Jacek Zieliński Marcin Herra
fot. Marcin Szymczyk

Jacek Zieliński: Nie chcemy być dawcami, ale poważnymi handlowcami

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Polsat Sport

12.02.2024 15:45

(akt. 14.02.2024 09:42)

- Rozglądamy się za zawodnikami do linii ofensywnej, interesują nas i „dziewiątki” i „dziesiątki”. Nie będziemy robić zamieszania w linii obrony, tam potrzebna jest nam stabilizacja. Na pewno będziemy szukać „ósemki”, musimy zastanowić się nad lewym wahadłem - zdradzał plany na letnie okno transferowe w Café Futbol, dyrektor sportowy Legii, Jacek Zieliński.

 – W przyrodzie jest tak, że jak znikają największe ryby czy drapieżniki, to pojawiają się kolejne, które anektują terytorium. Można zarybić staw sztucznie, rybami z zewnątrz, ale może być to też własny narybek. Jeżeli dojdzie do transferu w miejsce Ernesta Muciego, to musi być to zawodnik naprawdę bardzo jakościowy albo taki, który prezentuje odpowiedni poziom, zbliżony do Albańczyka, z perspektywą rozwoju. Jeśli nie uda się ściągnąć jednego lub drugiego takiego piłkarza, to wtedy pewnie zostaniemy w obecnym układzie personalnym i na pewno wykonamy taki ruch latem.

– Po odejściu Ernesta mamy cztery "dziesiątki", czyli obsada na tej pozycji wygląda całkiem dobrze – są Josue, Marc Gual, Maciej Rosołek i Bartosz Kapustka, czyli obsada na tej pozycji jest całkiem dobra. "Kapi" był cofnięty na "ósemkę", lecz wiadomo, że to bardziej numer dziesięć. Najlepsze mecze na "dziesiątce", w takim ustawieniu, miał jeszcze za trenera Michniewicza. Uważam, że wiosną 2021 był najlepszym graczem Ekstraklasy, wyglądał znakomicie, dyskutowaliśmy w kwestii powołania go do reprezentacji Polski. Wówczas do kadry trafił Sebastian Kowalczyk i porównywaliśmy ich dane statystyczne.

- Musimy na wszystko spojrzeć od strony sportowej i biznesowej, choć obie te kwestie są ze sobą połączone. Musimy sprzedawać zawodników – jak każdy klub w ekstraklasie, jak 90 procent klubów w Europie. Te wszystkie kluby przewidują w budżecie dodatni wpływ budżetu transferowego. Musimy więc to robić, ale w przypadku Ernesta Muciego nie musieliśmy, gdyż plan transferowy mieliśmy zrealizowany poprzez sprzedaż Bartosza Slisza. Sprzedaż Albańczyka i bardzo duża kwota jaką uzyskaliśmy, spowoduje że w kolejnych okienkach transferowych będziemy mieli dużo łatwiej. Będziemy mogli zatrzymać tych piłkarzy, których musielibyśmy sprzedać a następnej perspektywie. Nie będzie presji transferowej, bo ten budżet będzie wypełniony na kolejne okienka – może nie w stu procentach, ale jednak. Od strony sportowej jednak sprzedaż Muciego mnie boli tak samo, jak boli trenera. Obaj nie będziemy rozliczani z kwoty z transferów ale z wyników na boisku. Od strony sportowej to jest strata. Mamy do rozegrania 15 meczów wiosną i Muci byłby w nich w stanie strzelić 7-9 goli. On nie miał wielu asyst, ale zdobywał sporo bramek. Choć lepiej prezentował się w europejskich pucharach niż w polskiej lidze. To samo dotyczy Marca Guala. On jesienią miał 5 goli i 5 asyst. To nie jest słaby wynik, ale większość z tych liczb zrobił w europejskich pucharach, w kwalifikacjach miał 2 bramki i 2 asysty, w fazie grupowej asystował przy golu na 3:2 z Aston Villą. Ktoś będzie musiał wejść w buty Muciego i te gole strzelać, bo my ich potrzebujemy. Mamy Guala, mamy Kapustkę, który wraca do formy i wygląda bardzo dobrze. Jeśli nie będzie miał kłopotów ze zdrowiem, to jest w stanie dołożyć kilka goli i asyst. Maciej Rosołek wiosną zawsze strzelał i asystował więcej niż jesienią. Są więc możliwości, że przestrzeń po Mucim ktoś zaanektuje i wykorzysta. Futbol jest jak atmosfera, nie znosi próżni. Tak było choćby w sezonie 2019/20. Sebastian Szymański został sprzedany w lipcu, a zimą odeszli Carlitos i Jarosław Niezgoda – obaj mieli powyżej 10 goli na koncie, i jeszcze Cafu odszedł z pomocy. I choć ubytki były potężne, to ta przestrzeń została skutecznie wypełniona. Legia zdobyła mistrzostwo Polski w tym sezonie, ale również w następnym. Różnica jest tylko taka, że obecnie ekstraklasa jest dużo mocniejsza. I o mistrzostwo będzie trudniej, to minus. Ale plus jest taki, że zespół który po mistrza sięgnie, będzie zdobywać punkty do rankingu w europejskich pucharach. I to się dzieje! W zeszłym sezonie w fazie grupowej grał Lech Poznań, a teraz Raków Częstochowa i Legia Warszawa. 

