Domyślne zdjęcie Legia.Net

Jacek Zieliński: To będzie ciekawe spotkanie

Redakcja

Źródło: Gazeta Wyborcza

21.09.2007 03:30

(akt. 22.12.2018 04:08)

- Jak przed rozpoczęciem sezonu podano terminarz rozgrywek ekstraklasy, od razu zacząłem szukać, kiedy Korona zagra z Legią. Nie będę udawać - co tydzień jest ważny mecz, ale ten jest najważniejszy. Mam coś do udowodnienia. Nie żebym chciał się mścić. Ale pokazać, że coś jednak potrafię - mówi przed meczem z Legią Warszawa, trener Korony Kielce, <b>Jacek Zieliński</b>.
Jest pan zaskoczony, że Legia radzi sobie tak dobrze? Pozycja lidera, same wygrane, zaledwie jedna stracona bramka w siedmiu spotkaniach. - To, że Legia gra dobrze i wygrywa, absolutnie mnie nie zaskakuje. Wiedziałem, że ma duży potencjał. Ale faktycznie jestem zaskoczony, że aż tak jej idzie. Siedem zwycięstw, prowadzenie bez straty punktu - to osiągnięcia ogromne. Oczywiście są i dodatkowe okoliczności, jak bardzo dobry terminarz. Jednak trzeba to jeszcze umieć wykorzystać. Kolejne wygrane spowodowały, że zawodnicy zyskali wiarę i później mocno na niej pojechali. Zdecydowanie wygrali w Lubinie. W połączeniu z indywidualnymi umiejętnościami i wizją gry zaproponowaną przez trenera Urbana dało to znakomite wyniki. Sześć meczów bez straty gola to osiągnięcie osobne. - Za to dodatkowy szacunek. Chcę jednak przypomnieć, że za kadencji Dariusza Wdowczyka drużyna Legii też przez długi czas nie traciła bramek i miała nawet lepszą serię wygranych - tyle że nie na początku, ale w trakcie sezonu. To nie ta sama Legia, z której pan odchodził. Przede wszystkim pożegnano Surmę i Włodarczyka, kilku graczy sprzedano. - Przeanalizowałem dokładnie te zmiany, rozmawiałem ze znajomymi. I doszliśmy do wniosku, że Legia wcale się nie osłabiła, a przeciwnie - wzmocniła. Chinyama w ataku czy Ekwueme w pomocy wcale nie są gorsi od odstawionych, ale bardziej perspektywiczni. Czy Mucha jest gorszym bramkarzem od Fabiańskiego? Kiedy obaj byli w Legii, prezentowali równą formę. Raz lepszy był jeden, raz drugi. Przeważnie stawiało się na "Fabiana", bo wiadomo - to nadzieja polskiej piłki i reprezentant. Ta Legia jest silniejsza od tej z poprzedniego sezonu. Legia prowadzi, Korona jest trzecia. To dla was satysfakcjonująca pozycja? - Uważam, że miejsce na "pudle" byłoby dla nas sukcesem. Przecież apetyty na to ma wiele klubów - choćby Zagłębie Lubin, GKS Bełchatów, Lech Poznań czy nawet Górnik Zabrze. Nawet gdy kończył się poprzedni sezon, uważałem, że odwrót takich firm jak Legia czy Wisła jest chwilowy i oba kluby muszą wrócić do głównych ról w następnych rozgrywkach. Od Legii dzielą was tylko dwa miejsca, punktów natomiast aż osiem. - To kolosalna różnica. Dlatego do końca nie możemy być zadowoleni. Gdyby Legia tak się nie wysforowała, stawka byłaby wyrównana i nasze osiągnięcia też wyglądałyby lepiej. Co jest największą bolączką Korony? Mówi się, że gra defensywna. Słabo też jest na wyjazdach. - Nie chcę już gadać o tych wyjazdach, żeby zawodnicy nie traktowali tego jako wartości stałej. To znaczy, że tak jest i lepiej nie będzie. Nie chcę ciągle powtarzać frazesów, że wszędzie boiska i bramki są takie same. Muszą o tym się przekonać. Wygraliśmy w Chorzowie i to szło w dobrym kierunku. Ale potem znowu był słabszy mecz z Jagiellonią i jeszcze gorszy w Łodzi w Pucharze Ekstraklasy. W obronie mieliśmy kłopot, bo nawet w sparingach nie mogliśmy dwóch kolejnych spotkań rozegrać w takim samym ustawieniu. Przede wszystkim z powodu kontuzji przez dwa i pół tygodnia pauzował Hernani. Niedawno pozyskaliśmy Skerlę. Pokazał się nawet lepiej, niż oczekiwałem. Marcin Drzymont ostatnio przyznał, że jest w dobrej formie, bo przyjście Litwina zmusiło go do mobilizacji. Jednak to, jak naprawdę wygląda nasza obrona, zweryfikuje właśnie Legia. W siedmiu meczach strzeliła już 16 bramek. To będzie dla nas duże wyzwanie. Korona