.
Pięć lat temu grał w IV-ligowym Lewarcie Lubartów i pracował w kopalni Bogdanka. Przed rokiem przyszedł do Legii z Górnika Łęczna. Zdobył mistrzostwo Polski i został uznany za odkrycie kadry. Dziś nazywany jest Big Brono. Święty Mikołaj, który pojawi się w domu państwa Bronowickich, najwięcej prezentów zostawi chyba pod choinką Grześkowi. Jego bardzo dobrą grę w Legii i zdobycie mistrzostwa kraju, fantastyczne mecze w reprezentacji przeciwko Kazachstanowi, Portugalii i Belgii czy zakładanie "siatki" na Stadionie Śląskim Portugalczykowi Simao Sabrosie wszyscy dobrze pamiętają. - Nie wiem, czy zasłużyłem na prezenty od Mikołaja - skromnie, ale z uśmiechem mówi Bronowicki. - W mijającym roku bywało różnie, choć nie mogę narzekać. Najważniejsze, że wszystko dobrze się skończyło. Rok byłby super, hiper wspaniały, gdyby nie kontuzje. Mogłem zadebiutować w kadrze już podczas wiosennego spotkania z Litwą, ale w meczu przeciwko Koronie doznałem urazu. Marzenia o wyjeździe na mundial pękły jak bańka mydlana. Na dodatek Legia przegrała jesienią wszystko, co mogła. Chciałem przynajmniej zagrać w fazie grupowej o Puchar UEFA -mówi "Bronek". Wolał futbol od zapasów W futbolu zrobił karierę niczym Nikodem Dyzma z powieści Tadeusza Dołęgi-Mostowicza. W Łęcznej trenował zapasy, bo tak chcieli jego rodzice. Stąd do dziś jest bardzo sprawny, gibki i zwrotny. Zawsze czekał na koniec zapaśniczych treningów, gdyż ostatnim etapem zajęć była gra w piłkę nożną. - Harowałem przez całe zajęcia tylko po to, by pokopać piłkę. Zapasy zacząłem trenować, gdy miałem pięć lat. Pięć lat ćwiczeń nie przekonało mnie jednak do tego, żeby zostać na macie. Byłem w czołówce, ale wielkich wyników nie osiągałem. Dlatego zacząłem grać w piłkę - mówi. Po ośmiu latach trafił do zespołu seniorów Górnika Łęczna. Na początku często wybiegał w podstawowym składzie. Z czasem, gdy zespół bił się o awans do ekstraklasy, coraz mniej. Gdy przyszedł trener Wojciech Wąsikiewicz, podziękował za grę wielu wychowankom. W tym także Grześkowi. Zaczął grać w Lewarcie. Na rok gry w Lubartowie sześć miesięcy przepracował w kopalni. I to w najgorszym miejscu - na samym jej dole, gdzie fedrował na przodku. Rano jechał do pracy. Gdy wyjeżdżał z kopalni windą, udawał się 30 km na trening. Do domu wracał wieczorem. Wówczas zauważył, że grając lepiej w piłkę, nie będzie musiał harować pod ziemią. Po powrocie do Górnika w 2001 roku stał się podstawowym zawodnikiem. Już nie zjeżdża do kopalni, choć... wciąż jest jej pracownikiem. - Pracownikiem kopalni Bogdanka w Łęcznej będę do 30 czerwca 2007 roku. Tyle że na urlopie bezpłatnym - zdradza. Ursynów jak Łęczna Przed rokiem Bronowicki otrzymał prawo jazdy. Podkreślał, że po przeprowadzce do Warszawy będzie mu potrzebne. W Łęcznej wszędzie miał blisko. -Jeszcze dużo lat minie, zanim będę czuł się doświadczonym kierowcą, który radzi sobie w każdych warunkach. Mistrzem kierownicy nie jestem, ale jazda nie sprawia mi problemów. Poza tym przyzwyczaiłem się do wielkiego miasta. Nie miałem problemów z aklimatyzacją. - Mieszkam z rodziną na Ursynowie i wszędzie mam blisko. Nie jestem wycieczkowiczem czy podróżnikiem, żebym szukał w Warszawie Bóg wie czego. W wolnych chwilach nie szaleję po knajpach. Wolę odwiedzać centra handlowe - zdradza swoje niezbyt