- Zależy nam na tym by zdobyć mistrzostwo Polski. Zdobyliśmy trochę punktów w rankingu UEFA dla Polski ale i dla nas. Ścieżka mistrzowska byłaby dla nas bardzo łatwa w europejskich pucharach. Obecnie jesteśmy na piątym miejscu w lidze, co jest efektem gry na dwóch frontach. Ale problem łączenia gry w lidze i w europejskich pucharach nie dotyczy tylko polskich zespołów, ale bardzo wielu drużyn w Europie. Weźmy te zespoły, z którymi mieliśmy lub będziemy mieli styczność w pucharach. Molde w październiku miało taki kryzys, że z 7 meczów przegrali 5. Z kolei AZ miało kryzys później, ale też później zaczęło rozgrywki. W pierwszych 15 meczach odnieśli 13 zwycięstw, 1 remis i 1 porażkę, ale potem mieli kłopoty, serię przegranych meczów i zmianę trenera. Problemy ma Dinamo Zagrzeb w lidze chorwackiej, choć płacą 4-5 razy więcej niż inne zespoły swoim zawodnikom. Może tylko Hajduk Split im dorównuje w tym względzie. Czyli w teorii powinni wygrywać nawet rezerwami z zespołami od 3. miejsca w dół, a tak nie jest. 

- Nie musimy po sprzedaży Slisza i Muciego kogoś kupować, ale chcemy to zrobić. Jeśli dostaniemy piłkarza, który będzie stanowił dużą wartość dla zespołu to tak, natomiast jeżeli ma to być piłkarz do uzupełnienia kadry, do rywalizacji, to nie. Na „dziesiątce” mamy czterech zawodników i tam wciąż jest dobra rywalizacja. Niższa niż z Mucim, ale wciąż wysoka. Mogliśmy zatrzymać Ernesta do czerwca i wtedy go sprzedać, ale musielibyśmy mieć świadomość, że on miałby coraz krótszy kontrakt a my coraz mniej argumentów w negocjacjach. Być może kilka klubów byłoby zdeterminowanych aby go pozyskać, ale do tego konieczne byłyby świetne występy Muciego w europejskich pucharach i na mistrzostwach Europy. Ale prawdopodobieństwo, że tak by się stało, nie jest duże. Sportowo na ten moment wydaje się, że tracimy, ale wierzę że ta przestrzeń po Erneście się wypełni. Josue jak odchodził z Hapoelu Beer Sheva to wydawało się, że drużyna będzie w kłopotach. Portugalczyk miał tam 13 goli i 6 asyst. A ta drużyna sobie poradziła, strzelała nadal dużo goli, nawet więcej niż wcześniej. A transferu takiego by jeden do jednego trafił tam ktoś za naszego kapitana nie było. Z Legii po Lidze Mistrzów odeszło kiedyś 9 zawodników, ale wciąż walczyliśmy o mistrzostwo. Była grupa utalentowanych graczy jak Mosór, Mięciel, Szamotulski czy Karwan i stworzyliśmy fajny zespół. Oczywiście nie chciałbym czegoś takiego, bo to jest ogromne ryzyko i tak duża przestrzeń jaka powstała, mogła się nie wypełnić. 