może być silniejsza nie tylko przez postępy w obronie. Macie jeszcze kilku zawodników, których obecność bardzo by się przydała. - Bardzo żałuję, że po kontuzji nie jest gotowy Krzysiek Gajtkowski. Trenuje dopiero od kilku dni i widzę, że tryska energią. Szkoda też, że nie w pełni sił jest Piotrek Świerczewski. Ma kłopoty z kręgosłupem. Już dochodzi do siebie, ale to wciąż nie ten Piotrek, którego wszyscy znają. Takie mecze jak z Legią wyzwalają u niego adrenalinę i wtedy jest jeszcze bardziej pożyteczny niż zwykle. Gdy graliśmy z Lechem, był prawdziwą "lokomotywą" zespołu. Niedawno był pan na stadionie Legii podczas sparingu z Jagiellonią Białystok. Drużyna trenera Urbana zagrała jednak w eksperymentalnym składzie. - Spodziewałem się tego. Ale to była dobra okazja, by przyjrzeć się takim zawodnikom jak Martins Ekwueme. Trener Urban robi roszady w składzie, więc na sto procent nie można być pewnym, kto wybiegnie na mecz z Koroną. Byłem ciekaw, czy tamci zawodnicy drugiego planu zagrają z zaangażowaniem. Jednak wielkich zmian w składzie Legii nie można raczej się spodziewać. We wtorek dublerzy niespecjalnie spisali się w spotkaniu Pucharu Ekstraklasy z Ruchem. - Tak jak i nasi z Widzewem. Jestem zdania, że w każdych rozgrywkach trzeba dawać z siebie jak najwięcej. Trzeba dążyć do tego, by jak najczęściej wygrywać. Na razie jednak trenerzy swoje, a zawodnicy swoje. Wciąż w ogólnym przekonaniu liczy się przede wszystkim liga. Jest pan spragniony zwycięstw. Ciągle żal, że Legia nie dała szansy? - Ależ ja już dostałem w Legii szansę! Wtedy, kiedy bez żadnych doświadczeń po raz pierwszy prowadziłem drużynę. W ubiegłym sezonie faktycznie trudno powiedzieć, abym ją dostał. Wtedy przyszła propozycja nie do odrzucenia. Odszedł trener, byłem pracownikiem klubu i przejąłem Legię w trudnym momencie. Ponieważ jestem na początku kariery, gdyby się nie udało, to mógłby być dla mnie gwóźdź do trenerskiej trumny. Ostatnio Dariusz Wdowczyk w tygodniku "Piłka Nożna" zarzucił panu nielojalność. Mówił, że jako poprzedni pierwszy trener, który musiał zostać jego asystentem - a dla niego był to błąd, że zgodził się na taki układ - nie współpracował pan tak, jak powinien. - Po odejściu z Legii zastanawiałem się, jakie były powody, że nie zaproponowano mi kolejnej asystentury. Myślałem tak: Wyniki? Pod moim kierunkiem Legia wygrała siedem z dziesięciu meczów, a mogłoby nawet być lepiej, gdyby okoliczności ciut bardziej sprzyjały. Teraz wiem, co o mnie opowiadano. I już wiem kto. Nie liczyłem, że nadal będę pierwszym trenerem, ponieważ dyrektor sportowy Mirosław Trzeciak nie rozmawiał ze mną o perspektywach - o tym, jak powinien wyglądać zespół i na co liczę. Spodziewałem się jednak, że będę miał możliwość pracy z pierwszym zespołem, a nie z chłopcami przewidzianymi do gry w Młodej Ekstraklasie. Nie chcę komentować wypowiedzi Darka Wdowczyka. Powiem tylko tak, że współpraca zależy nie od jednej, ale od dwóch stron. U Darka zawsze było tak, że jak przychodziły sukcesy, to wypinał pierś. Jak było źle, to winne były okoliczności i wszystko inne. Tylko nie on. Zanim zostałem trenerem, doświadczeni w tym fachu ostrzegali - mamy to, co jest fascynujące, czyli pracę i możliwości szkoleniowe. Ale jest także otoczka. Zobaczysz, jak będą kopać doły. Są ludzie, którzy potrafią otaczać się zwolennikami - kolegami trenerami, działaczami, menedżerami czy nawet dziennikarzami. Ja jako trener dopiero zaczynam i widzę, że wiele jeszcze będę musiał zobaczyć. No to po prostu - jak Korona ma ograć Legię? - Nie chciałem robić halo przed meczem w PE z Widzewem. Natomiast od środy pracujemy bardzo pod kątem meczu z Legią. Chcemy być gotowi na każdy wariant, niezależnie od tego, czy Legia zagra ofensywnie, czy defensywnie. Jedno jest pewne - to będzie ciekawe spotkanie. Rozmawiał: Maciej Weber

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.