News: Jak zapamiętamy Stanisława Czerczesowa?

Jak zapamiętamy Stanisława Czerczesowa?

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

02.06.2016 08:58

(akt. 07.12.2018 14:40)

Piłkarze na portalach społecznościowych podziękowali za współpracę trenerowi Stanisławowi Czerczesowowi, klub zrobił to w specjalnym komunikacie. Ja w imieniu swoim i serwisu również pragnę podziękować. Rosjanin zakładał maskę na konferencjach prasowych, rugał tam dziennikarzy, dostało się każdemu, kto regularnie uczęszczał na spotkania ze szkoleniowcem. Każdy, kto miał do siebie odrobinę dystansu to rozumiał, nie obrażał się. Show musiał trwać! Czerczesow skupiał na sobie uwagę mediów i kibiców, zdejmując przy tym presję z piłkarzy. Ale prawdziwy obraz szkoleniowca z Osetii był zupełnie inny. To bardzo inteligentny i rzeczowy facet, z którym o wszystkim można było porozmawiać. Oczywiście w oryginalny sposób, ale jednak.

Miałem możliwość współpracować z trenerem przez miesiąc codziennie na zgrupowaniach na Malcie. Rosjanin widząc dziennikarzy miał taką minę, jakby chciał zabić. Gdy po jednym treningu szedł w moim kierunku i wskazując palcem spytał złowrogo tłumacza czy to ten, aż ciarki przeszły po plecach. Okazało się, że spokojnie wytłumaczył co wykonywali dnia poprzedniego, bo doczytał się pewnej nieścisłości w tekście. Powiedział też, by o wszystko pytać, a on zawsze chętnie odpowie. I tak było, poświęcał swój czas, rozumiał naszą pracę i w żaden sposób jej nie ograniczał swoimi zasadami. Wychodził z założenia, że znamy granice, której nie można przekroczyć i tego nie zrobimy. Naprawdę od tej strony współpraca z trenerem i jego sztabem była czystą przyjemnością.


Lecąc na zimowe zgrupowania byłem pełen obaw o sposób przygotowań do sezonu, o to jak piłkarze zniosą zapowiadane obciążenia, czy nie skończy się to plagą kontuzji. Jednak wszystko było robione z głową. Zawodnicy ciężko pracowali, ale gdy już dochodzili do granicy i słaniali się na nogach, wtedy sztab modyfikował zajęcia, odpuszczał, a gdy piłkarze łapali oddech ponownie przykręcał śrubę, a legioniści pokonywali kolejne progi i niemożliwe stawało się realne. Oczywiście nie każdy organizm to wszystko zniósł, kłopoty mieli szczególnie młodzi, którzy nigdy wcześniej tak nie ćwiczyli. Jednak we współpracy ze sztabem medycznym udało się – nie było żadnych przewlekłych urazów spowodowanych reżimem treningowym.


Był czas na pracę nad siłą, był czas na pracę nad grą obronną – pressing, wymiana pozycji. Zabrakło taktyki, schematów taktycznych, gierek ofensywnych i stałych fragmentów gry. Sam Czerczesow przyznał nam, że brakowało mu trzeciego zgrupowania, co w Rosji jest normą, aby popracować właśnie nad tymi rzeczami. Potem w lidze było to widać. W kolejnych spotkaniach brakowało gry kombinacyjnej, wypracowanych schematów i zagrożeń po rzutach wolnych czy rożnych. Wiadomo, że w końcówce sezonu nie było czasu aby nad tym popracować, ale początkowo między meczami sztab mógł sobie pozwolić na pełne mikrocykle treningowe. Mimo wszystko nie widać było pracy nad wspomnianymi aspektami. Legioniści grali w każdym spotkaniu tak samo. Siła ofensywna opierała się na przechwycie blisko bramki rywala, dwóch podaniach i strzale na bramkę. Przeciwnicy ligowi nauczyli się grać z Legią, stosowali taka samą broń i Legia miała problemy – głównie na wyjazdach.


