Jakub Czerwiński: Obowiązkowa wygrana z Bruk-Betem
08.12.2017 22:30
Jak się czujesz po kontuzji stawu skokowego?
- Z moim zdrowiem wszystko jest w porządku. Czuję się bardzo dobrze i jestem gotowy do gry.
Wracasz do formy?
- Tak, można tak powiedzieć. Trenuję na sto procent i jestem przygotowany na występ od pierwszych minut.
Kontuzja przytrafiła się w momencie najgorszym dla ciebie? Łapałeś wiatr w żagle, zagrałeś w trzech ligowych meczach z rzędu, dorzuciłeś niezły występ z Astaną...
- Niestety, taka jest piłka nożna. Kontuzje są wkalkulowane w ten sport. Wydaje mi się, ze nie ma odpowiedniego momentu na uraz. Można stwierdzić, że moja sytuacja w drużynie klarowała się na taką, jaką bym sobie życzył.
Jakie myśli towarzyszyły w czasie rehabilitacji?
- Miałem dużą motywację, by szybko wrócić do zdrowia. Mecze, które udało mi się rozegrać przed kontuzją, były takim pozytywem zachęcającym do wytężonej pracy. Dzięki naszym fizjoterapeutom, którzy wykonali kawał dobrej roboty, udało się dojść do zdrowia.
Czułeś dyskomfort po powrocie do zdrowia? Wróciłeś na boisko - najpierw w meczu rezerw, a potem w spotkaniu z Bytovią.
- Nie ukrywam, że pierwsze spotkanie było dla mnie trudne, ze względu na długą przerwę. Gdzieś z tyłu głowy siedziały myśli związane z kontuzją. Troszeczkę obawiałem się o zdrowie. Podobnie było w Pucharze Polski, chociaż ten występ zaliczyłem już po dłuższym czasie na treningach. Z każdymi kolejnymi zajęciami jest tylko lepiej. Teraz już w ogóle nie myślę o tej kwestii.
Byłeś przez wiele lat zawodnikiem Bruk-Betu. Jak wspominasz to, czego doświadczyłeś w czasie gry w zespole z Niecieczy?
- W Niecieczy spędziłem cztery lata i było to jeszcze na pierwszoligowych boiskach. Bardzo dobrze wspominam ten czas. Działacze Termaliki zaufali mi, podpisując ze mną umowę na cztery lata, a ja robiłem po prostu to, co do mnie należało. Dzięki temu rozwijałem się, bo miałem możliwość grania i zbierania cennego doświadczenia. Dla młodego zawodnika to najważniejsze.
Śledzisz to, co dzieje się w twoim byłym zespole?
- Tak, śledzę losy wszystkich moich byłych drużyn i dużo zmieniło się od mojego odejścia - począwszy od stadionu, całej infrastruktury, po zespół i sztab szkoleniowy. Trudno jest mi na tę chwilę ocenić drużynę z Niecieczy, ponieważ z kadry, w której ja byłem, pozostało dwóch, może trzech zawodników. To inna drużyna, ale wierzę, że nasi analitycy dobrze rozpracowali naszych najbliższych rywali.
Spodziewałeś się, że drużyna z tak małej miejscowości może rozwinąć się do takiego stopnia, aby z powodzeniem występować w Ekstraklasie i zajmować wysokie lokaty?
- Wierzyłem w to, ponieważ kiedy grałem w Bruk-Becie, to z roku na rok walczyliśmy o awans do Ekstraklasy. Ambicje prezesów były bardzo wysokie, a ja byłem przekonany, że Termalice uda się w końcu awansować na wymarzony najwyższy poziom. Przyczyniło się do tego wiele starań władz niecieczańskiej ekipy. Sporo zrobiono, aby znaleźć się w tym miejscu, w którym obecnie są. Nie brakowało osób mówiących, że futbol szybko znudzi się w Niecieczy, ale jest wręcz przeciwnie! Szefowie klubu chcą osiągać coraz więcej, co pokazuje, jak ambitne osoby tworzą klub.
Legia, pomimo że ostatni raz przy Łazienkowskiej wysoko wygrała z Termaliką, nie ma zbyt dobrych statystyk w starciach z drużyną "Słoników". Jesienią "Wojskowi" przegrali w Niecieczy 0:1. Ogólnie można zaobserwować tendencję, że Legia często gubi punkty właśnie w spotkaniach z tymi maluczkimi, jak chociażby ostatni remis z Sandecją Nowy Sącz. Dlaczego tak się dzieje?
- Prawda jest taka, że nie da się wygrać wszystkich meczów w sezonie. Te słabsze momenty się zdarzają. Zgubienie punktów przez Legię z rywalem z dolnej części tabeli lub właśnie takim, jak Bruk-Bet, jest wydarzeniem, o którym wiele mówi się w mediach. Nie ma jednak wątpliwości, że naszym obowiązkiem jest wygrywanie takich spotkań.
Na kogo najbardziej będzie musiała uważać Legia w sobotnim meczu?
Myślę, że drużyna Bruk-Betu to dzisiaj przede wszystkim dobry kolektyw. Do Niecieczy przyszedł niedawno trener Bartoszek, który wszystko poukładał w całość i nieźle to funkcjonuje. Mimo ostatniej porażki Termaliki w Lubinie, musimy bardzo poważnie podejść do tego meczu i być gotowi na 90 minut ciężkiej pracy.
A czeka Was tym bardziej trudny mecz, ponieważ po pięciu ligowych zwycięstwach z rzędu znowu zanotowaliście gorszą serię - najpierw porażka w Kielcach, a ostatnio remis z Sandecją. To normalna kolej rzeczy czy można to nazywać kryzysem?
- Na pewno nie jest to normalna kolej rzeczy, bo oczywiście chcielibyśmy wygrywać każdy kolejny mecz i to moglibyśmy traktować, jako tę normalną kolej rzeczy. Zdarzyło się spotkanie z Koroną, którego losy mogły potoczyć się zupełnie inaczej. Mecz z Sandecją również mógł się zakończyć zdobyciem przez nas kompletu punktów, ale wywieźliśmy remis. Stało się, jak się stało, a teraz mamy obowiązek wygrać z Bruk-Betem oraz zdobyć komplet punktów do końca roku.
W obliczu ostatnich problemów zdrowotnych Michała Pazdana i Inakiego Astiza widzisz dla siebie szansę występu w sobotnim meczu?
- O to już trzeba pytać trenera (śmiech). Tak jak powiedziałem na samym początku - jestem gotowy!
Plan na sobotę...
- Przede wszystkim zwycięstwo.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.