Jakub Jędrasik: Robię swoje
12.01.2023 10:30
Jakie to uczucie strzelić cztery gole w jednym meczu?
– Przyjemne. Możliwe, że do tej pory był to mój najlepszy mecz w życiu. Po pierwszej bramce chciałem zdobyć drugą, potem trzecią, ostatecznie zatrzymałem się na czterech. Cała drużyna pracowała na te gole, jestem wdzięczny chłopakom, bo to efekt dobrego nastawienia zespołu.
Ile razy je oglądałeś?
– Nie będę ukrywał, trochę powtórek obejrzałem. Po spotkaniu otrzymałem dużo wiadomości od znajomych. To dla mnie mobilizacja, żeby stawać się lepszym.
Po występie z Błonianką towarzyszyła ekscytacja?
– Nie chciałem zbytnio zawracać sobie głowy tym meczem. Wiadomo, było fajnie przez weekend, tuż po spotkaniu, ale próbowałem się już skupiać na kolejnej grze. Nie czułem sensu, by przesadnie rozmyślać o wspomnianym występie.
Dwie z czterech bramek zdobyłeś po uderzeniach z dystansu, czyli jednym z elementów, który cię wyróżnia. Jak nad nim ćwiczyłeś?
– Gdy byłem mały, to tata zabierał mnie na boisko, stawał na bramce, a ja strzelałem. To wyszło samo z siebie, bez większej praktyki, treningów. Potem, gdy zacząłem trenować, oczywiście doszkalałem swoje umiejętności i zacząłem nabierać właściwych nawyków. Nie boję się uderzać z dystansu zarówno prawą, jak i lewą nogą.
Ta umiejętność też nie wymagała większej pracy?
– Pamiętam, że w trakcie obozu z SMS-em Łódź, w którym wcześniej występowałem, naciągnąłem pachwinę w prawej nodze. To sprawiło, że przez prawie całe zgrupowanie korzystałem praktycznie tylko z lewej nogi, która stała się lepsza i od tamtej pory lepiej mi się jej używa. Obie są na podobnym poziomie.
Jakie masz atuty poza uderzeniem i grą obiema nogami?
– Drybling i szybkość to elementy, które staram się jak najczęściej wykorzystywać w trakcie meczu. Wydaje mi się, że przełomem, który sprawił, że stałem się bardziej dynamiczny, okazał się pierwszy lockdown spowodowany pandemią koronawirusa, gdyż wtedy bardziej skupiłem się na sile, wzmocniłem ciało.
Co należy do twoich mankamentów?
– Na pewno praca w defensywie. Praktycznie każdy trener mi powtarza, że ten aspekt jest u mnie do poprawy, bo moja postawa ma wpływ na ustawienie całej drużyny. Wiem, że nie jestem w tym dobry, ale staram się to ćwiczyć i mam nadzieję, że za niedługo będzie o wiele solidniej. Choć i tak uważam, że od transferu do Legii zrobiłem spory progres w obronie. Na początku wyglądało to jak wyglądało, lecz teraz sądzę, że jest zdecydowanie lepiej.
Gdy popełnię błąd, to próbuję pomóc w defensywie. W SMS-ie byłem takim zawodnikiem, który przeważnie atakował i nie miał w zwyczaju bronić. W Legii mnie tego nauczono. Zdarza się, że czasami nie wrócę do obrony, ale jak najczęściej staram się to robić, odbierać piłkę.
Gdy nie wracasz do obrony, to dzieje się to przez brak sił, nawyk gry ofensywnej?
– Nie wiem, czy to kwestia braku sił. Staram się nad tym pracować, by za każdym razem wracać do defensywy. To bardzo ważne.
W czym chciałbyś się jeszcze polepszyć?
– W grze głową, która nie jest moją mocną stroną. To potrzebny element, mimo że zazwyczaj z niego nie korzystam, bo np. przy stałych fragmentach zostaję na przedpolu albo dośrodkowuję. Jednak czasami są sytuacje, w których powinienem główkować, a tego unikam, starając się uderzyć nogą.