- Biorąc pod uwagę nasz wynik we Wrocławiu, to mieliśmy 10 punktów straty przed wznowieniem rozgrywek na wiosnę. Jeśli ekipa Jacka Magiery będzie zdobywała średnio 2 punkty na mecz, to my musielibyśmy mieć 2,6 punktu na mecz aby ich dogonić. 2,6 punktu to musimy 4 mecze wygrywać i 1 remisować. I wtedy w dystansie 15 meczów nadrabiasz stratę do lidera. Słabiej musiałaby punktować też Jagiellonia, a przecież przed nami jeszcze Raków i Lech. Z Mucim mistrzostwo Polski wcale nie byłoby pewne, jego pozostawienie gwarancji na sukces nam nie dawało, a latem moglibyśmy za niego dostać tylko 4 czy 5 milionów. A ta różnica 5-6 milionów to sporo, a przecież to wszystko jest reinwestowane w rozwój klubu – nie tylko w transfer, mamy przecież świetną infrastrukturę, którą trzeba utrzymać, mamy akademię, która też kosztuje. To też kwestia budżetu dla sztabu szkoleniowego, dla piłkarzy. Mamy bardzo duży budżet na pensje dla zawodników, płacimy dużo bo chcemy być konkurencyjni dla lig, które są trochę wyże notowane od polskiej. To budżet 80 milionów złotych z czego na pierwszy zespół to 50 milionów złotych i na to trzeba zarobić. Nie jest to więc tak, że sprzedajemy bo chcemy zarobić. My musimy mieć pokrycie na koszty. Chcemy inwestować w sztab i mieć najlepszych specjalistów, bo na tym możemy daleko zajechać. Liga wciąż nie jest tak atrakcyjna dla zawodników, po których chcielibyśmy sięgnąć, na których byłoby nas stać. Kontaktuję się z takim graczem i słyszę: „Ekstraklasa? Za młody jestem…”. Traktują nas jak uboższą wersję Turcji. To nie jest tak, że chcesz wydać pieniądze, to masz dobrego zawodnika. Aktualnie rozmawiamy z zawodnikami 25 i 26 lat. Gdyby do nas przeszli, z miejsca byliby gwiazdami ekstraklasy, są w naszym zasięgu finansowym. Ale ich agent mówi, że jesteśmy w drugiej dziesiątce klubów chętnych na ich usługi. Bo ma lepsze ligi a w nich takie i takie zespoły. 

- Mamy mnóstwo ofert od agentów, ale z żadnej jeszcze nie skorzystaliśmy, wolimy sami szukać. Tych propozycji jest tysiące, prześwietlamy je by czegoś nie przeoczyć. Niektórzy nie traktują nas poważnie, a ekstraklasa to dla nich śmietnik. Po trzech niepoważnych propozycjach od takiego gościa nie odbierasz telefonów, dodajesz do blokowanych. Jeśli ktoś taki przyśle 10 słabych propozycji, to nie ma co liczyć, że nagle 11 będzie świetna. Mamy moce przerobowe jakie mamy i chcemy je wykorzystywać efektywnie. 

- Slavia Praga od kilku lat dobrze gra w pucharach, ostatnio sprzedała zawodnika do Benfiki za 14 mln. euro, a kupuje graczy po 2 mln euro z nadzieją, że sprzeda ich za znacznie większe pieniądze. My też jesteśmy na drodze do tego, też chcemy tak działać. Dlatego taka kwota transferowa za Ernesta Muciego jest dla nas strategicznie istotna. Pokazujemy, że nie chcemy być dawcami, którzy oddają zawodników po milion czy dwa tylko chcemy być poważnymi handlowcami. 

– Budżet buduje się poprzez przewidywania dot. transferów, sukcesów, ale zbyt optymistyczne podejście – opierające się m.in. na mistrzostwie oraz Champions League – prawdopodobnie go nie zepnie. Trzeba to wypośrodkować. Zakładaliśmy obecność w TOP 3 Ekstraklasy, co jest planem minimum, plus awans do fazy grupowej Ligi Konferencji Europy. Uważam, że drugi cel był trochę na wyrost, gdyż wiedzieliśmy, jak trudno przebrnąć przez eliminacje. Taką ścieżkę przeszły bodajże 2 z 32 zespołów, w tym Legia. Złoty medal MP ułatwia sytuację. Zdobywca ligi – dzięki punktom wywalczonym w pucharach przez Lecha, Raków i nasz zespół – startuje nie z 1., tylko 2. rundy kwalifikacji do Ligi Mistrzów, w której poznaniacy czy warszawiacy byliby rozstawieni. Jeśli zwyciężasz na tym etapie, to masz już zagwarantowaną grę w LKE, zachowując szanse na LE i LM.

- Od stycznia działo się wiele w sprawie Muciego, miałem oferty na 4,5 - 5 mln. euro. Ale od razu je kasowałem. Potem pojawiło się zapytanie na 6 mln. euro, ale brakowało potwierdzenia na papierze. Biorąc pod uwagę przedział kwotowy w jakim te oferty były, byłem przekonany, że do transferu nie dojdzie. Rozmawiając z Kostą Runjaiciem nieco go uspokajałem mówiąc, że do transferu w tym okienku transferowym nie dojdzie. Chyba, że pojawi się oferta nie do odrzucenia. I nagle taka się pojawiła. Mamy przygotowaną listę zawodników na jego miejsce, ale gdyby do transferu Ernesta doszło wcześniej, to mielibyśmy więcej czasu na rozmowy i negocjacje z nimi. Oni są w naszym zasięgu finansowym, ale to nie znaczy że tak łatwo jest o porozumienie z klubem i piłkarzem. Takie uzgodnienia są przecież czynione po fakcie, nie mogłoby być toczone wcześniej, bo nie wiedzieliśmy, czy Muci zostanie sprzedany. Gdybyśmy zaczęli negocjacje, a Ernesta sprzedali latem, wyszlibyśmy na niepoważnych. 

