Indywidualne oceny piłkarzy Legii po rundzie jesiennej
07.12.2006 23:09
W związku z przełożeniem meczu Pucharu Ekstraklasy z ŁKS na wiosnę, rundę jesienną mamy już za sobą. Powoli można więc podsumowywać piłkarską jesień na Legii. Dziś zajmiemy się wystawieniem indywidualnych cenzurek poszczególnym piłkarzom za grę w całej rundzie. Dziś zajmiemy się pomocnikami i napastnikami.
Do oceny zastosowana zostanie najpopularniejsza skala, znana z prasy i menadżerów piłkarskich, czyli 1-10. Zostanie ona dostosowana do poziomu Orange Ekstraklasy. Szóstka oznacza, że piłkarz prezentował w minionej rundzie średni poziom ligowy. Ocena wyższa to znak, że piłkarz wybija się ponad przeciętność ligi, ocena niższa – że zawodnik jest gorszy od większości zawodników regularnie grających na danej pozycji w Ekstraklasie i miałby trudności z przebiciem się do składów większości pierwszoligowych drużyn.
PomocnicyŁukasz Surma 6 – niezmiennie dobry (choć nieco słabszy niż wiosną) w przerywaniu akcji, kontrataków, kryciu i odbiorze, czyli szeroko pojętej destrukcji. Od defensywnego pomocnika we współczesnym futbolu wymaga się jednak znacznie więcej – podań do przodu, podłączenia się do rozegrania akcji ofensywnej, wymiany piłki, wejścia w pole karne, strzału z dystansu. Tymczasem kapitan stołecznej drużyny jeśli zagrywa już do przodu to rzadko kiedy na odległość większą niż pięć metrów, w ofensywie zatrzymuje się najdalej na czterdziestym metrze, a strzału z dystansu nie posiada. Przypomina więc pod tym względem wielu innych graczy na tej pozycji w lidze i co najgorsze – jego wiek pozwala sądzić, że osiągnął już szczyt swoich możliwości.
Aleksandar Vuković 6 – chyba najbardziej chimeryczny zawodnik rundy. Potrafi w jednym meczu walczyć skutecznie i grać kreatywnie (mecz w Szczecinie), by w innych spotkaniach podawać przez cały czas do przeciwnika (mecz z Odrą) lub sprezentować mu bramkę (mecz w Lubinie). Bardzo poprawił grę w destrukcji, jednak dla odmiany zatracił walory ofensywne, a w szczególności prostopadłe podanie, będące niegdyś jego wizytówką. Uderzenia z dystansu nigdy nie posiadał. W wielu drużynach pierwszej ligi grałby pewnie w pierwszym składzie, ale na Legię to chyba jednak za mało.
Marcin Burkhardt 6 – wiosną jeden z najlepszych rozgrywających Ekstraklasy, jesienią zatracił wszystkie swoje walory. Próżno szukać w tej rundzie dokładnych, prostopadłych podań, skutecznych rozwiązań kombinacyjnych, a nawet celnych strzałów z dystansu, które stanowiły wiosną jego wizytówkę. Zapewne częściowo za jego słabszą formę odpowiedzialne są ciągłe problemy zdrowotne, ale chyba nie tylko to wpłynęło na to, że zatrzymał się w rozwoju. W większości meczów bezbarwny, mało widoczny i mający na koncie mnóstwo niecelnych podań i strat, zaś przygotowanie fizyczne nadal jest jego najsłabszą stroną. Na plus można zaliczyć tylko dośrodkowania z rzutów wolnych. Typowa szarość polskiej ligi.
