Domyślne zdjęcie Legia.Net

Historia Artura Boruca

Piotr Kamieniecki

Źródło: nSport

02.01.2011 19:00

(akt. 15.12.2018 02:36)

<p>Ostatniego dnia minionego roku, wyemitowany został w telewizji nsport reportaż o byłym kapitanie warszawskiej Legii Arturze Borucu. Materiał ten opowiada o życiu jednego z najlepszych polskich bramkarzy. W reportażu tym były gracz Legii mówi o swoich początkach w stołecznym klubie oraz o obecnej grze w Fiorentinie. Artura wspomina także grono jego znajomych, byłych trenerów, kolegów z reprezentacji, z osiedla i w końcu kibice.</p>

- Graliśmy sparing z Legią. Byłem wtedy na zgrupowaniu reprezentacji młodzieżowej. W jakiś sposób zaznaczyłem swoją obecność w tym meczu. "Wojskowi" zaproponowali mi wyjazd do Palermo gdzie przebywało już kilku graczy którzy byli na celowniku stołecznego klubu. Rozgrywaliśmy tam sparingi i  nieźle nam poszło. Tak wylądowałem w Legii Warszawa - opowiada o początkach swojej przygody Artur Boruc.

- Na osiedlu w Siedlcach koledzy kibicowali albo Legii, albo Widzewowi. Właściwie moje prawdziwe kibicowanie zaczęło się od porażki "Wojskowych" w Warszawie z łódzkim klubem w 1996 roku - opowiada o swoich początkach kibicowskich Boruc. - To jest nasz chłopak - twierdzą koledzy, a prezydent miasta zaprasza Artura do miasta w którym się urodził. Uważa jednak, że "światło" Boruca za mało daje miastu.

- Kiedy Boruc przychodził do Legii trenerem bramkarzy nie był jeszcze Krzysztof Dowhań. Gdyby tak było to Artur wcześniej zadebiutowałby w lidze. Boruc miał zgrzyty z niektórymi trenerami jak choćby ze Smudą. Nawet z Jackiem Zielińskim który był jeszcze zawodnikiem, potrafił mieć scysję - przytacza sytuacje, kierownik Ireneusz Zawadzki.  

- Artura trochę hamowałem przed tymi jego wyskokami. Nie wszystkie nasze rozmowy nadają się do przytaczania na antenie -  z uśmiechem relacjonuje Krzysztof Dowhań. - Był pewny swoich umiejętnosci - mówi legijny specjalista od szkolenia bramkarzy.

O relacjach pomiędzy Arturem Borucem, a Jackiem Kazimierskim opowiada Ireneusz Zawadzki. - Jacek miał do niego zawsze pretensje odnośnie jego tuszy. Potrafił do niego powiedzieć "pasztet", a wtedy "Artek" się wkurzał. Artur miał tendencję do tycia. - Nie widziałem w tym kłopotów. Jeśli bramkarz ważyłby 500 kg, a bronił dobrze to naprawdę nie ma chyba kłopotu - odpowiada Artur.

- Artur często siedział na tyle autokaru. Miał taki głos, ze jak śpiewał Krawczyka to się myslało, że naprawdę się go słucha - mówi Marek Jóźwiak. Jacek Magiera dodaje, że w leginym autkoarze bohater reportażu śpiewał też piosenki dla dzieci, ale i także na przykład Czerwone Gitary. - Śpiewałem wszystko co znałem - odpowiedział na te słowa Boruc.

- Denerwujące było to, że inni dostawali swoje szanse, a ja nie. Własciwie swoją szansę dostałem bo kontuzji doznał Radostin Stanew - mówi wychowanek Pogoni Siedlce. - U trenera Dowhania wiele się nauczyłem. To był bardzo owocny okres. To jemu zawdzięczam to gdzie jestem. Oprócz tego, że jest dobry fachowcem jest też fajnym facetem.

Życiowa partnerka bramkarza, Sara Mannei twierdzi że dla Artura nawiązanie nowych znajomości zawsze jest kłopotem. - Dogaduje się chłopakami z klubu lecz nie od początku są to jego przyjaciele. Z tymi "zaufanymi" ludźmi wyjeżdżamy na wakacje. Artur stara się też pomagać w domu - dorzuca Sara.

Polecamy

Komentarze (4)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.