Domyślne zdjęcie Legia.Net

Inaki Astiz: Wiele zawdzięczam Urbanowi

Paweł Korzeniowski

Źródło: Diario de Navarra

07.01.2011 08:35

(akt. 15.12.2018 02:19)

Inaki Astiz jest rozpoznawalną postacią w swoim regionie. Sportowy portal diariodenavarra.es opublikował wywiad z Hiszpanem, który opowiada o swojej przygodzie w Legii Warszawa, o tym że zamierza wypełnić kontrakt oraz zdobyć mistrzostwo Polski.
To już trzeci rok w Polsce.
 
- Zgadza się, mój kontrakt obowiązuje jeszcze przez dwa lata i zamierzam go wypełnić. Do szczęścia brakuje mi jedynie tytułu mistrzowskiego. Ze swojej strony dołożę wszelkich starań by zdobyć go w tym roku. W ostatnich sezonach zawsze byliśmy w czołówce, jednak nie udało się nam zdobyć upragnionego mistrzostwa. Mam nadzieje, że tym razem będzie inaczej.
 
W Osasunie nie było szans na grę. 
 
- Tak i nie żałuję, że wybrałem Legię. Jestem w Warszawie bardzo szczęśliwy. W Osasunie nie miałem szans na grę, a w wieku 24 lat nie pragnąłem niczego innego, tylko regularnych występów. Uznałem, że przeprowadzka do Polski będzie najlepszym wyjściem. Legia dała mi możliwość gry, którą wykorzystałem. Bardzo się cieszę, że robię to, co kocham. Uwielbiam każdą chwilę spędzoną na boisku, zbieram nowe doświadczenia i staje się coraz lepszy.
 
Trudna jesień Legii.
 
- Pod względem sportowym ten sezon jest bardzo trudny. Latem do Legii przybyło wielu nowych zawodników, zgrywanie drużyny trwało kilka tygodni. Oczekiwania były wielkie. Z czasem jednak graliśmy coraz lepiej i ostatecznie rundę jesienną skończyliśmy na trzeciej pozycji. Do lidera tracimy zaledwie trzy oczka. 
 
Jesień Inakiego Astiza.
 
- Było podobnie. Początek trudny, a potem już tylko lepiej. Latem borykałem się z kontuzją kolana w skutek której pauzowałem aż dwa miesiące. Kiedy doszedłem do zdrowia, to zagrałem we wszystkich spotkaniach i bardzo się z tego powodu cieszę.
 
Jedyny Hiszpan w Legii.
 
- Owszem. Początki były bardzo trudne. Wiecie jak to jest. Nowy kraj, zupełnie inna kultura. Do drużyny wprowadził mnie Jan Urban, w tym czasie mogłem liczyć również na pomoc ze strony ówczesnego dyrektora sportowego Mirosława Trzeciaka i asystenta trenera Kibu Vicuny. Zawdzięczam im bardzo dużo. Czułem ich wsparcie zarówno pod względem sportowym, jak i w życiu prywatnym, dzięki nim się tutaj odnalazłem. Choć nie ma ich już na Łazienkowskiej, to cały czas utrzymuje telefoniczny kontakt z Janem Urbanem. Miałem okazje nawet zagrać przeciwko niemu w lidze. 

Polecamy

Komentarze (6)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.