Luiz Antonio Junior 5 – zapowiadany był jako gwiazda i widać, że ten gracz dysponuje nieprzeciętnym potencjałem. Potrafi minąć rywala jeden na jeden, rozegrać piłkę z klepki, uderzyć z dystansu, czy wykonać podanie otwierające dostęp do bramki. Problem w tym, że nie pokazuje tego na boisku. Przy bardzo słabym przygotowaniu fizycznym i kompletnym niezrozumieniu ze wszystkimi partnerami (z innymi Brazylijczykami włącznie) większość jego kontaktów z piłką kończy się stratą, a udane zagrania (piękny gol z Austrią, strzał z wolnego w poprzeczkę z Łęczną) można policzyć na palcach jednej ręki. Wystawianie go w ataku to już totalne nieporozumienie – Junior gra bowiem bez piłki znacznie gorzej niż z nią, często zostaje na spalonych, bądź schowany jest za obrońcą, którego przy swoich warunkach fizycznych nie przepchnie o wygraniu pojedynku główkowego nie mówiąc. W destrukcji w zasadzie nie istnieje, bo bronić nie lubi i nie umie. Czy wiosną zobaczymy pełnię jego możliwości?
Miroslav Radović 8 – najlepszy letni transfer Legii i najlepszy obok Błaszczykowskiego prawy pomocnik w lidze. Dysponuje niesamowitym przyspieszeniem, dobrym dryblingiem, bez trudu ogrywa obrońców przeciwnika. Potrafi też rozegrać piłkę, zwłaszcza krótkimi zagraniami na jeden kontakt, przytomnie odegrać w polu karnym, a także wykończyć skutecznie akcję. Początek rundy może miał niezbyt udany ze względu na problemy osobiste, ale później błyszczał na boisku. Potrafi też dobrze grać w destrukcji, świetnie uzupełnia się i współpracuje z prawym obrońcą (z Szalą znacznie lepiej niż z Bronowickim), a zmuszony przez liczne kontuzje kolegów do gry na prawej obronie prezentował się przyzwoicie. Problemem Radovicia jest jednak nierówna gra – przytrafiały mu się spotkania w których był kompletnie niewidoczny, poza tym irytować mogła niekiedy skłonność do wymuszania rzutów karnych i wolnych. Mimo tych drobnych mankamentów był na pewno drugim po Choto najlepszym graczem stołecznej drużyny.
Roger Guerreiro 6 – zadziwiające jak z najlepszego lewoskrzydłowego ligi Brazylijczyk przeistoczył się w przeciętnego gracza. Kilka meczów naprawdę dobrych (najlepszy chyba w lidze z Wisłą Płock), ale w wielu innych mało widoczny, rażący stratami i niedokładnymi zagraniami. Co ciekawe, Roger i tak jest chyba najlepiej w Legii grającym bez piłki zawodnikiem – dużo przemieszcza się po boisku, pokazuje się do gry, zmienia pozycje, sporo też widzi na boisku i jako jedyny potrafi przerzucić grę na drugą stronę bez przegrywania piłki przez obrońców. Jednak brakowało w jego grze w tej rundzie dokładności, wygranych pojedynków jeden na jeden, celnych dośrodkowań i strzałów. Irytuje poza tym fatalna gra prawą nogą, którą usilnie stara się nie kopać piłki – jego zagrania są przez to łatwiejsze do przeczytania, do tego przez szukanie lewej nogi nie był w stanie wykończyć kilku dobrych okazji strzałem. Ta „jednonożność” w zasadzie dyskwalifikuje go jako środkowego pomocnika, gdzie niekiedy był próbowany. W powietrzu radzi sobie bardzo dobrze, najlepiej z ofensywnych graczy. Broni też całkiem dobrze, jednak jego współpraca z lewym obrońcą, zwłaszcza z Bronowickim pozostawia wiele do życzenia. Miejmy nadzieję, że wiosną będzie w lepszej formie.
Tomasz Kiełbowicz 6 – bardzo cenny rezerwowy. Wykorzystywany ostatnio znów częściej jak lewy pomocnik niż obrońca dysponuje niezłym przyspieszeniem, przyzwoitym strzałem i chyba najlepszym dośrodkowaniem w całej drużynie, do tego nieźle broni. Znakomicie sprawdza się w kontratakach, znacznie gorzej w ataku pozycyjnym, gdzie trzeba wywalczyć przewagę w pojedynku jeden na jeden, a tą umiejętność Kiełbowicz zatracił już kilka lat temu, przez co jego gra jest bardzo statyczna i mało błyskotliwa. Strat ma mniej niż pozostali pomocnicy, ale wynika to z niechęci do podejmowania ryzyka i w efekcie oddawania piłki najbliżej stojącemu partnerowi. W większości drużyn polskiej ligi miałby pewne miejsce w składzie, jednak w Legii raczej nie ma na to szans.
