Henning Berg: Zmieniamy się, jesteśmy elastyczni
07.05.2015 15:20
Czy po krytyce, jaka spadała na Marka Saganowskiego oraz na pana za wystawianie go w podstawowym składzie kosztem Orlando Sa, czuł pan wyjątkową satysfakcję, że zwycięskiego gola w finale strzelił właśnie "Sagan"?
- Nie, nie, nie. Byłbym tak samo szczęśliwy, gdyby gola strzelił którykolwiek z innych piłkarzy, bo najważniejsze są przecież zwycięstwa drużyny. Bardzo cieszył się na pewno sam Marek. Rzeczywiście był często krytykowany, a zdobył dwie bramki w półfinale i jedną w finale. I Saganowski, i Sa, oraz wszyscy inni gracze, są bardzo ważnymi ogniwami naszego zespołu. Po odejściu Radovicia "Sagan" i Orlando mieli więcej okazji do gry i obaj wystąpili wiosną w podobnej liczbie spotkań. Cieszę się, mając w drużynie obydwu.
W tym roku, grając przeciwko drużynom z pierwszej ósemki, Legia nie osiągała jednak zbyt dobrych wyników: porażki z Lechem, Jagiellonią i Lechią, remis z Wisłą i tylko dwa zwycięstwa, ze Śląskiem i Pogonią. W rundzie finałowej zagramy z tymi rywalami ponownie, w meczach, które zadecydują o mistrzostwie.
- To dobrze. Będziemy mieli doskonałą okazję do rewanżu.
Czy te czołowe drużyny z ekstraklasy rozpracowały Legię i wiedzą już, w jaki sposób nas zatrzymać?
- Nasz sposób gry teraz różni się od tego, który preferowaliśmy, zanim odszedł Radović. Ciągle musimy zmieniać małe rzeczy i się rozwijać. Jesteśmy pod tym względem elastyczni i myślę, że to ważne. Grając ciągle tylko w jeden sposób, bylibyśmy łatwiesji do rozszyfrowania. Teraz wygraliśmy z Lechem mecz o Puchar Polski, ale dużo lepsze spotkanie rozegraliśmy z nimi w lidze i przegraliśmy. Patrząc tylko na wyniki, można by powiedzieć, że na Stadionie Narodowym zagraliśmy dobrze, a w Poznaniu - źle. Co innego, jeśli spojrzy się tylko na to, jak się zaprezentowaliśmy i co działo się na boisku.
Wspomniał pan o Radoviciu. On i Duda to byli kluczowi graczej naszej ofensywy jesienią. Wiosną zabrakło obydwu - Rado odszedł do Chin, a Duda najpierw był kontuzjowany, a potem długo dochodził do formy. Nie był pan rozczarowany albo zdziwiony, że nikt w mediach nie chciał wziąć was w obronę i brakiem Serba i Słowaka tłumaczyć słabszą dyspozycję Legii? Każda drużyna na świecie będzie prezentować się gorzej, jeśli zabierze się z niej dwóch kluczowych piłkarzy. Tymczasem spadała na was tylko krytyka.
- Wiemy, że media tak nie działają. Jeśli nie wygrywamy, spada na nas krytyka, a jeśli zwyciężamy... to tej krytyki jest trochę mniej (śmiech).
Media jednak mocno zalazły legionistom za skórę, bo w tej chwili nasi piłkarze je bojkotują, odmawiając wywiadów.
- Myślę, że to była reakcja na różne niesprawiedliwe artykuły, które ukazywały się w prasie. Zdobyliśmy Puchar Polski i piłkarze chcieli coś udowodnić. OK, ale myślę, że gdy emocje opadną zawodnicy wrócą do normalnych kontaktów z mediami. Jesteśmy w tym biznesie razem z dziennikarzami. Po meczach, w mix zonie, gracze będą dostępni. Kontakty z mediami to część obowiązków piłkarzy, bo mamy mnóstwo kibiców, którzy interesują się tym, co gracze myślą na ten czy inny temat.
Kibice są bardzo rozczarowani formą Michała Masłowskiego, który był zapowiadany jako perfekcyjny kandydat do gry w Legii, a w ciągu pierwszych miesięcy w Warszawie nie radził sobie najlepiej.
- Michał przyszedł do Legii z Zawiszy, a więc dużo mniejszego klubu, w którym nie ma takich oczekiwań. Co więcej, drużyny grające z Zawiszą nie bronią się tak głęboko, dzięki czemu na boisku jest więcej miejsca. Każdy nowy zawodnik potrzebuje czasu, aby przyzwyczaić się do klubu, kolegów czy innego stylu gry. Taką samą sytuację ma "Masło". Mało który piłkarz byłby w stanie od razu wieść prym w nowej drużynie. Igor Lewczuk, Tomasz Jodłowiec czy Łukasz Broź też na początku mieli w Legii ciężko, a teraz grają bardzo dobrze. Dlaczego więc inaczej miałoby być z Masłowskim? To świetny piłkarz, z którego jesteśmy bardzo zadowoleni. Zagrał bardzo dobrze na wyjeździe z Ajaksem. W tym spotkaniu Legia grała mniej więcej w taki sposób, do jakiego przyzwyczajony jest Zawisza. "Masło" ma odpowiednie umiejętności i jakość, żeby grać w Legii. Potrzebuje tylko trochę czasu.
Orlando Sa nie zagrał w finale Pucharu Polski z powodu nagłej kontuzji. Nie zabrakło teorii spiskowych, według których to kolejna odsłona pańskiego konfliktu z Portugalczykiem, a nie uraz, spowodowała, że Sa nie znalazł się w kadrze meczowej na to spotkanie.
- Nie wiem, skąd płyną te spekulacje. Orlando jest kontuzjowany (rozmawialiśmy przed wtorkowym treningiem - przyp. red.) i nie był w stanie zagrać w sobotę, o czym przekonaliśmy się podczas piątkowego treningu. Od tamtego czasu Sa nawet nie trenował (do ćwiczeń indywidualnych wrócił dopiero we wtorek - przyp. red.). Dziennikarze mogą pisać, co chcą, ale ja mam dobre stosunki z Orlando. Jesteśmy wobec siebie otwarci - ja wiem, co myśli piłkarz, a on wie, co myślę ja. I tyle. Jego kontuzja nie ma drugiego dna. Rzekome sensacje biorą się z tego, że media spekulują i piszą na tematy, o których nie mogą mieć żadnego pojęcia. Orlando bardzo chciał zagrać w finale, a ja bardzo chciałem mieć go w osiemnastce meczowej. Obaj byliśmy bardzo rozczarowani.
Zapis całej rozmowy z trenerem Henningiem Bergiem można przeczytać na oficjalnej stronie klubu legia.com.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.