W jakich aspektach widzisz postęp?
– Z trenerami dużo pracujemy nad taktyką. W SMS-ie patrzyłem tylko na siebie i skupiałem się na własnych zadaniach, a teraz musimy wiedzieć, jak funkcjonować jako zespół.
Stałem się także dojrzalszym człowiekiem, zawodnikiem, ale to chyba naturalne. Jeśli chodzi o kwestie piłkarskie, to np. zwracam uwagę na rozciąganie się, regenerację. Według mnie to bardzo ważne, by po treningu poświęcić 10 minut na rolowanie. W SMS-ie to zaniedbywałem, a w Legii mam świadomość, że jak tego nie wykonam, to mogę złapać niepotrzebne kontuzje. Z kolei w życiu codziennym zaczęło mi się łatwiej rozmawiać z innymi osobami.
Ale rozmowy w trakcie czy po meczu z ŁKS-em II, przegranym aż 0:7, do najłatwiejszych pewnie nie należały. Co się stało, że to spotkanie tak się skończyło?
– Źle weszliśmy w mecz, zagraliśmy poniżej oczekiwań. W przerwie zostałem zmieniony, co uważam za zasłużoną decyzję.
W pierwszej części gry ŁKS sfinalizował praktycznie wszystkie akcje.
– Gdybyśmy wykorzystali 100-procentową sytuację, w której mogłem asystować, i złapali kontakt przy wyniku 0:2, to może mecz potoczyłby się inaczej. Tak się nie stało. Byliśmy bezradni, nie wiedzieliśmy, co zrobić. To mecz, który szybko wybiłem z głowy, przestałem o nim myśleć.
W jaki sposób ci się to udało?
– Z pomocą mojej pani psycholog. Nie było sensu trzymać tego w głowie, zaśmiecać jej tą kwestią, bo po co? Starałem się myśleć o kolejnym meczu, robić wszystko, by dobrze zagrać, tym bardziej, że spotkanie z Unią w Skierniewicach zacząłem z ławki. Chciałem pokazać trenerowi, że moje miejsce jest w wyjściowym składzie. Mimo że nie strzeliłem gola, to starałem się być aktywny na mojej stronie. Było parę sytuacji, które mogliśmy zamienić na bramkę. Odpowiednio zareagowaliśmy po laniu od ŁKS-u, pokazaliśmy, że potrafimy grać, lecz niestety przegraliśmy.
Od kiedy współpracujesz z psycholog?
– Od około pół roku. Widać efekty – nie mówię jedynie o reakcji po meczu z rezerwami ŁKS-u, lecz całościowo. Każdy zawodnik może mieć umiejętności, ale jak nie dojedzie mentalnie, to trudno, by stał się niezłym piłkarzem. Pracuję nad tym, żeby głowa została w tym samym miejscu.
Zahaczyliśmy o łomot z ŁKS-em II, to wspomnijmy też o innej wysokiej porażce, czyli 0:5 z Wisłą Kraków w Pucharze Polski.
– Był to pierwszy mecz z drużyną z wyższej ligi, towarzyszyło trochę stresu. Miałem akcję, po której mogłem strzelić gola. Pożyteczne doświadczenie, które pokazało mi, nad czym muszę jeszcze pracować i jak grają zawodnicy z ekstraklasową przeszłością.
Pożyteczne doświadczenie złapałeś także w całej rundzie jesiennej.
– To prawda, choć nie ukrywam, że jeśli chodzi o całą drużynę, to za nami dość słaba runda. Rywalizujemy o wejście do II ligi, a na tę chwilę nasza pozycja nie jest zadowalająca. Szkoda, że jesień tak się potoczyła. Mam nadzieję, że wiosna okaże się lepsza.
Macie 10 punktów straty do lidera. Trudno będzie to odrobić.
– Jesteśmy Legią Warszawa. To trochę wstyd, że po pierwszej części sezonu nie jesteśmy przynajmniej na podium. Musimy prezentować się lepiej.