NapastnicySebastian Szałachowski 6 – napastnik z konieczności i to widać. Znacznie lepiej czuje się schodząc z prawego skrzydła do środka, czy w kontrataku, gdy można wykorzystać jego szybkość, przyspieszenie i niezłe umiejętności w grze jeden na jeden. „Szałach” sporo widzi, dysponuje dobrym strzałem i orientacją w polu karnym, potrafi również, jak się okazało, wykonywać rzuty wolne. Jednak od współczesnego napastnika oczekuje się też walki siłowej z obrońcami i wygrywania z nimi pojedynków powietrznych – a tego z racji warunków fizycznych Szałachowski prezentować nie może. Poza tym gra bez piłki w roli napastnika pozostawiała u niego wiele do życzenia – często niewidoczny, schowany za obrońcami, nie starał się wspomóc rozegrania w ataku pozycyjnym, lecz z reguły uciekał od piłki czekając na podanie za linię obrońców – typowe zachowanie skrzydłowego. Wystawianie go jako jedynego środkowego napastnika w systemie 4-5-1 w Kielcach i Lubinie można określić tylko jako ponury żart. W obronie co najwyżej przeciętny. Jednak przy poprawieniu gry bez piłki, „Szałach” może stać się całkiem dobrym napastnikiem – nie ma wyjścia zresztą, bo Radovicia ze skrzydła nie wygryzie. Na razie jest tylko przeciętnym.
Elton Brandao 6 – za grę w piłkę. Za podejście do sportu i profesjonalizm zero z minusem. Piłkarsko jednak Elton prezentował się przyzwoicie. Potrafił operować piłką, nieźle grał jeden na jeden, miał dobry strzał i przytomność w polu karnym, lepiej niż większość piłkarzy Legii grał bez piłki i potrafił rozegrać akcję kombinacyjną. Miał jednak też sporo strat i niedokładnych zagrań, a ogromną większość powietrznych pojedynków mimo słusznego wzrostu zazwyczaj przegrywał. Nie miał też wielkiego pojęcia o grze obronnej. Jako piłkarza zdyskredytował go jednak przede wszystkim pociąg do alkoholu i plucie na boisku.
Dawid Janczyk 5 – słaba runda w wykonaniu młodego napastnika, którego zdecydowanie przedwcześnie okrzyknięto wschodzącą gwiazdą. Irytował słabym przyspieszeniem (wynikającym prawdopodobnie z perypetii zdrowotnych), koszmarną wręcz grą bez piłki (notorycznie „schowany” za obrońcami lub łapany na spalonym) i kompletnym brakiem umiejętności gry jeden na jeden. Skuteczność też pozostawiała bardzo wiele do życzenia. Unikał jak ognia włączania się w rozegranie akcji, uciekając od piłki do przodu, pożyteczny tylko wtedy, gdy dostał podanie za linię obrony. W walce powietrznej w zasadzie nie istniał, bronić też za bardzo nie potrafił. Czy zrobi w najbliższym czasie jakiekolwiek postępy – przekonamy się wiosną. Na razie w większości pierwszoligowych drużyn mógłby siedzieć na ławie. Może wypożyczyć go do któregoś ze słabszych klubów?
