News: PS: Drugie oblicze Henninga Berga

Henning Berg chwali Radovicia, Żyrę, Rzeźniczaka i Brozia

Marcin Szymczyk

Źródło: PAP

24.04.2014 22:15

(akt. 22.12.2018 10:09)

Trener piłkarzy Legii Warszawa Henning Berg spodziewa się zaciętej walki o mistrzostwo kraju i nie ukrywa, że tytuł jest jego najważniejszym celem. - Czeka nas siedem trudnych meczów. W tej grupie każdy może wygrać z każdym - podkreślił Norweg.

Patrząc na tabelę, Legia ma największą szansę na zdobycie mistrzostwa. Czy zawodnikom nie wydaje się, że tytuł jest już ich? Jak ich Pan motywuje?


- Od początku sezonu wiadomo było, że rozegramy 30 meczów, a potem kolejne siedem. Nie można było oczekiwać, że osiągniemy większą przewagę, niż te dziesięć, które mieliśmy po tej pierwszej fazie. A teraz to już tylko pięć punktów. W ciągu siedmiu meczów może się to zmienić. Wszyscy wiemy, że musimy zagrać na najwyższym poziomie, na sto procent. To będzie trudne siedem meczów, ale też czekamy na nie z niecierpliwością. Piłkarze są "głodni" i każdy chce dać od siebie wszystko.


Czy Pana zdaniem system z podziałem punktów po fazie zasadniczej to dobry pomysł?


- Taki system jest stosowany w Belgii, można go też trochę porównać z rozgrywkami w Stanach Zjednoczonych, gdzie odbywają się play offy. Co o tym myślę? Nie wiem, można się kłócić, czy to jest sprawiedliwe dla najlepszych zespołów po pierwszej fazie. Na pewno podnosi to poziom emocji dla neutralnych kibiców i dla mediów. Jest ciekawiej, bo różnice topnieją i walka robi się bardziej zacięta. Więcej będzie też się działo w grupie spadkowej, gdzie zagrożona będzie większa liczba drużyn.


Czy wie Pan, w jaki sposób Legia przegrała rywalizację o mistrzostwo przed dwoma laty?


- Nie, ale wiem jak zdobyła tytuł rok temu.


Wówczas roztrwoniła przewagę nad rywalami w końcówce sezonu, tracąc punkty m.in. z Jagiellonią Białystok i Lechią Gdańsk.


- Co się stało pięć, dziesięć czy dwadzieścia lat temu... nie wiem. W obecnym składzie jest wielu piłkarzy, którzy cieszyli się z mistrzostwa w poprzednim sezonie. Jeśli uda im się to powtórzyć w tym roku, to powinni być z siebie naprawdę dumni. Zdobycie tytułu jeden raz to jedno, ale wywalczenie drugiego z rzędu to fantastyczne osiągnięcie. To dobrzy zawodnicy, którzy mają odpowiednie nastawienie psychiczne. Jestem bardzo zadowolony z ich podejścia.


Czy Lech Poznań, z racji miejsca w tabeli, to najpoważniejszy, albo nawet jedyny rywal w walce o tytuł?


- Trudno powiedzieć. Myślę, że w tej grupie każdy może wygrać z każdym. Wszystkie mecze będą zacięte, bo różnice między drużynami nie są wielkie. My nie możemy oglądać się na to, co robią inni, musimy się skupić na tym, co dzieje się na naszych treningach i w naszych meczach. Będziemy myśleć o każdym kolejnym spotkaniu, a później skoncentrujemy się na następnym. Nie musimy patrzeć zbyt daleko w przyszłość.


Jednak może zdarzyć się tak, że to ostatni mecz - z Lechem - zdecyduje o tym, kto zdobędzie mistrzostwo.


- Oczywiście. Ostatnie trzy kolejki zostaną rozegrane w ciągu tygodnia i zapewne wtedy wszystko się wyjaśni. Dla nas najważniejszy jest końcowy triumf. Jeśli dokonamy tego w ostatniej kolejce - to świetnie.


W porównaniu z innymi polskimi zespołami, kadra Legii jest dość szeroka. To daje Wam przewagę?


- Być może. Choć teraz będziemy grali raz na tydzień, za wyjątkiem końcówki, gdy jeden mecz jest także w środku tygodnia. Nie ma więc potrzeby rotowania składem. Za to szersza kadra przydaje się, gdy przytrafią się kontuzje czy zawieszenie za kartki. Przy braku tych problemów można grać cały czas tym samym składem.


