Historia rywalizacji Legii z klubami austriackimi
13.09.2006 22:35
Aż trudno uwierzyć, ale Legia w swej bogatej przeszłości w pucharach europejskich zaledwie dwukrotnie rywalizowała z austriackimi drużynami. Dotychczasowy bilans spotkań stołecznej drużyny z klubami znad Dunaju jest idealnie remisowy - dwa zwycięstwa i dwie porażki, pięć strzelonych bramek i tyleż samo straconych.
Pierwszy raz Legia spotkała się z Austriakami w 1964 roku, gdy w pierwszej rundzie nieistniejącego już Pucharu Zdobywców Pucharów stołeczna drużyna trafiła na Admirę Wiedeń. Drużyna znad Dunaju nie okazała się zbyt wymagającym rywalem dla Legii. W pierwszym meczu, 2 września 1964 roku, Legia wygrała w Wiedniu zdecydowanie 3:1 – jeszcze przed przerwą strzelił gola Lucjan Brychczy, a po zmianie stron dwukrotnie w odstępie trzech minut trafił do bramki Janusz Żmijewski. Dwa tygodnie później w rewanżu w Warszawie, Legia wygrała po raz drugi, tym razem 1:0, a do siatki znów trafił niezawodny Lucjan Brychczy. Stołeczna drużyna wyeliminowała potem również Galatasaray Stambuł i dopiero w ćwierćfinale rozgrywek musiał uznać wyższość TSV Monachium.
Kolejna konfrontacja Legii z drużyną austriacką miała miejsce dopiero czterdzieści lat później. W Pucharze UEFA, po łatwym wyeliminowaniu gruzińskiego FC Tbilisi na drodze stołecznej drużyny stanęła wiedeńska Austria. Większość kibiców Legii optymistycznie zapatrywała się na szanse polskiej drużyny i urządziła słynny „najazd na Wiedeń” w sile ponad czterech tysięcy fanów. W meczu rozegranym 16 września 2004 roku w Wiedniu Legia zagrała niezłe spotkanie, przegrywając co prawda 0:1 po golu strzelonym w samej końcówce przez Markusa Kiesenebnera, jednak nie wydawała się gorsza od rywali. Gdyby nie Piotr Włodarczyk, który w pudłowaniu przeszedł sam siebie, mecz ten stołeczna drużyna mogła nawet wygrać. Z dużymi nadziejami oczekiwano więc spotkania rewanżowego w Warszawie. Niestety, już przed przerwą do siatki najpierw trafił Stepan Vachousek, a następnie do własnej bramki wpakował piłkę obrońca Legii, Mirko Poledica. Po przerwie pozostała już tylko gra o honor. 6 minut przed końcem ładnym strzałem z dystansu popisał się Marcin Smoliński, który wszedł z ławki dziesięć minut wcześniej i dla którego było to zaledwie drugie spotkanie w barwach stołecznej drużyny. Radość z honorowej bramki była krótka, bo Libor Sionko, nie bez winy Artura Boruca, trafił do bramki tuż przed końcowym gwizdkiem. Porażka w kiepskim stylu 1:3 oznaczała nie tylko odpadnięcie z Pucharu UEFA, ale również i dymisję trenera Dariusza Kubickiego.
Dwa lata później los ponownie skojarzył Legię z wiedeńską Austrią. Oba klub znajdują się dziś w innym punkcie niż w 2004 roku. Legia, choć formą nie zachwyca, ma przynajmniej na papierze o wiele mocniejszy skład niż za czasów Kubickiego. Spośród obecnie grających w pierwszej drużynie Legii piłkarzy konfrontację sprzed dwóch lat pamiętają jedynie Wojciech Szala, Piotr Włodarczyk, Tomasz Kiełbowicz i Łukasz Surma. Austria z kolei w lidze prezentuje się jeszcze gorzej niż Legia (zajmuje ostatnie miejsce, w tym sezonie nie wygrała jeszcze meczu), a do tego ma poważne problemy finansowe po wycofaniu się sponsora. Mocno zmienił się też jej skład – najlepsi gracze ze składu z 2004 roku, którzy tak znakomicie prezentowali się w Pucharze UEFA (doszli aż do ćwierćfinału) zostali w większości wyprzedani. Spośród tych, którzy grali w dwumeczu z Legią pozostali jedynie Czech Stepan Vachousek, Argentyńczyk Fernando Ariel Troyanski, Austriacy Markus Kiesenebner i Florian Metz oraz francuski weteran Jocelyn Blanchard. Wydaje się, że lepsza okazja do rewanżu nie może się nadarzyć. Jednak patrząc na to, jak gra Legia w tym sezonie, wcale nie jest łatwo być optymistą...
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.