News: Jacek Kacprzak: Wójcik trochę koloryzował

Jacek Kacprzak: Wójcik trochę koloryzował

Redakcja

Źródło: gramybezbramkarza.pl

06.01.2016 13:42

(akt. 07.12.2018 17:50)

Jacek Kacprzak w Legii rozegrał ponad 160 spotkań. Dziś piastuje funkcję prezesa III-ligowej Pilicy Białobrzegi, często również występuje w turniejach w barwach Legia Champions. W długiej rozmowie z serwisem gramybezbramkarza.pl wspomina między innymi czasy swojej gry w Legii, odnosi się też to autobiografii Janusza Wójcika. Ciekawych wątków nie brakuje.

– Do Warszawy sprowadził cię trener Władysław Stachurski. Jak go wspominasz?


– Misie, Michałki… Tak nas nazywał. Nie przeszkadzało mi to jakoś szczególnie, choć może niektórym tak. Długo razem nie popracowaliśmy, bo trener szybko dostał kontrakt na Bliskim Wschodzie. I nastała era Krzysztofa Etmanowicza.

 

– Kto w tamtym zespole grał pierwsze skrzypce? Sporo było anonimów.

 

– Kilka nazwisk poważnych było, nie przesadzajmy, ale fakt, w klubie było trochę chaosu. Ciągłe zmiany, niewypały, do końca broniliśmy się przed spadkiem. Dobrze, że w meczu z Motorem Lublin nie dostaliśmy w pałę, bo mogłoby być kiepsko. W gronie liderów trzymali się Darek Czykier czy Marek Jóźwiak. Nie było przeproś, nikt nie odstawiał nogi, uratowała nas też trochę atmosfera. Trener miał ciężko, żeby to ogarnąć, wszedł do szatni dość niespodziewanie i nie dawał sobie rady. Potrzebny był szkoleniowiec z autorytetem, a Etmanowicz wziął się właściwie znikąd.


– Takim autorytetem był Janusz Wójcik? Przywoziłeś buty dla zespołu, żeby Legia zagrała pokazowo w Białobrzegach?

 

– Wiem, do czego nawiązujesz, kilka miesięcy temu czytałem książkę trenera. Czułem się, jak bym czytał dobrą komedię. Wójcik zawarł w niej sporo faktów, ale też trochę podkoloryzował, przesadzał. W każdym razie czytając miałem przed oczami trenera, odprawy, rozmowy, treningi. Co do butów, nie przypominam sobie takiej sytuacji. Nie jeździłem z pudełkami, może ktoś pomógł, ale nie ja. Mimo to fajnie, że Legia zagrała w Białobrzegach, sympatyczna sprawa.


– Czujesz się pełnoprawnym mistrzem Polski 1993?                           

 

– Na pewno. Kilka bramek zdobyłem, a że później odebrano nam tytuł? Kilka lat później grałem w Dyskobolii Grodzisk Wielkopolski i też słyszałem niestworzone historie. Wiesz, jak się nazywam?


– Nie rób ze mnie wariata. Jacek Kacprzak.

 

– Właśnie, Jacek Kacprzak, a nie Jacek K. To chyba dość istotne. W Legii trzymałem się z chłopakami, którzy byli liderami zespołu i na pewno bym zauważył, gdyby coś było na rzeczy.


– Był kac moralny i kac fizyczny po odebraniu mistrzostwa?

 

– Oj, tak. Pochlaliśmy równo. Byliśmy na obozie w Zakopanem, nie było lekko, gdy zaczęliśmy wprowadzanie mocniejszych alkoholi. Sam dużo nie mogę, ale przyjąłem swoje. Wyszło jak wyszło.


– Co do alkoholu, w pewnym momencie w polskiej piłce nie było go za dużo?

 

– To były inne czasy, brakowało pewnej świadomości u piłkarzy. Teraz zawodnicy mają dietetyków, programy żywieniowe, masę udogodnień. A wtedy mieliśmy trochę inne odżywki, ale potrafiliśmy znaleźć umiar.