- Czy latem priorytetem będzie pozyskanie piłkarza na pozycję numer „dziewięć”. Wydaje mi się, że ta pozycja jest mocno obsadzona. O podobnych profilach mamy Kramera i Pekharta, mogą tam grać Gual i Rosołek. Ale rozglądamy się za zawodnikami do linii ofensywnej, interesują nas i „dziewiątki” i „dziesiątki”. Nie będziemy robić zamieszania w linii obrony, tam potrzebna jest nam stabilizacja. Mieliśmy z tym problemy, ale to się poprawiło i ostatni mecz wygraliśmy dzięki dobrej organizacji linii defensywnej. Na pewno będziemy szukać „ósemki”, musimy zastanowić się nad lewym wahadłem. Kandydatów już mamy, ale szukamy dalej. 

- Dwa lata temu byliśmy sportowo zakręcie – 20 meczów, 15 punktów – słabo to wyglądało. Niby byliśmy w fazie grupowej Ligi Europy, ale pieniądze z awansu zainwestowaliśmy w transfery i te ruchy nie były trafione, generowały koszty. Musieliśmy sprzedać Luquinhasa, który miał jakąś wartość sprzedażową. Musieliśmy sobie sportowo poradzić, utrzymać się i budować silniejszy zespół, który biłby się o czołowe miejsca w ekstraklasie. Nie dałoby się zrobić tego młodymi piłkarzami, to ogromny ciężar i stres. Dlatego też mieliśmy przerwę w promocji młodych graczy z akademii. Ale utalentowanych graczy nam nie brakuje, tylko musi być do tego odpowiednie środowisko w pierwszym zespole, aby mogli zaistnieć. Ja chciałem stworzyć trzon zespołu, 16 zawodników o wysokiej jakości, którzy udźwignęliby wymagania jakie stawia nam otoczenie, kibice i jakie sami sobie stawiamy, co do wyników. I przy nich promować młodych graczy. Taka mocna kadra byłaby w stanie udźwignąć młodego chłopaka i z nim wygrywać mecze i zdobywać mistrzostwo Polski. Ajax czy PSV promują chłopaków, ale większość tych graczy pochodzi z transferów, a nie z akademii. Podobnie było w Brugii – jeden chłopak był z akademii, reszta z zewnątrz za 5-6 milionów. U nas też to się da zrobić, ale krok po kroku, pomalutku. Najpierw nabijmy rankingi, wzmocnijmy ligę, a później będziemy promować. Są jakieś priorytety. Gdybyśmy myśleli tylko o promocji to już dziś do pierwszego składu poszliby Rejczyk i Urbański. Może nie daliby nam takiej jakości jak Slisz w lidze, może odbiłoby się to stratą kilku punktów, ale za rok mielibyśmy na nich oferty po 5-6 milionów. Gdyby chodziło nam tylko o promocję, to zrobilibyśmy to. Tylko jakim kosztem? Takim, że nie gralibyśmy w pucharach, a jeśli nawet to na pewno nie w fazie grupowej. Głównym celem jest nie tyle sama promocja, ale zdobywanie trofeów i bycie poważnym handlowcem. 

- Zależy nam na tym, aby dziura sportowa między pierwszym a drugim zespołem nie była tak duża. Nie jest łatwo, bo pierwszy zespół cały czas się rozwija i jest coraz mocniejszy. Ten drugi zespół musi więc za tym nadążać. Jeśli co roku będziemy grać w fazie grupowej pucharów, to drugi zespół nie może grać w III lidze. Musi grać wyżej, lub musimy mieć jakiś klub partnerski lub lepszą współpracę na poziomie klubów I-ligowch. Idealnie byłoby rozwijać młodych graczy przez kluby ekstraklasy, tak jak ma to teraz miejsce z Igorem Strzałkiem, ale klubu z najwyższej klasy rozgrywkowej też chcą mieć w tym jakiś interes. Jest PRO Junior System to jest jakiś interes, ale trzeba ich jeszcze jakoś do tego zachęcić. Ale zaraz zniknie wymóg gry młodzieżowca i te kluby nie będą musiały być zainteresowane takimi zawodnikami. I plan jest taki, by 1-2 zawodników z każdego rocznika przeszło przez wypożyczenie i trafiło do pierwszego zespołu. 

- Czy Michał Kucharczyk zaraz będzie w pierwszym zespole? Chyba nie aspiruje do tego. Jak będzie w dobrej formie, będzie strzelał gole w każdym meczu, a nam będzie brakowało zawodnika na jego pozycji, to może tak. Ciekawa byłaby to historia, ale prawdopodobieństwo, że tak się stanie jest małe. 

Polecamy

Komentarze (432)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.