Domyślne zdjęcie Legia.Net

Jacek Zieliński: Mogę być wzruszony

Mariusz Ostrowski

Źródło: Gazeta Wyborcza

28.03.2008 08:13

(akt. 20.12.2018 21:38)

Nie jesteście od myślenia. Macie tylko grać, a wynik jest sprawą otwartą - mówi zawodnikom <b>Jacek Zieliński</b>, trener Korony Kielce przed niedzielnym meczem z Legią w Warszawie. W Legii był przez 15 lat. Przez większość czasu jako piłkarz, później trener, asystent trenera i znowu pierwszy trener. Po zakończeniu sezonu nie dano mu kolejnej szansy, zespół przejął <b>Jan Urban</b>. Zieliński trafił do Korony Kielce.
W niedzielę po raz pierwszy przyjedzie pan na Legię jako trener drużyny przeciwnej. To będzie mocne przeżycie? - Mocne było, kiedy w rundzie jesiennej Korona grała z Legią w Kielcach. Wszystko było jeszcze świeże, do końca chyba nie ochłonąłem po rozstaniu. Teraz czuję się już normalnie. Po prostu jedziemy zagrać kolejny mecz, tyle że może z silniejszym rywalem niż zwykle. Nie wykluczam, że mogę być wzruszony. Ale o tym możemy pogadać w niedzielę. Tamto spotkanie jesienią było do tej pory najważniejszym dla pana jako trenera? - Było kilka argumentów, by tak je potraktować. Wygraliśmy z drużyną, która wcześniej wygrała wszystkie siedem spotkań. To, że Legia pierwszą porażkę poniosła właśnie z nami, było bardzo budujące dla naszego zespołu, dla chłopaków. Nie chodzi o żaden triumfalizm, że oto pokazałem, jak wiele Legia straciła, bo mnie już w niej nie ma. Ale satysfakcję czułem sporą. Po wygranej w Kielcach zaczęliście iść w górę. Na półmetku Korona była wiceliderem. - Przed meczem z Legią mieliśmy do niej osiem punktów straty. Potem faktycznie nam szło. Było miło, ale się skończyło. Przyszły porażki i teraz jesteśmy na miejscu piątym, absolutnie nikogo niesatysfakcjonującym. Do Legii mamy siedem punktów straty. Zatruliście się sukcesem? - Jeżeli chodzi o wyniki, to mogłoby tak wyglądać. Jednak wbrew pozorom w większości meczów nie graliśmy źle. Tyle że byliśmy nieskuteczni. Z Zagłębiem Lubin prowadziliśmy u siebie 1:0, mieliśmy tyle sytuacji, że równie dobrze mogło być 3:0. A dostaliśmy kontrę, potem Iwański strzelił nam z wolnego, chcieliśmy odrobić i się nadziewaliśmy. Potem było kilka meczów, które powinniśmy wygrać, a remisowaliśmy. Te, które powinniśmy remisować - przegrywaliśmy. Zespoły z aspiracjami, takie jak Wisła, Legia, Lech, Groclin czy także my, nie mogą pozwolić sobie na trzy porażki z rzędu. A my sobie pozwoliliśmy. Nawet z Wisłą, już na wiosnę, mogliśmy wygrać, a pięknie strzelił Kokoszka i punkty uciekły. Nie wszyscy piłkarze dobrze znoszą takie sytuacje. Jak szybko nie przełamie się kryzysu, to zaczynają się tarapaty. W poprzednich latach Korona też miała takie momenty załamania. Na szczęście ostatnio wygraliśmy dwa spotkania i znowu jesteśmy bliżej czołówki. Styl jednak nie był olśniewający. - Łatwo tak mówić, jak ogląda się tylko fragmenty i słucha określonego komentarza. Jak dostaliśmy rzut karny z Polonią, to był szum na cały kraj. Oglądałem potem tę sytuację i jestem zdania, że sędzia się pomylił, ale sytuacja była problematyczna. Jak z powodu sędziowskich decyzji my mieliśmy szkodę, to nikt za nami się nie ujął. Może i z Polonią faktycznie zagraliśmy tak sobie, ale mecz