Domyślne zdjęcie Legia.Net

Inaki Astiz: W Hiszpanii nie ma Żylety

Marcin Szymczyk

Źródło: Życie Warszawy

18.06.2011 08:48

(akt. 14.12.2018 05:04)

<p>- W Hiszpanii nie ma zadym na stadionach, czasami są zamieszki na ulicach. Ale jest też kolejna różnica między Polską a Hiszpanią, bo w Polsce fani jeżdżą za drużyną po całym kraju i na każdym stadionie słychać ich głośny doping. W Hiszpanii nie ma czegoś takiego jak Żyleta. Można powiedzieć, że w dopingu jesteście bardziej południowi niż my. Śpiewacie od pierwszej do ostatniej minuty meczu. Nawet na meczach Realu w Madrycie śpiewy to rzadkość. Ale z drugiej strony, w Hiszpanii mecz jest okazją do spotkań towarzyskich. Jeśli zaczyna się o piątej, to ludzie wcześniej przychodzą na stadion, żeby zjeść obiad. Na trybunach zjadają kanapki. W przerwie mogą iść po kubek wina, co w Polsce jest nie do pomyślenia - mówi w rozmowie z "Życiem Warszawy" Inaki Astiz. </p>

Jest pan czwarty sezon w Legii i chyba nie może pan narzekać. Ale gdyby pojawiła się szansa gry w Osasunie, to pewnie by pan z niej skorzystał?

- Naprawdę nie wiem. Chciałbym tam kiedyś zagrać, choćby jeden sezon. Na razie jestem tutaj i moim celem jest zdobycie mistrzostwa i gra z Legią w pucharach, o co w Osasunie byłoby bardzo ciężko. Z jednej strony jest sentyment, a z drugiej normalna dla piłkarza chęć zdobywania trofeów. Sentyment przeważa, kiedy masz 18 - 19 lat, jesteś wychowankiem jakiegoś klubu i największym marzeniem jest zagrać w pierwszej drużynie. Ale potem przychodzi szansa na wyjazd, pojawiają się inne drużyny, nowe ligi i po prostu chcesz grać w piłkę, i czerpać z tego radość. Można to robić w domu, a można i w innym kraju. Osasuna będzie zawsze dla mnie ważna i może za pięć, sześć lat do niej wrócę.

Kiedy kontrakt w Warszawie się skończy, będzie miał pan 29 lat. Nie myśli pan, żeby związać się z tym klubem na stałe?

- Nie rozważam tego w ten sposób. Jako piłkarz żyję z sezonu na sezon. To prawda, że ludzie mnie tu znają i czuję się w Warszawie ważny, ale tak to wygląda dzisiaj. Przyszłości nie znam.

Po tylu latach mieszkania w Polsce nie miał pan myśli, żeby zagrać w reprezentacji naszego kraju?

- Nigdy o tym nie myślałem. Po pierwsze nikt z PZPN mnie o to nie zapytał. Po drugie nie jestem Polakiem i nigdy nie starałem się nim zostać. Nie można takiej decyzji podejmować pod wpływem impulsu. Chyba łatwiej szukać piłkarzy, którzy mają polskie korzenie. Macie wielu świetnych piłkarzy.

Jakie pan widzi różnice między futbolem w Polsce i w Hiszpanii? Trenujecie ciężej?

- Kiedy grałem w Osasunie, to mieliśmy takie powiedzenie "trenujesz, to grasz", a wszystko zaczyna się właśnie od szkolenia młodzieży. Trzeba ich nauczyć jak najwięcej, kiedy mają 6 - 7 lat. Tylko że wtedy najważniejsza powinna być zabawa, a nie wynik. Warto, żeby trenerami młodzieży zostawali byli znani piłkarze. Oni wiedzą, jak uczyć tych chłopaków. Ale z tym też jest u was lepiej. Drużyny z Akademii Legii latają do Hiszpanii, podpatrujecie nasze metody treningowe i widzę coraz więcej dobrych piłkarzy.

Nie żałuje pan teraz, że wybrał Polskę?

- Nie rozważam, co by było gdyby. Może grałbym w pierwszym składzie Osasuny, a może tułał się po trzeciej lidze? Cieszę się z tego, że jestem w Warszawie.

Zapis całej rozmowy z Inakim Astizem w dzisiejszym wydaniu "Życia Warszawy"

Polecamy

Komentarze (29)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.