Jak wygląda konkurencja o miejsce w pierwszej jedenastce? To jest zdrowa rywalizacja, bez napięć?


- Nie ma mowy o napięciach, bo jako drużyna funkcjonujemy naprawdę dobrze i mamy odpowiednią mentalność. W rundzie jesiennej było do rozegrania więcej meczów, więc było też więcej okazji do gry. Później to się zmieniło. W styczniu powiedziałem piłkarzom, że będzie im trudniej, bo choć wielu z nich gra na wysokim poziomie, w meczu nie zagra więcej niż czternastu. Ostrzegłem ich, że mogą być sfrustrowani. To jednak normalne, gdy jest się częścią czołowego klubu w kraju.


To dotyczy np. Daniela Łukasika i Helio Pinto?


- Nie mieli ostatnio okazji do częstych występów, ale to nie zmienia faktu, że to bardzo dobrzy piłkarze. Muszą po prostu być cierpliwi. W ośmiu dotychczasowych meczach tej rundy na boisku pojawiło się 22 zawodników, a więc większość kadry. To naturalne, że nie każdy może grać tak często, jak by chciał.


Zgodzi się Pan, że Miroslav Radović, Jakub Rzeźniczak i Łukasz Broź pracowali wiosną najwięcej?


- Nie. To jest gra zespołowa, trudno rozmawiać o pojedynczych piłkarzach. Oczywiście jesteśmy bardzo zadowoleni z postawy Rado, który zdobył siedem bramek w siedmiu meczach i bierze udział w wielu akcjach. Dobrze spisuje się też powracający po kontuzji Michał Żyro, który gra na trochę innej niż dotychczas pozycji i świetnie sobie radzi. Kuba i Broź... cóż, wiedzieliśmy, że wcześniej prezentowali dobry poziom i to się nie zmieniło. Mówiono o Tomku Brzyskim, że nie idzie mu najlepiej, ale ja się z tym nie zgadzam. Może nie ma okazji do dobrych dośrodkowań z rzutów rożnych, ale to nie jego wina. Bardzo dojrzał jako piłkarz.


Chce Pan powiedzieć, że nie ma nikogo, kto spisywałby się trochę poniżej Pana oczekiwań?


- Jest kilku, którzy zmagają się z różnymi kontuzjami. Dlatego nie oglądamy ich tak często, albo w tak dobrej formie, jak byśmy chcieli. Guilherme i "Kosa" mieli pecha do urazów. Jednak zauważmy, że w tym roku rozegraliśmy osiem meczów, z których wygraliśmy sześć, a to oznacza, że zespół gra bardzo dobrze.


A co się Panu nie podoba w pracy z Legią?


- Zawsze jest coś, co można poprawić, ale nie mogę powiedzieć, że jestem z czegoś niezadowolony. Kiedy zmienia się sposób gry, czy to w ofensywie, czy w defensywie, to oczywiste, że nie od razu opanuje się to na najwyższym poziomie. Ale to przecież nieodzowna część rozwoju. Bardzo dobrze współpracuje mi się z zawodnikami, sztabem, asystentami. To grupa ludzi, która dąży do wspólnego celu, a to jest klucz do sukcesu.


Minęło 18 lat od kiedy polski zespół po raz ostatni awansował do Ligi Mistrzów...


- No, to chyba już najwyższy czas to powtórzyć.


Myśli Pan, że Legię stać na przerwanie tej niechlubnej serii?


- Oczywiście jest to dla nas ważne. W tej chwili jednak podstawowym celem jest dominacja na polskich boiskach. Potem możemy myśleć o Europie, gdzie trzeba być elastycznym, umieć radzić sobie z różnymi stylami. Dobrym przykładem są mecze Ligi Mistrzów: Atletico Madryt i Chelsea Londyn nastawione są defensywnie i szukają szansy w szybkich, dynamicznych atakach. Natomiast Real Madryt i Bayern Monachium to ekipy, które wolą z kolei utrzymywać się przy piłce i dominować na boisku. Każda drużyna w europejskich pucharach musi być przygotowana na obie strategie. No i oczywiście rywale są silniejsi niż ci w Polsce.


Jakie są Pana plany związane z okienkiem transferowym?


- Jeśli zajdzie potrzeba wzmocnienia którejś pozycji czy formacji, porozmawiamy o tym między sobą, a opowiemy o tym na zewnątrz po fakcie. Oczywiście jeśli pojawi się okazja ściągnięcia dobrego zawodnika za kwotę, na którą nas stać, postaramy się o niego.

Polecamy

Komentarze (26)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.