News: Jakub Arak, czyli strzelec wyborowy

Jakub Arak, czyli strzelec wyborowy

Piotr Jóźwiak

Źródło: Legia.Net

12.04.2013 19:03

(akt. 09.12.2018 22:47)

Codziennie rano, zanim wyjedzie do Warszawy z rodzinnego Zalesia Górnego, w najbliższym kiosku kupuje Przegląd Sportowy. Co niedzielę siada przed telewizorem, żeby obejrzeć Ligę + Extra. Zdaniem kolegów, od kilku lat nie opuścił ani jednego odcinka. Zna na pamięć wszystkie wyniki z Mistrzostw Świata w Korei i Japonii, mimo że w chwili, gdy Figo, Pauleta i spółka niemiłosiernie karcili naszych piłkarzy, miał tylko 7 lat, a za sobą pierwszą klasę podstawówki. Umie liczyć. Kiedy uczył się w gimnazjum, zdał podstawową maturę z matematyki na 100 proc. W szkole o rok przed rówieśnikami, na boisku o krok przed obrońcami. Zawsze tam, gdzie spadnie piłka. Kuba Arak, strzelec wyborowy.

Nie sposób nazwać go odkryciem. Na Łazienkowską trafił siedem lat temu z Victorii Głosków, za sprawą Dariusza Banasika – obecnego szkoleniowca Młodej Legii, który wówczas prowadził w akademii rocznik 1995. Araka piłka szukała w polu karnym od zawsze. Każdy kolejny sezon kończył z dorobkiem kilkudziesięciu goli, zresztą prawdopodobnie jest najskuteczniejszym napastnikiem w 12-letniej historii legijnej szkółki. Prawdopodobnie, bo w Legii takiej statystyki nikt nie prowadzi, są wyłącznie roczne sprawozdania.  

 

- W polu karnym z gówna miód wyciska – w ten dość obrazowy sposób trener Jarosław Wójcik wielokrotnie podsumowywał występy Araka, co zawodnicy wspominają ze śmiechem. Ta opinia najlepiej oddaje jego styl gry. Nie drybluje, nie jest ani boiskowym lekkoatletą, ani potężnie zbudowaną „dziewiątką”. O dziwo lepiej strzela bez przyjęcia, niż ze stojącej piłki. Kiedy bawi się nią na rozgrzewce, koledzy często docinają mu, prosząc, by zginał kolana. Nie obraża się, lubi „szyderę”, ale woli poczekać na pierwszy gwizdek sędziego. Ma świetne wyczucie w polu karnym, dzięki czemu w każdym meczu potrafi znaleźć się w kilku sytuacjach podbramkowych. I jeszcze jedno – gra głową. Już teraz klasa Marka Saganowskiego, naprawdę.

 

Ze względu na niezbyt efektowną grę, mimo smykałki do strzelania goli, dotąd Arak pozostawał w cieniu. W trampkarzach fachowcy zachwycali się Aleksandrem Jagiełłą i Rafałem Parobczykiem, natomiast w rok starszej drużynie często siedział na ławce. Właśnie jako rezerwowy, w lipcu 2011 roku, pojechał na mistrzostwa Polski juniorów młodszych, z których legioniści wrócili ze srebrnymi medalami. Kuba, z dorobkiem 4 bramek, został królem strzelców, pozostawiając w pokonanym polu między innymi Arkadiusza Milika. Nie wystarczyło, by zostać bohaterem. Świetnie spisał się również Jagiełło i to o nim zrobiło się głośno.. Ale Kuba nie przestawał strzelać. Wraz z kolejnymi bramkami nieśmiało patrzył w kierunku Młodej Legii. Wreszcie, zimą dołączył do drużyny, jednak przy taktyce z jednym piłkarzem w linii ataku, na ligę był opcją numer trzy-cztery. Koło zapasowe z perspektywami na następny sezon.


 

Grając na przemian – raz w Młodej Legii, raz w najstarszej drużynie akademii – uzbierał w sparingach 12 goli, do tego dołożył kolejne dwa w ligowym starciu z Jagiellonią. Nie uszło to uwadze Banasika, więc zaproponował transakcję wiązaną – jeśli w derbach „wciśniesz” Polonii hattricka, ja dam ci zadebiutować w Młodej Ekstraklasie. Do przerwy Arak trafił dwukrotnie, jednak po zmianie stron piłka długo nie chciała mu wpaść do siatki. Udało się dopiero w przedostatniej minucie, po imponującym, mierzonym strzale. Trener słowa dotrzymał. Tydzień później, w Lubinie, wpuścił go w 55. minucie, przy prowadzeniu gospodarzy 1:0. Ostatecznie legioniści roznieśli Zagłębie aż 4:1, a Arak zdobył dwie bramki. Idealny prezent na 18. urodziny, które obchodził kilka dni wcześniej.


 

- Nie, te gole w debiucie to nie dlatego, że jeszcze go trzymało po osiemnastce – żartują koledzy z zespołu. – Dziewczyna go pilnuje, od trzech lat ta sama. A on nie lubi alkoholu, chyba w ogóle nie pije. Bo studniówka się nie liczy, prawda? – docinają.  Na potwierdzenie tych słów, w swoim drugim występie w Młodej Ekstraklasie, znów trafił. Łączny bilans – 3 gole w 80 minut i w sumie 20 goli w tym roku kalendarzowym – musi robić wrażenie. Banasik już zapowiedział, że w kolejnym spotkaniu Arak zagra od początku. Jaka jest tajemnica zabójczej skuteczności? Znajomi śmieją się. Kuba w dniu poprzedzającym mecz nie robi ani pompek, ani pajacyków, bo „wchodzą” mu w mięśnie czworogłowe.  Inni zwracają uwagę, że na boisku ciągle jest w ruchu. Myśli.

 

Jaki to piłkarz, ten Arak? Do kogo go porównują? Solskjaer. No, może być i Rudniew. Nawet, jeśli nie trafi piłki wolejem, ta odbija mu się od pięty. I wpadnie do siatki, a o to przecież chodzi…

Polecamy

Komentarze (12)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.