Piotr Włodarczyk 4 – najsłabsza runda „Nędzy” od kiedy przyszedł do Legii. Napastnik, który potrafił naprawdę dużo – umiał grać jeden na jeden, jako jedyny w Legii potrafił grać tyłem do bramki, dobrze prezentował się w grze w powietrzu, umiał rozegrać piłkę z pomocnikami, grać bez piłki na środku ataku i dysponował dobrym strzałem, również z dystansu. Ale to wszystko w czasie przeszłym. Szybkość i przyspieszenie nigdy nie były jego atutami, ale jesienią sięgnęły dna. Jedyne co pozostało z dawnego Włodarczyka to jego symboliczny już brak koncentracji i opanowania w polu karnym. Nadal jest co prawda jedynym napastnikiem umiejącym w Legii rozegrać piłkę oraz mającym jakieś pojęcie o grze defensywnej, ale nie tego przede wszystkim wymaga się od napastnika, a strzelania goli. Przy tej formie „Nędzy” trudno było na nie liczyć. W pierwszej połowie sezonu zdarzało mu się jeszcze zagrać przyzwoite mecze (najlepszy z Szachtarem w Warszawie), po przerwie spowodowanej odsunięciem od zespołu nadawał się co najwyżej do gry w rezerwach, a nie w pierwszej lidze. I patrząc na kolejne upływające lata należy wątpić, że Włodarczyk zaprezentuje się jeszcze z dużo lepszej strony.
Michal Gottwald 3 – piłkarz z legendarnych już kaset wideo. Prawdopodobnie dysponuje dobrym strzałem z obu nóg, ale nigdy nie miał okazji tego zaprezentować, bo bał się piłki i nie chciało mu się przebiec, by wyjść na pozycję. Prawdopodobnie dobrze gra głową, ale musiałby w tym celu oderwać się od ziemi. Przyspieszenie i skoczność żółwia połączone z kompletnym brakiem mobilności oraz unikaniem jak ognia gry w ogóle dały efekt zasłoniętego przez obrońcę słupa od transformatora stojącego bezproduktywnie około dwudziestu metrów od bramki rywala. Starszym kibicom przypominał się Oreszczuk. Trzecia liga być może byłaby dla Gottwalda odpowiednia do prezentowanego przez niego poziomu. I to pod warunkiem, że zacząłby dużo mniej jeść.
Maciej Korzym 4 – rzadko można go było oglądać, ale dwa spotkania Pucharu Ekstraklasy pokazały dlaczego. Piłkarz ten nie prezentuje po prostu jeszcze pierwszoligowego poziomu – fizycznie jest słaby, a o taktyce i grze bez piłki ma pojęcie mniej niż marne. Warunki fizyczne, wyszkolenie techniczne i wiek predestynują zresztą tego chłopaka raczej do gry na lewym skrzydle, a nie w ataku, gdzie trzeba przepychać się z silnymi wielkoludami i mieć znacznie większe doświadczenie w ustawianiu się, o grze tyłem do bramki nie mówiąc. Wydaje się, że nie wypożyczając go jesienią do słabszego klubu popełniono poważny błąd, zwłaszcza, że byli na niego chętni. Miejmy nadzieję, że wiosną, zamiast grzać ławkę na Łazienkowskiej lub grać w czwartej lidze, Korzym będzie zdobywał niezbędne doświadczenie w jakimś którymś ze słabszych klubów pierwszej lub drugiej ligi.
Pozostali gracze z pierwszej drużyny i grający w oficjalnych meczach pierwszej drużynyMaciej Gostomski (bramkarz) – nie grał.
Artur Chałas (obrońca) – nie grał poza sparingami. W meczach towarzyskich wyglądał trochę jak zaginiony w akcji, nie mając pojęcia gdzie jest i co ma robić. Wraca do Zamościa. Co widział w nim Dariusz Wdowczyk jesienią zeszłego roku pozostanie tajemnicą trenera.
Radosław Mikołajczak (pomocnik) - piłkarz rezerw, zagrał w Pucharze Ekstraklasy z Płockiem i w sparingu z Zagłębiem Sosnowiec. Wiedział co ma robić, potrafił przebiec kilkanaście metrów z piłką, podać ją, rozegrać. Czyli sporo, jak na pierwszy raz. Na obecną Legię na pewno za słaby, ale kazać mu grać w czwartej lidze to przestępstwo. Wypożyczyć – w wielu drugoligowych klubach na pewno sobie poradzi.
Paweł Kozub (napastnik) – testowany w meczu Pucharu Ekstraklasy z Płockiem. Debiut niezauważalny. Na testach należy poprzestać, chyba że szuka się wzmocnień do rezerw.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.