Hołubienie łobuzów
31.10.2002 11:50
Tekst pochodzi z Gazety Wyborczej
Cała Polska widziała przed tygodniem skandaliczne wybryki chuliganów podczas spotkania Legia - Widzew. Reakcje zwierząt zostawmy jednak dziś specjalistom od zoologii. Niech oni zastanawiają się - jak to możliwe, że ptasie móżdżki dostają małpiego rozumu. Rozejrzyjmy się raczej dokoła, wszak bandyci nie działają w próżni. Ktoś przecież ich wpuszcza na stadiony, ktoś inny nie pilnuje, jeszcze ktoś nie karze.
Na początek weźmy działaczy. Od lat parszywą tradycją jest u polskich ligowców hołubienie łobuzów. Przywódcy tzw. szalikowców są za pan brat z prezesami, trenerami, piłkarzami. Przychodzą do klubów jak do siebie, robią, co chcą, stawiają warunki, terroryzują. Mają się za pępek świata. Nie do wiary, ale były przypadki, że takie indywidua wybierano na przykład do zarządu! A oportunistyczni działacze wpuszczają truciznę do gabinetów, zamiast zatrzaskiwać przed nią drzwi. Bezsensowne utwierdzanie pseudokibiców w przeświadczeniu, że ich miejsce jest nie tylko na widowni, prowadzi do zguby. Myśli później jeden z drugim, że mu wszystko wolno, że jest najważniejszy, że klub to on. I stąd już tylko krok do zamieszek.
W PZPN z kolei ubzdurali sobie prawdopodobnie, że jedynym sposobem walki z dzikusami jest zamykanie przed nimi trybun. No cóż, metoda równie skuteczna, co prymitywna. Idąc dalej tym tropem, można wszak odkryć, że zupełny spokój na stadionach niewątpliwie przyniosłaby likwidacja rozgrywek. Pozbywanie się gorączki za pomocą tłuczenia termometru jest, niestety, jedynym na razie wyjściem proponowanym przez związkową centralę. A dlaczego, panowie, nie egzekwujecie własnych bądź co bądź przepisów o bezpieczeństwie? Dlaczego pozwoliliście, by paragrafy o monitoringach, identyfikatorach, przyjaznych oraz nowoczesnych stadionach i czym tam jeszcze stały się martwe już w chwili narodzin? Wiedzcie, że burdy podczas meczów to także skutek waszej niekonsekwencji i amatorszczyzny. Dalibóg, jeżeli jeszcze raz usłyszę z waszych ust, że w Anglii bardzo szybko poradzono sobie z chuligaństwem, zacytuję wam przysłowie: "mądry od razu robi to, czego głupi nie potrafi zrobić nigdy".
Za cyklicznie powtarzające się zamieszki na boiskach odpowiedzialni są też - w szerokim pojęciu - stróże prawa. A więc porządkowi, którzy koncertowo lekceważą swoje obowiązki, animuszem wykazując się dopiero w kolejce do kasy. A więc policja, która niepotrzebnie bierze przykład ze straży pożarnej - jeżeli już wkracza do akcji, to przede wszystkim zapobiega rozprzestrzenianiu się ognia, gasić zaczyna dużo później. Kończy się to zazwyczaj zamianą ról, funkcjonariusze z atakujących stają się ściganymi. Niezdecydowanie w operowaniu pałką, łapanie tych, co są najbliżej, a nie prowodyrów, i nieumiejętność przewidywania - to główne zarzuty pod adresem oddziałów w mundurach.
Kuleje również wymiar sprawiedliwości. Ilu bandytów dostało w Polsce zakaz wstępu na widownie? Ilu zapłaciło odstraszające grzywny? Ilu trafiło za kratki? To przerażające, ale nasze stadionowe prawo demoralizuje, zamiast wychowywać. Z zadymiarzami nie da rady wygrać bezczynnością. A przecież futbol to zjawisko, w którym szukamy piękna. Nie strachu o własne życie.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.