wyszukane zamiłowania piłkarz Legii. Ślimaki i żaby W piłkę nożną grywał na wielu pozycjach: prawej i lewej obronie, prawym czy lewym skrzydle. Trener Leo Beenhakker przydzielił mu funkcję lewego obrońcy. W spotkaniach sparingowych podczas letniego zgrupowania przygotowawczego we Francji oraz w ostatnich meczach też grywał w Legii na tej pozycji. Trener Dariusz Wdowczyk dziwi się tylko, że w kadrze jego podopieczny nie kombinuje i gra świetnie, a w Legii próbuje skomplikowanych rozwiązań. - Raczej mówił to w żartach. Ale to nie było związane z moim zaangażowaniem. Nie zawsze wszystko wychodzi, jakby się chciało. Może w Legii chciałem przedobrzyć. Nie da się jednak ukryć, że nie wszystkie mecze ligowe wyglądały w moim wykonaniu jak te z Portugalią czy Wisłą Kraków - przyznaje "Big Brono". Po dobrych występach w Legii i reprezentacji pojawiły się już dla niego oferty gry w zagranicznych klubach. Szczególnie interesuje się nim Lens. Trener Wdowczyk nie jest jednak skory do transferu. Trudno mu się dziwić, gdyż Bronowicki to bardzo uniwersalny zawodnik. - Niektórzy próbują mi obrzydzać wyjazd do Francji, mówiąc, jak niesmaczne są ślimaki, żaby czy śmierdzące sery. Tak naprawdę nikt mi nie musi obrzydzać tego kraju. Na razie nigdzie się nie wybieram. Częściej prasa mnie sprzedaje, niż Francuzi się ze mną kontaktują - mówi Bronowicki. Święta w domu Święta spędzi w rodzinnej Łęcznej z bratem Piotrem, piłkarzem Górnika, oraz rodziną. Po przejściu do Legii Grzesiek stał się gwiazdą miasteczka i... pierwszym obiektem plotek. - Już nie mówią, że jestem milionerem i skasowałem do własnej kieszeni pieniądze za transfer do Legii. Gratulują i chcą, żebym im opowiadał, jak to jest w wielkim świecie - śmieje się. - Mam praktycznie całą rodzinę w Łęcznej, więc z bratem spotkamy się u naszych rodziców, gdzie zjemy wigilijną kolację. Nie omieszkamy odwiedzić także rodzin naszych żon. Takim marzeniem pod choinkę dla brata byłby z pewnością angaż do Legii. Na takiego Mikołaja czekamy z otwartymi rękoma. W Wigilię zajadam się pierogami z grzybami i karpiem, a podczas świąt gołąbkami. Staramy się, żeby na wigilijnym stole było 12 potraw - opowiada Grzegorz. Wysoko zawieszona poprzeczka Mimo urlopu, który potrwa do 8 stycznia, piłkarz Legii, podobnie jak inni jego koledzy z drużyny, musi ćwiczyć. Śmieje się, że w prezencie świątecznym od trenera Wdowczyka otrzymał rozpiskę z planem treningów. - W Wigilię nie ćwiczę, choć czasami i w ten dzień rano zdarzało mi się biegać. To nie te czasy, kiedy zasiadało się do stołu, człowiek niczym się nie martwił i tylko się obżerał. Choć i jedni, i drudzy rodzice chcą, żeby wszystkiego u nich spróbować, to jem tylko niewielkie ilości. Gdybym pojechał na urlop, bałbym się, że zbytnio przybiorę na wadze. A w Łęcznej mam do dyspozycji stadion i siłownię. Nie mam obaw, że gdy w styczniu stanę na wagę, będę zbyt ciężki i będę płacił karę za nadmiar kilogramów. Sylwestra spędzę w gronie przyjaciół w Łęcznej. Mam dość wyjazdów - mówi Grzegorz. Co przepowiadają mu gwiazdy na następny rok? - Nie wiem, co z gwiazd wynika. Nie znam się na nich. Chciałbym, żeby nadchodzący rok był po prostu dobry. Sam mam zamiar zawiesić sobie poprzeczkę dużo wyżej - kończy Grzegorz Bronowicki.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.