Ty już część potencjału pokazałeś. Za tobą pozytywna jesień.
– Adaptuję się do piłki seniorskiej. Szkoda, że po meczu z Błonianką nie udało się podtrzymać formy strzeleckiej.
Czułeś różnicę między juniorami a seniorami?
– Wiadomo, że na początku był przeskok, gdyż dostrzegłem m.in. o wiele wyższą kulturę gry, ale szybko się przyzwyczaiłem.
Gra kontaktowa w defensywie jest potrzebna, ale gdy przebywam w ofensywie, drybluję, to staram się jej unikać. Nie zdarzyło się jeszcze, żeby ktoś mnie porządnie staranował, więc nie odczułem zbytniej różnicy fizycznej.
Jesteś w Legii od lipca 2021 roku. Pierwszą rundę spędziłeś w U-17, drugą w juniorach starszych, a teraz masz za sobą występy w III lidze. Płynnie pokonałeś dotychczasowe szczeble.
– Myślę, że to też zasługa tego, iż chcę się rozwijać. Po cichu pracuję.
Możesz lekko uchylić, jak wygląda ta praca?
– Wiadomo, że trening piłkarski nie odbywa się jedynie na murawie. Jak zawodnik będzie korzystał tylko z 1,5-godzinnych zajęć boiskowych, to zbyt wiele w piłce nie zdziała. Pracuję o wiele więcej.
Spodziewałeś się, że zapukasz do drzwi "jedynki"? Niedawno zostałeś włączony do treningów, obecnie jesteś na obozie w Turcji.
– Na pewno się spodziewałem, ale nie, że stanie się to od razu. Gdy przychodziłem do zespołu U-17, to myślałem tylko o jak najszybszym awansie do U-18, a potem do rezerw. Gdy wylądowałem w "dwójce", to podejście się nie zmieniło – dążyłem do tego, by błyskawicznie trafić do pierwszej drużyny. I dalej dążę, bo na razie jedynie trenuję z "jedynką", nie jestem w niej na stałe.
Jak wrażenia po początkowej pracy z pierwszym zespołem?
– Przyjemne, bardzo mi się tu podoba. Inny poziom, o wiele większa kultura gry niż w rezerwach. Fajnie, że w zespole jest sporo obcokrajowców, bo mogę też używać języka angielskiego, który muszę poprawić.
Stawiasz sobie krótkoterminowe cele związane z "jedynką"?
– Nie lubię stawiać sobie celów. Staram się pracować na 100 procent, nie myśleć o dalekiej przyszłości, tylko o teraźniejszości.
Jak to się stało, że zacząłeś grać w piłkę? Kto zainteresował cię tym sportem?
– Tata. Od małego, gdy wracałem z przedszkola, zawsze zabierał mnie na boisko i graliśmy. Na pierwszy trening drużynowy poszedłem jako 4-latek. Miało to miejsce w Widzewie Łódź, u trenera Adriana Sokołowskiego, którego wspominam niezwykle dobrze. To szkoleniowiec, z którym mam kontakt do dziś, mogę go nazwać bardzo bliskim wujkiem, mocno mi pomaga.
Kiedyś też pływałem. Mam medale mistrzostw Łodzi, ogólnopolskie osiągnięcia. W pewnym momencie musiałem wybrać między pływaniem a piłką. Wybrałem to drugie i nie żałuję.
Jak wyglądały twoje przenosiny z SMS-u Łódź do Legii? Co mogło zadecydować o transferze?
– Pamiętam, że my, jako SMS, graliśmy ze Zniczem Pruszków w Centralnej Lidze Juniorów do lat 17. Strzeliłem dwa gole, a mecz oglądała pewna osoba z Legii, która powiedziała, że "Wojskowi" mnie chcą. Bardzo się ucieszyłem, nawet się nie zastanawiałem. Podpisałem kontrakt ze stołecznym klubem i nie żałuję tego ani trochę.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.