Jacek Bąk: Kibicowałem Legii i dalej będę to robił
16.06.2007 02:34
- Powtarzam: gdybym dostał 250 tys. euro wynagrodzenia zasadniczego, grałbym w Legii. Taki był zresztą zapis w zaproponowanym przez Legię kontrakcie - mówi reprezentant Polski <b>Jacek Bąk</b>. W poniedziałek 34-letni obrońca - jako wolny zawodnik - podpisał dwuletni kontrakt z Austrią Wiedeń. W wywiadzie dla "Gazety" powiedział, że Legia, w której chciał grać i z którą wynegocjował wstępny kontrakt, potraktowała go niepoważnie. - Chciałem zarabiać w Legii na poziomie najlepiej opłacanych w drużynie. Słyszałem, że Brazylijczycy dostają netto 250 tys. euro rocznie.
- Nie jestem pierwszym lepszym piłkarzem. Wokół mnie miała być budowana defensywa drużyny. (...) Najbardziej zniechęciło mnie to, że kwota, którą usłyszałem od Legii okazała się brutto, a nie netto, jak się wcześniej umawialiśmy.
Dzień po wywiadzie Legia wydała komunikat w tej sprawie.
"Wypowiedzi pana Bąka dotyczące rozmów z naszym klubem niestety mijają się z prawdą. (...) Trudno oprzeć się wrażeniu, że wykorzystał [on] rozmowy prowadzone z KP Legia wyłącznie do wynegocjowania większej sumy kontraktu w Wiedniu" - napisano.
W należącej do właściciela Legii - koncernu ITI - stacji TVN prezes klubu Leszek Miklas powtarzał tezy komunikatu i dodał, że "w Legii nie ma zawodnika, który zarabiałby 250 tys. euro netto". Sugerował, że Bąk miał dużo wyższe wymagania finansowe.
Jacek Bąk odpowiadał na zarzuty stawiane mu przez Legię.
Ile pan chciał zarabiać w Legii?
- Gdybym dostał 250 tys. euro netto grałbym w Legii. Taki był zresztą zapis w zaproponowanym przez Legię kontrakcie, który przesłano mi pod koniec maja przed meczami reprezentacji. Była tylko mowa o wynagrodzeniu zasadniczym. Legia cały czas się asekurowała. Może bała się, że w spotkaniach kadry odniosę kontuzję? Na szczęście udało się wyjść cało z tych meczów. Po reprezentacji byłem całkowicie wolnym zawodnikiem. Już wcześniej odepchnąłem iluś menedżerów, bo bardzo chciałem grać w Legii. A jej szefowie cały czas się asekurowali. Austriacy byli bardziej zdecydowani. Widocznie na tamtym rynku jestem bardziej znanym piłkarzem niż w Polsce. Legia w końcu powiedziała, że kwota wynagrodzenia zasadniczego w wysokości 250 tys. euro, jest kwotą brutto.
Z Legii wypłynęły informacje, że oszukał ją pan. Miał pan pojechać do Lublina, aby założyć firmę i potem podpisać z Legią kontrakt. Znalazł się pan w Wiedniu?
- Nie zwodziłem Legii. Sposobem na podwyższenie moich zarobków w Polsce były mniejsze podatki. Pojechałem do Lublina sprawdzić jakie są możliwości założenia firmy, przez co płaciłbym mniejsze podatki. Czyli nie płaciłbym od dajmy na to 250 tys. euro 40-proc. podatku, jak osoba fizyczna, ale jako firma - powiedzmy "piłkarz Jacek Bąk" - 19-proc. W żaden sposób nie oszukuje się w ten sposób fiskusa. Takie możliwości daje prawo. Tylko to jest kłopotliwe. Naczelnik urzędu skarbowego ma 30 dni na odpowiedź w sprawie założenia firmy, a po 30 dniach może jeszcze przedłużyć ten okres o następne 30 dni. Gdybym podpisał umowę z Legią, a potem założył firmę, to za trzy lata mogło się okazać, że zapłaciłbym wysoką karę. Od miliona złotych poborów nawet 720 tys. Nie mogłem tak ryzykować.
Legia zarzuca panu kłamstwo. Wydała specjalny komunikat po pańskim wywiadzie.