z Jagiellonią mógł się podobać. Oddaliśmy 17 strzałów na bramkę. Nikt ostatnio tak często nie strzela, ale nadal brakuje nam skuteczności. Jednak Legia z Zagłębiem Lubin strzelała aż 19 razy, więc to nie do końca tak. Pan zresztą oglądał tamten mecz z trybun przy Łazienkowskiej. - No, faktycznie. Legia faktycznie w tym meczu się nastrzelała. Wszyscy wiemy, jaki ma potencjał. To był jej dobry mecz, Lubina praktycznie na boisku nie było. Nie chcę jednak się zastanawiać, jak zagra Legia - na 100, czy tylko na 30 procent możliwości. Ważne, by moi zawodnicy byli w stanie pokazać maksimum. Muszą jednak mieć w świadomości, że w Warszawie drużyna z Kielc nigdy nie wygrała, nawet nie zdobyła gola. - Nawet jak ja prowadziłem Legię, to pokonaliśmy Koronę 3:0. Ale w niedzielę każdy wynik będzie możliwy. Wiem, że moi zawodnicy, zwłaszcza w takich meczach, myślą o konsekwencjach - co będzie, jak się nie uda. Mówię im: Wy macie o tym nie myśleć! Nie jesteście od myślenia. Macie tylko grać, a wynik jest sprawą otwartą. W obronie idzie nam ostatnio nieźle. Chodzi o to, by moi zawodnicy przypomnieli sobie, jak się strzela. W sparingach napastnicy trafiali jak na zawołanie. Co Marcin Robak kopnął, to wpadało. Teraz na każdą bramkę musimy się naharować. Napastnicy muszą odzyskać skuteczność i kiedyś to nastąpi. Tylko kiedy? A z Legią musimy być skuteczni, bo wielu okazji mieć nie będziemy. Przynajmniej nie wydaje mi się, by Legia nam na to pozwoliła. Jak sytuacja kadrowa Korony przed meczem z Legią? Ostatnio z powodu bólu pleców unieruchomiony był Wojciech Kowalewski. - Trenuje z nami już od trzech dni, ale trudno powiedzieć, czy do niedzieli będzie gotowy. Sytuacją w bramce jednak się nie martwię, bo Maciej Mielcarz na treningach wygląda dobrze. Gorzej, że nie może zagrać Marcin Kuś, który za pierwszy i jedyny faul w meczu z Jagiellonią dostał od razu żółtą kartkę - czwartą w sezonie. Był pewniakiem i dawał możliwość manewru - mógł zagrać zarówno na boku, jak i środku obrony. Zastanawiam się też, jak ma wyglądać środek pomocy - czy wystawić bardziej ofensywnych, czy nastawionych defensywnie piłkarzy. Także co zrobić w ataku. Do niedzieli ból głowy pewnie nie minie. A taki Grzegorz Bonin? Był czas, że przyglądała mu się Legia. - Z Polonią prawie cały mecz przesiedział na ławce. Z Jagiellonią zagrał. Był pełen wigoru. Nie wiem, czy ławka go zmotywowała, ale wywalczył miejsce w składzie. Piotr Świerczewski po odejściu z Korony źle mówił o klubie z Kielc. Panu zarzucał, że każe skakać przez płotki, biegać po lesie, a nie patrzy, kto jest jakim piłkarzem. - Piotrek ma rację o tyle, że tak jak mówił, mamy kłopot z bazą treningową. Niby są pieniądze na boisko ze sztuczną nawierzchnią, ale ciągle unieważniają kolejne przetargi. Jak pogorszą się warunki, nie mamy gdzie potrenować. Wtedy jeździmy 70 km do Ostrowca Świętokrzyskiego. Ale same treningi? A co ja mam mu odpowiedzieć? Po lesie biegaliśmy na początku okresu przygotowawczego, potem na treningach głównie graliśmy w piłkę. On zresztą zdaje się na przenosinach do Grodziska zyskał. Nie wiem, po co tak przesadza? Ja nigdy nie wygadywałbym takich rzeczy o swoim byłym klubie.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.