News: Jakub Rzeźniczak: Nie zamierzam się usprawiedliwiać

Jakub Rzeźniczak: Nie zamierzam się usprawiedliwiać

Marcin Szymczyk

Źródło: legia.com

09.11.2015 09:33

(akt. 07.12.2018 18:58)

- Użalanie się nad sobą nic nie daje, do każdego problemu trzeba podejść z otwartą głową i wierzyć, że zmiana na lepsze jest możliwa. Natomiast jeśli pytasz o to, czy dziś wrzuciłbym tę samą fotkę na Instagrama po porażce z Piastem, to pewnie nie. Po przegranym meczu z Piastem czekał nas ważny mecz w Kijowie z Zorią Ługańsk. Profesjonalny piłkarz musi zostawiać porażki i błędy za sobą, choćby nie wiem jak bolały – wyciągać z nich wnioski, ale nie rozpamiętywać ich. To miałem na myśli, a po prostu zapomniałem, że u kibiców cykl spuszczania wkurzenia po przegranym meczu jest dłuższy. Trzeba to zrozumieć i uszanować, a najlepiej sprawić, by kibice nie musieli się tak często frustrować, jak w tym sezonie - mówi Jakub Rzeźniczak w rozmowie z legia.com.

Faktycznie, słabo :(


- No tak, Snapchat. Głupio wyszło, czasami lepiej jest odłożyć telefon komórkowy zanim się kliknie „wyślij”.


Nie masz wrażenia, że po raz kolejny wpadasz w pozaboiskowe tarapaty przez media społecznościowe?


- Na pewno piłkarze, którzy nie udzielają się w Internecie mają łatwiej, bo nie mogą popełnić tam żadnego błędu. Wielokrotnie powtarzałem, że od samego początku mojej przygody w mediach społecznościowych udzielam się tam samodzielnie. Jestem aktywny, staram się być naturalny – lubię kontakt z kibicami pod każdą postacią. Czasami na pewno popełniam błędy...


Twoich błędów jest w tym sezonie wyjątkowo sporo.


- To prawda (milczenie). Każdy z nich mnie nieprawdopodobnie wkurza. Wszyscy wiemy, że gramy poniżej oczekiwań. Chociaż trener Czerczesow mówi, że bramki strzelamy i tracimy jako drużyna, to ja nie uciekam od odpowiedzialności za swoje błędy. Nie zamierzam się usprawiedliwiać i analizować, czy w którejś konkretnej sytuacji koledzy mogli nie popełnić błędu albo bardziej mnie wesprzeć. Jestem kapitanem drużyny, jeśli ja nie wezmę na siebie odpowiedzialności za własne wpadki, to znaczy że nie zasługuję na tę opaskę.


Na Weszło! pojawiła się ostatnio sugestia, że być może jednak czas, abyś rozejrzał się za jakimś transferem zagranicznym…


- Nigdzie się nie wybieram i już wyjaśniam dlaczego. Gdy przychodziłem do Legii szybko zrozumiałem, że są tutaj dwie prawdziwe legendy: Kazimierz Deyna i pan Lucjan Brychczy. Bohaterowie pokoleń naszych kibiców, gwiazdy polskiej piłki nożnej. W najśmielszych snach nie sądziłem, że mógłbym choć zbliżyć się do ich poziomu. Piłkarsko na pewno mi się to nie udało i nigdy nie uda, ale wiesz co mi ktoś ostatnio uświadomił? Że zdobyłem z Legią o jedno mistrzostwo Polski więcej, niż legendarny Kazimierz Deyna. Że jeśli uda mi się zrealizować moje największe marzenie i zakończyć karierę w Legii Warszawa, to w ciągu 2-3 sezonów regularnego grania mam szansę prześcignąć pana Lucjana pod względem liczby spotkań w Legii. Oczywiście nie uważam się za legendę klubu i wiem jakie jest moje miejsce w szeregu – oni na boisku byli geniuszami, strzelali dziesiątki bramek, ja jestem środkowym obrońcą. Wiem jednak, że wszystko to osiągnąłem siłą charakteru i ciężką pracą. Nie zamierzam nigdy zejść z tej ścieżki i wierzę, że znowu zaprowadzi mnie ona do zwycięstw.


Zapis całej rozmowy z Jakubem Rzeźniczakiem można przeczytać w na legia.com.

Polecamy

Komentarze (85)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.