- Wszystko jest w dokumentach. Mam w ręku kontrakt zaproponowany mi przez Legię. Nie chciałem zarabiać 300 czy 500 tys. euro za sezon. Chciałem 250 tys. euro za sezon, czyli tyle, ile, jak słyszałem, mają Brazylijczycy. Legia się ośmieszyła. Bo ja się pytam: czy polski klub weźmie dziś z rynku piłkarza z takim stażem, doświadczeniem i - choć mi nie wypada tego mówić - osiągnięciami za darmo? Nie ma takiej możliwości. Może w ten sposób dowiadujemy się, dlaczego Legia nie odnosi ostatnio sukcesów.
Kibice Legii w większości piszą na forach internetowych, że "poszedł pan za kasą".
- I to mnie najbardziej boli. Kibicowałem Legii i dalej będę to robił. Ale działania działaczy Legii, którzy grają na emocjach kibiców, podżegają do takich zachowań, są bulwersujące. Jestem zawodowym piłkarzem, ciężko zasuwam, mam kontuzje - sport wyczynowy nie jest czymś zdrowym. Niedługo kończy mi się kariera. Muszę się szanować. To niespotykane w świecie, że klub tak zachowuje się tylko dlatego, że nie podpisał kontraktu z zawodnikiem. Moja żona powiedziała, że Legia zachowuje się jak porzucona kochanka. Przecież nie zawarliśmy małżeństwa, nie podpisaliśmy kontraktu, a ona cały czas coś mi wypomina i zarzuca. Tylko jakie ma do tego prawo?
Co Legia proponowała Bąkowi?
Oprócz 250 tysięcy euro wynagrodzenia zasadniczego Legia zaproponowała 86-krotnemu reprezentantowi Polski tzw. dodatki dowiedziała się "Gazeta". Było to wyjściowe za mecz (1,6 tys. euro) samochód służbowy (seat toledo) i kwota na mieszkanie (2 tys. złotych miesięcznie). W żadnym momencie negocjacji Bąk nie żądał większej kwoty niż 250 tys. euro netto.
KOMENTARZ
Legia zadziwiła mnie ostatnio dwa razy. Raz, gdy bez mrugnięcia okiem pozbyła się Jacka Zielińskiego i po raz drugi, gdy wdała się w wymianę "uprzejmości" z Jackiem Bąkiem. W pierwszym przypadku myślałem, że źle słyszę, bo przecież Jacek Zieliński to "pomnik" w Legii niemal jak pan Lucjan Brychczy, czy Piotr Reiss w Lechu Poznań. Ale się nie myliłem spakowali oddanego im całym sercem legionistę.
W drugim przypadku też jest nieźle. Ktoś w Legii myślał, że Jacek Bąk jest małą dziewczynką. I mocno się pomylił. Nie wiem, kto podpowiada działaczom Legii, jak należy prowadzić działania z zakresu public relations (PR), ale wiem, że podpowiada słabo. Przecież co pół roku setki piłkarzy siadają do negocjacji z klubami i wielu z nich się nie dogaduje. Nie znaczy to, że jak tylko wstaną od stołu, zaczynają na siebie " nadawać". Dziś Bąk mówi, że Legia zachowuje się jak zdradzona kochanka. Wyciągane są tajemnice alkowy i pikantne szczegóły. Ani chybi niebawem dowiemy się, gdzie i kto ma w miejscu intymnym... myszkę.
Nie twierdzę, że Jacek Bąk to piłkarski młodzieniaszek i okaz zdrowia, ale wiem, że jest aktualnym reprezentantem kraju, od którego selekcjoner zaczyna ustalanie składu. Nie wiem, czy by zbawił klub z Łazienkowskiej, ale zainteresowanie Bąkiem to był sygnał, że wreszcie w Legii kupują zawodników z najwyższej półki, a nie w taniej jatce.
Jedną z największych dolegliwości Legii w minionym sezonie był kryzys przywództwa. Bąk akurat tę kwestię by rozwiązywał. A że nie był tani?
Ktoś kiedyś powiedział: jesteśmy zbyt biedni, żeby kupować tanie żelazka. Musimy kupować solidne. W Legii było ostatnio kupę marnych żelazek. I to bez duszy. Co gorsza, nie były tanie.
Dariusz Tuzimek - Przegląd Sportowy
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.