Historia stadionu Legii w pigułce
07.08.2010 09:38
Boisko okalała bieżnia i betonowy tor kolarski (drugi w stolicy, po Dynasach), który jednak rozebrano po trzech latach z powodu błędów konstrukcyjnych. Resztki po torze wykorzystywano jako dodatkowe trybuny, dzięki czemu najbardziej atrakcyjne wydarzenia mogło obserwować nawet do 40 tys. ludzi. Najważniejszym miejscem stadionu była kryta trybuna. Mogło na nią wejść około 5 tysięcy ludzi. Na parterze znajdowały się sale treningowe dla bokserów, zapaśników, szermierzy, gimnastyków. Szatnie, sanitariaty z wyposażeniem o standardzie europejskim, bo też w chwili powstania był to jeden z najnowocześniejszych stadionów Europy. Biura, świetlica, kuchnia i bufety. Na pierwszym piętrze część hotelowa (aż 40 pokoi) dla gości przyjeżdżających rozgrywać mecze. Zaraz po wojnie swoje miejsce znalazł tu PZPN. Legia była przez dziesięciolecia najpotężniejszym polskim klubem.
Historia stadionu rozpoczęła się w sobotę, 9 sierpnia 1930 roku. Podczas ulewnego deszczu Legia grała z drużyną z Barcelony o nazwie Europa. Pierwszą bramkę strzelił w 22. minucie z rzutu karnego Henryk Martyna, zwany Antałkiem. Martyna mierzył tylko 167 cm wzrostu i ważył prawie 100 kilogramów, a mimo to należał przed wojną do najlepszych i najszybszych polskich obrońców. Słynął ze strzałów, które nazywano wówczas bombowymi.
Stadion został zniszczony dopiero podczas powstania i ofensywy Armii Czerwonej. Nie na tyle jednak, aby już w maju 1945 roku nie można było rozegrać na nim pierwszego meczu. W roku 1946 stadion stał się miejscem pierwszych powojennych mistrzostw Polski, których nieoczekiwanym zwycięzcą została warszawska, bezdomna Polonia. Jej boisko przy Konwiktorskiej rozjeździły podczas powstania niemieckie czołgi.
Legia była po wojnie jedyną sportową areną stolicy z boiskiem, bieżnią i trybunami mogącymi pomieścić ponad 20 tysięcy widzów. W latach 60., kiedy zawodnicy niemal wszystkich 20 sekcji zdobywali tytuły mistrzów Polski, na Stadion Wojska Polskiego przychodziło się jak do świątyni sportu. Bilety na mecze nie były drogie, zresztą zawsze można było kupić wejściówkę za 5 złotych na tzw. łuki, za bramkami. A stąd przechodziło się dość łatwo na trybunę otwartą lub krytą, bo przejść pilnowali nie ochroniarze bez szyi, nierozumiejący co się do nich mówi, tylko zwykli porządkowi albo żołnierze.
Za trybuną otwartą życiem tętnił basen - letni salon towarzyski Warszawy. Opisywał go Leopold Tyrmand, przychodziła tam członkini sekcji pływackiej Legii Agnieszka Osiecka i członek gimnastycznej - Mieczysław Czechowicz. Tutaj rajdowi kierowcy podrywali naiwne dziewczyny. W południe dawali im jedną pończochę a po drugą kazali przyjść wieczorem pod wskazany adres.Na stadion jeździł trolejbus linii 53, a korzystał z niego nawet Kazimierz Deyna, dopóki nie kupił sobie pierwszego samochodu, fiata mirafiori. Kiedy byliśmy po zwycięstwie Legii w dobrych humorach, dla draki zdejmowaliśmy z przewodów pałąki. Trolejbus stawał, nikt nie narzekał, bo nigdzie się nam nie śpieszyło. Mieliśmy przecież po kilkanaście lat.
Na Stadionie Wojska Polskiego rozegrano 68 międzypaństwowych meczów piłkarskich, więcej niż gdziekolwiek indziej w Polsce. W sobotę spotkaniem Arsenal - Legia rozpocznie się jego nowa historia. Kiedy już stanie ostatnia, czwarta trybuna, ta najważniejsza, odtworzona zostanie fasada starej, krytej, z roku 1930. Żeby ludzie wiedzieli, gdzie i kiedy to się zaczęło.
Cały artykuł o stadionie Wojska Polskiego można przeczytać w dzisiejszym wydaniu Rzeczpospolitej.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.