Domyślne zdjęcie Legia.Net

Inne kluby płacą więcej

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

11.01.2011 00:25

(akt. 15.12.2018 01:57)

W ostatnich dniach przez internet i prasę na włodarzy Legii spłynęła fala krytyki za obraną politykę transferową. Oberwało się głównie wiceprezesowi Leszkowi Miklasowi oraz dyrektorowi sportowemu Markowi Jóźwiakowi. Dlaczego? Gdyż żaden nowy zawodnik nie pojawi się na pierwszym treningu, a pierwszych transferów można spodziewać się pod koniec stycznia. Poszukiwania skupić się mają na tych, którzy chcą zmienić klub, ale nie zdołają tego dokonać do końca okienka transferowego w Europie (to w Polsce trwa dłużej).

Czy to oznacza, że innych Legia zatrudnić nie chce? Nie, ale klubu albo nie stać na robienie kominów płacowych, albo ktoś doszedł do wniosku że zarobki w przypadku wielu zawodników nie są adekwatne do umiejętności. Na liście życzeń Macieja Skorży był Hubert Wołąkiewicz, który otrzymał ofertę z Łazienkowskiej, ale jej nie przyjął. Wybrał Lecha Poznań, gdzie jak podała "Gazeta Wyborcza" będzie zarabiał 75 tys. zł miesięcznie. A przecież Wołąkiewicz rozegrał w lidze zaledwie 68 spotkań i jeszcze wiele mu brakuje choćby do Jakuba Rzeźniczaka, którego GKS Bełchatów kusi zarobkami większymi niż proponuje mu Legia – około 50 tys. zł miesięcznie.

Wydaje mi się, że wszyscy żyjemy jeszcze wspomnieniami kiedy to Legia za czasów Leszka Pisza i spółki skupowała najlepszych graczy w Polsce, a przy Łazienkowskie chciał grać każdy krajowy piłkarz, bo i zarobić mógł w stolicy najwięcej. Te czasy jednak minęły, inne kluby często płacą sporo więcej niż Legia. Tym samym nasz klub przestał być dla najlepszych piłkarzy w Polsce obiektem pożądania. Musimy przyjąć to do wiadomości i z tym żyć. Nie ma też co wieszać psów na dyrektorze sportowym gdyż facet idzie na rozmowy i ma z góry określone widełki w których musi zmieścić zarobki kandydata do gry przy Łazienkowskiej. Mówi możemy ci "dać tyle i tyle" i słyszy w odpowiedzi "za mało, gdzie indziej dają mi więcej" lub bardziej dyplomatyczne - "zastanowię się".

Czy to oznacza, że Legii nie stać na piłkarzy pokroju Bonina czy Wołąkiewicza? Być może tak, ale równie dobrze przekaz może być taki, że tyle mogą zarabiać zawodnicy gwarantujący duża zmianę poziomu na danej pozycji. Gdy nie ma takiej gwarancji nie przepłacamy. Jedno jest pewne - rynku się nie da tak łatwo zmienić, a to czy inne kluby postępują słusznie przepłacając okaże się w przyszłości. Jeśli jednak Legia chce walczyć o mistrzostwo Polski to musi odnaleźć się jakoś w tej sytuacji i znaleźć receptę na pozyskiwanie dobrych piłkarzy. Na pewno nie jest nią poszukiwanie wśród niechcianych lub bezrobotnych. Moussa Ouattara to przypadek jeden na milion, a piłkarza pokroju Inakiego Astiza znaleźć będzie niezwykle trudno.

Polecamy

Komentarze (41)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.