News: Ivica Vrdoljak: Legia musi zarabiać na transferach

Ivica Vrdoljak rozstał się z Legią

Piotr Kamieniecki

Źródło: Legia.Net

31.08.2016 16:06

(akt. 04.01.2019 13:25)

192 mecze w Legii. 26 zdobytych bramek. Sześć lat spędzonych przy Łazienkowskiej. Kapitan - pełną gębą. Ivica Vrdoljak. Nie legenda, ale piłkarz, któremu duży szacunek się należy. Za charakter, za walkę, za odwagę, za gole, za momenty lepsze i gorsze. Za całokształt. Obcokrajowiec, ale nie najemnik. Człowiek, który część swego serca zostawił przy Łazienkowskiej 3. Po prostu i mimo wszystko. Teraz jego przygoda z Legią dobiegła końca. Chorwat jest w trakcie leczenia długotrwałej kontuzji kolana, a teraz rozwiązując kontrakt żegna się z mistrzami Polski.

"Od dzisiaj już nie jestem zawodnikiem Legii Warszawa... Chciałem wszystkim podziękować za 6 spędzanych lat które będę na zawsze pamiętał , od dzisiaj będę wielkim kibicem Legie bo Legie mam i na zawsze będę miał w sercu bo to mój klub a Warszawa się stała moim drugim domem... Nie żegnam , bo cały czas będę wracał tutaj ... Do zobaczenia wszystkim , Wasz IVO" - napisał na swoim profilu byłu już zawodnik Legii, Ivica Vrdoljak.


Ivica od roku zmagał się z kontuzją kolana, niedawno przeszedl drugą operację. Ostatni raz na boisku pojawił się 17 maja 2015 roku w meczu ze Śląskiem Wrocław.  Dziękujemy Ivicy za czas spędzony przy Łazienkowskiej 3 i za wszystkie emocje, jakich nam dostarczył.

Przychodził do Legii jako twarz „truskawkowego zaciągu”, gdy otwierano nowy stadion. Za magiczny milion euro. Z miejsca stał się najdroższym transferem w historii klubu. Jako jedyny pozostał tak długo. A jednocześnie tak szybko nauczył się języka polskiego, że po pół roku płynnie rozmawiał i udzielał wywiadów. Takie tempo edukacji miał oprócz niego tylko Marijan Antolović.


Vrdoljak przy Łazienkowskiej chwile miewał różne, choć wspomnień pozytywnych było więcej. Mimo gorszych meczów czy serii niewykorzystanych rzutów karnych. Można by rozwodzić się nad nieudanymi zagraniami Chorwata, złymi meczami, ale który z piłkarzy Legii na przełomie sześciu lat nie miewał gorszej passy? Zamiast tego Vrdoljak w wielu meczach grał tak, jak teraz potrafi to pokazywać Tomasz Jodłowiec. Wychowanek Vojvodiny Nowy Sad z czasem przy Łazienkowskiej ewoluował, choć był doświadczonym zawodnikiem. Vrdoljak w pewnym momencie pewnie czuł się w destrukcji, jak i w ofensywie, do której mocniej podłączał się za czasów Jana Urbana i Henninga Berga. Potrafił imponować prostopadłymi podaniami.


Czas Vrdoljaka w Legii był naznaczony umiejętnością dostosowywania się. Dostosowywania się do nowych okoliczności, nowych wyzwań. Na początku miał zajmować się tylko destrukcją. Z czasem pełnił rolę zawodnika o charakterystyce „box to box”. W meczach z Ajaksem Amsterdam musiał ubezpieczać stoperów. W sumie w barwach stołecznego klubu rozegrał 191 meczów i strzelił 26 goli. Więcej spotkań na koncie od niego ma tylko pięciu obcokrajowców - Radović, Vuković, Astiz, Choto oraz Kuciak. Vrdoljak w CV zapisał też grę w Lidze Europy, cztery Puchary Polski oraz dwa mistrzostwa kraju.


I niech ktoś zarzuci, że to pean o Vrdoljaku. Niech ktoś przypomni, że potrafił stracić piłkę, choćby ze Steauą, że zdarzało mu się nie rozmawiać z mediami… Ale to ostatnie było spowodowane charakterem, dbaniem o drużynę, której był kapitanem. Opaska nie była dla niego tylko tytułem. Chorwat pojmował to w sposób taki, że faktycznie dbał o atmosferę i nie tylko. Potrafił rozmawiać, mediować, słuchać. To wynika też z tego, że „Ivo” to po prostu inteligentny i ułożony facet, bardzo dobry rozmówca. To nie przypadek, że właśnie z Vrdoljakiem wywiady wychodziły po prostu ciekawe.


Vrdoljak przez cały pobyt w Legii pokazywał, że ma charakter, cechy przywódcze, po prostu jaja. Nie bał się odpowiedzialności, nie zrzucał jej z siebie. Miał swoje zdanie, nie zawsze zgodne z innymi, ale potrafił swoje myśli tłumaczyć pozostałym. Potrafił brać na siebie presję, jak w meczu z Lechem, kiedy swoją „jedenastką” zapewniał warszawiakom mistrzowski tytuł.


Chorwat przy Łazienkowskiej kończył smutno, w atmosferze, w której nie powinno żegnać się zasłużonych dla klubu zawodników. Legionistów, bo Vrdoljakowi barwy stołecznego klubu nie były obojętne. Stawały się ważne z roku na rok. Kiedy teraz Ivica opuszcza klub, wypada pożegnać człowieka, który z Legią się zżył i wiele jej dał. Jak choćby wtedy, gdy przez kilka miesięcy grał z kontuzją, na zastrzykach. Grał, narażał zdrowie, bo chciał być przydatny.


I kiedy Vrdoljak odchodzi, miejmy do niego szacunek za to co dał. Pamiętajmy o poświęceniu, którego wielu obcokrajowcom przy Łazienkowskiej brakowało. Wspominajmy go jako legionistę. I życzmy, jakże potrzebnego w ostatnich miesiącach, zdrowia.

Polecamy

Komentarze (77)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.