Dostrzegli to dziennikarze, dostrzegli kibice i również włodarze klubowi. Oczywiście każdy doceniał wyniki oraz zdobyte trofea, ale zaczęto się zastanawiać, czy w kolejnym sezonie trener będzie potrafił coś dołożyć do tego, co już zostało wypracowane i zaskoczyć czymś przeciwników. Dał temu wyraz współwłaściciel Legii Dariusz Mioduski w rozmowie z naszym serwisem. - Na początku wyglądało to lepiej, bo zaskoczyliśmy  przeciwników, mieliśmy więcej swobody. Bardzo szybko, zresztą podobnie jak w przypadku Berga, rywale nauczyli się nas i zaczęli stosować te same metody. Wysoki pressing stał się bardzo modny, bo to działało. Mecze stały się o wiele bardziej fizyczne, brakowało gry w środku pola. Teraz pytanie, co można dalej robić? Musimy mieć wyższą jakość oraz ludzi potrafiących rozegrać piłkę i  przetrzymać ją w środku pola – mówił.


Niestety, podobnie jak wcześniej trener Jan Urban, szkoleniowiec z Osetii był oporny na sugestie Legii w sprawie zmian w stylu gry, w kwestii poszerzenia sztabu czy wizji współpracy z legijną akademią. Dodatkowo władzom mogło się nie spodobać naciskanie na transfery w dość oryginalny sposób. Czerzcesow wystawiając rezerwowych na spotkanie z Lechią z jednej strony dał odpocząć najważniejszym graczom przed kluczowym starciem z Pogonią, a z drugiej dał jasny sygnał właścicielom – jeśli chcecie wyników potrzebne są wzmocnienia. Dodatkowo w pierwszym sezonie Rosjanin zgodził się na niższe uposażenie – rozumiał, że na klubie ciąży konieczność spłacania Henninga Berga. Teraz zażądał konkretnej podwyżki – osiągnął sukces, sprawdził się, a Norweg znalazł nowego pracodawcę. Wszystkie warunki były spełnione.


Wydawało się, że klub i trener się targują, że nikt nie będzie chciał zmieniać trenera, który zdobył z klubem dublet, czyli wykonał w stu procentach postawione przed nim zadanie na 100-lecie. A jednak nie doszło do porozumienia. Czerczesow do końca podkreślał, że chce zostać, że wykazuje dobrą wolę, a mimo to postanowiono pożegnać się z Rosjaninem.


Zmiana, jak zawsze jednych cieszy, innych smuci. Część piłkarzy, nawet tych grających w pierwszej jedenastce, źle się czuła, nie odnajdywała w takim stylu gry, myślała o odejściu. Pozostali, na których trener wyraźnie postawił, będą tego rozstania żałować. Nowy szkoleniowiec Besnik Hasi jest postacią ciekawą i z pewnością wartościowym szkoleniowcem. Przychodzi z zespołu lepszego od Legii i z ligi lepszej od Ekstraklasy. Gdy tylko rozstał się z Anderlechtem, dyrektor sportowy Michał Żewłakow zaczął wydzwaniać do niego i jego menedżera. Były rozterki, czy nie będzie to krok do tyłu, było też zainteresowanie ze strony Galatasaray. Mimo to, „Żewłak” zdołał przekonać byłego kolegę z boiska. Z pewnością jest to bardzo ciekawy ruch. Ryzykowny, ale jak mawia prezes Bogusław Leśnodorski - kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana. Sporo jednak w ostatnim czasie zmian na stanowisku trenera i zmian kierunków rozwoju, przygotowań, sposobu i stylu gry. To może niepokoić.


Trenerowi Czerczesowowi należą się jednak podziękowania za wykonana robotę. Cel został osiągnięty. Puchar Polski i mistrzostwo kraju dały sporo radości każdemu kibicowi Legii. Zostanie zapamiętany jako trener rządów silnej ręki, który potrafił wszystko i wszystkich podporządkować zwycięstwom.

Polecamy

Komentarze (64)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.