Domyślne zdjęcie Legia.Net

Iwański: Staliśmy się pośmiewiskiem

Marcin Szymczyk

Źródło: Przegląd Sportowy

26.03.2010 09:17

(akt. 16.12.2018 08:46)

- Nie jesteśmy chłopcami do bicia, ale staliśmy się chłopcami na pośmiewisko. Do bicia to nie bardzo. Przecież cały czas walczymy o mistrzostwo. Sami czujemy, że jest coraz lepiej i lepiej być musi. Zaczęliśmy wygrywać, mam wrażenie, że to początek czegoś dobrego - mówi w rozmowie z Przeglądem Sportowym pomocnik Legii Warszawa, <strong>Maciej Iwański</strong>.

Przyznaje pan, że staliście się pośmiewiskiem. Mówi pan o straconej przyjemności z gry...

- Nie mam radości z futbolu, bo każde złe zagranie powoduje, że słyszymy z trybun śmiech. Przy normalnym dopingu tych ludzi nie było słychać, bo byliby zagłuszani. W tej chwili wygląda to tak, jakby ludzie przychodzili na Legię na komedię, a nie mecz.

Na Ruchu było 800 osób! I tak przeszkadzają?

- Nie twierdzę, że nam przeszkadzają. W piłkę gra się dla ludzi, jak jadę na wyjazd i słyszę, jak ktoś mnie wyzywa albo śpiewa obraźliwe piosenki, to nie mam z tym problemu. Przeciwnie, jeszcze bardziej mnie to mobilizuje. Aż się chce grać. Jest dla kogo, czy raczej przeciwko komu. Grając bez dopingu... Zresztą... już nie chcę narzekać. Nie ma co pogłębiać konfliktu. Często jest tak, że mamy możliwość jakiegoś trudniejszego zagrania, ale nie decydujemy się na to, bo wiemy, że jak się nie uda, to zaraz usłyszymy z trybun salwę śmiechu albo porcję wyzwisk. Niektórzy wolą wtedy zagrać bezpieczną piłkę do najbliższego i mieć spokój.

To nie można w ten sam sposób, jak na wyjazdach, potraktować tych śmiechów na Legii?

- Można. Ale nie wszyscy potrafią sobie z tym poradzić. Naprawdę to nie jest miłe. Wyobrażacie sobie, że idziecie do teatru i przez cały czas wrzucacie aktorowi? Nie! Do teatru chodzi się oglądać przedstawienie, a nie krytykować. Być może my nie tworzymy takich spektakli, jak niektórzy...

Najdroższe bilety na mecz z Ruchem kosztowały 110 złotych. Wydałby pan takie pieniądze, żeby zobaczyć Legię na żywo?

- W szkole jeździłem w Oświęcimiu na hokej. Zawsze. Z szalikiem na szyi dopingowałem hokeistów i nie patrzyłem na to, czy tata mi da na bilet. Zawsze się znalazło.


Bilety na Legii są bardzo drogie. Kibice w zamian otrzymują mecze na placu budowy, bez dopingu i z drużyną, której zawodnicy, jak sam pan mówi, woła zagrać bezpieczną piłkę do najbliższego.

- Spójrzmy na to z drugiej strony. Dopingu nie ma od trzech lat. W tym czasie Legia była dwa razy wicemistrzem i zdobyła Puchar Polski. Cały czas gramy o najwyższe cele. W zeszłym sezonie zabrakło nam głupiego remisu z Wisłą, by zostać mistrzem. Mówicie, że narzekamy, a my robimy swoje. Nie jest jednak nam łatwo. Nas nikt nie rozumie. Wszystkim wokół wydaje się, że piłkarze mają tak wszystko zorganizowane, by tylko trenować i grać w piłkę. A tak nie jest.

Wojciech Kowalczyk ufunduje pączki najlepszemu piłkarzowi Legii w zwycięskim meczu. To jawne szyderstwo.

- Można też alkomaty ufundować ludziom i nie będzie problemu... W ostatnich czasach jesteśmy wystawieni na pośmiewisko. Świetnie się w tej roli szyderców sprawdzają byli piłkarze Legii.

Zapis całej rozmowy w dzisiejszym wydaniu Przeglądu Sportowego

 

Polecamy

Komentarze (62)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.