– Po mistrzostwie znalazłeś się na wypożyczeniu w Polonii, gdzie trafiłeś na początki trenera Stefana Majewskiego. Jakim był wtedy szkoleniowcem?

 

– Wiadomo, dopiero startował do kariery, ale był mocno zapatrzony we wzorce niemieckie, które próbował przenosić na nasz grunt. Szukał profesjonalizmu, co w tamtych czasach nieco kłóciło się z zastanymi przez niego realiami. Chyba nie do końca to poukładał, bo spadliśmy z ligi.


– Polonia spadła, ale ty wróciłeś do Legii, w której zaczynał się złoty okres.

 

– To prawda, ale ten zespół, mimo, że osiągnął wiele sukcesów, stać było na jeszcze więcej! Może mam sentyment, bo wtedy grałem, ale jestem pewien, że nieprędko doczekamy się w Polsce drużyny takiej klasy.


– Grało w niej wiele barwnych postaci.

 

– Owszem. Jedźmy po kolei – Piotrek Mosór, mający bardzo mocny charakter, potrafiący się błyskawicznie zagotować, ale też szybko wystudzić. Był liderem młodszej grupy, pamiętam, że na obozie we Włoszech drużyna trochę się podzieliła, taka próba sił między młodzieżą a starszyzną. Blisko Moskita trzymał się Marcin Mięciel, razem próbowali przełamać dominację bardziej doświadczonej grupy. Ta znowu lubiła Krzyśka Ratajczyka, który nigdy nie dał sobie podskoczyć. Mocny i na boisku, i przy barze, połączył to idealnie.


– Był też Grzegorz Wędzyński, wobec którego sporo zarzutów wysuwali w swoich książkach i Wójcik, i Grzesiek Szamotulski.

 

– Specyficzna postać. Różne historie o nim krążyły, część była prawdziwa, część mocno naciągana. Miał bardzo duże umiejętności piłkarskie, ale nie wiem, czy nadążał mentalnie. Może nie poradził sobie z presją starszych, często stał z boku, raczej nigdzie z zespołem nie wychodził. Kot chodzący własnymi ścieżkami. Na rybce u Zbyszka Robakiewicza nigdy go na pewno nie widziałem.


– Szczęsny czy Robakiewicz?

 

– Dwaj świetni bramkarze, do obu czułem szacunek. Byłem jednak świadkiem kilku sytuacji, gdy wobec siebie zachowywali się niezbyt fair, utrudniali sobie życie. Maciek kiedyś był bardzo zawiedziony, że trener Wójcik postawił na Robaka, i doszło do, delikatnie mówiąc, naprawdę ostrej scysji. Niewiele brakowało, żeby doszło do rękoczynów.


– Po udziale w Lidze Mistrzów nastały ciężkie czasy dla Legii. Zespół został rozgrabiony, w kadrze zostało zaledwie kilkunastu graczy. Jak w takich warunkach można wywalczyć wicemistrzostwo Polski?

 

– Było ciężko, ale mimo odejścia kluczowych piłkarzy, nadal byliśmy klasowym zespołem. Niedługo po ćwierćfinale LM wyeliminowaliśmy w Pucharze UEFA ten sam Panathinaikos Ateny. A zdarzało się, że graliśmy mecze bez zmian, tą samą jedenastką.


– Tomasz Smolarczyk, mówi ci to coś?

 

– Nie, a powinno?


– Tak, to twój kolega z tamtej drużyny.

 

– Smolarczyk? Grał ze mną? Nie pamiętam… Ale to też pokazuje, że mieliśmy solidne problemy kadrowe i grali ludzie, którzy normalnie nie mieliby na to szans. Mimo to zdobyliśmy wicemistrzostwo, i nawet mnie nie wk..., pytając o mecz z Widzewem.

 

Zapis całej rozmowy z Jackiem Kacprzakiem można przeczytać tutaj

Polecamy

Komentarze (16)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.