Jakub Rzeźniczak: Uwielbiam grać przy Łazienkowskiej
15.05.2011 11:49
- Zawsze, kiedy się przegrywa, atmosfera nie jest dobra. Z dnia na dzień widać poprawę, szczególnie w zakresie komunikacji ona jest kluczowa a ze względu na ilość obcokrajowców nie zawsze jest łatwa. Ale zależy nam, by by atmosfera była coraz lepsza, szczególnie tym, którzy są tu od dawna. Poza mną w Legii od dłuższego czasu grają Tomek Kiełbowicz, Dickson Choto, „Rado" i Inaki Astiz, który jest najlepszym przykładem, jak można się nauczyć języka i świetnie rozumieć ze wszystkimi.
Czy otwarcie trybuny zachodniej wraz z zapleczem, w tym przestrzenią do relaksu i spędzania wolnego czasu dla was, pomoże w integracji? A może nie jesteście zbytnio zadowoleni, że jak zapowiada trener Skorża, przyjdzie wam spędzać więcej czasu w klubie?
- Jesteśmy zawodowymi piłkarzami, trzeba się czasem poświęcić, by dawać Legii jak najwięcej. Będziemy mieli stworzone warunki, jakich w historii tego klubu nikt wcześniej nie miał. Nie pozostanie nam nic innego, jak zakasać rękawy i zasuwać. Nigdy nie zadowoli się wszystkich, ale otwarcie zaplecza powinno pomóc.
Za czasów trenera Urbana przegraliście w Warszawie trzy razy, występując w dodatku... na placu budowy i przy milczących lub szydzących trybunach. Jak wytłumaczyć, że nowy stadion i świetna atmosfera na nim jak na razie niewiele wam pomagają?
- Mnie gra się na stadionie Legii naprawdę super. Wszyscy, którzy mieli nieprzyjemność grać w tamtych warunkach to potwierdzą. Ja wolałem wtedy występować na wyjazdach, bo na własnym boisku czuliśmy się jak na sparingach. Sądzę, że atmosfera na naszym stadionie bardzo mobilizuje przeciwników, dla których występ przy prawie dwudziestotysięcznej widowni jest dużym przeżyciem i niesieni tym entuzjazmem jakąś bramkę potrafią nam strzelić. Ja uwielbiam grać przy Łazienkowskiej 3.
Nic się w tym względzie nie zmieniło po meczu z Ruchem? Wokół ataku na Twoją osobę urosło wiele legend. Opowiedz, jak cała ta sytuacja wyglądała naprawdę.
- Schodząc z boiska wdałem się w sprzeczkę słowną z kibicami siedzącymi nad tunelem prowadzącym do szatni. Zarzucali mi, że nie wkładam w grę całego serca. Gdyby ktoś miał do mnie zastrzeżenia o niecelne podania lub nieskuteczne interwencje, to mógłbym z nim dyskutować, natomiast nie pozwolę sobie na zarzuty dotyczące braku ambicji. W tego typu rozmowach padają niecenzuralne słowa, ale nikogo nie obraziłem. Tymczasem pocztą pantoflową rozeszła się wieść, jakobym zachował się wobec fanów niestosownie. A Piotrek Staruchowicz się „zagrzał" i wychodząc na rozbieganie dostałem „z liścia". Wiem, że niektórzy kibice piszą do klubu maile z żądaniem, bym ich przeprosił, ale dlaczego mam to robić, skoro oni mnie obrażali, a ja im odpowiedziałem? Jesteśmy dorosłymi ludźmi, nie ma co się obrażać za takie rozmowy. Piotrek zadzwonił dzień później, zostałem przeproszony i sprawa dla mnie została zamknięta.
Wydane przez SKLW w waszym imieniu oświadczenie zbulwersowało jednak opinię publiczną. Nie uważasz, że granice zostały przekroczone na tyle, że sprawy, nie powinno zakończyć uznanie, że „obie strony działały w afekcie"?
- Z tego co wiem, sprawa toczy się z urzędu. Ja nie chciałbym wywoływać afery, leży mi na sercu dobro Legii i w naszej obecnej sytuacji nikomu nie jest potrzebne roztrząsanie tego typu spraw. W komunikacie SKLW zabrakło informacji, że zostałem przeproszony, m.in. dlatego wydałem później własne oświadczenie. Jest mi także trochę przykro, że nie przeprosił mnie nikt z klubu, w końcu jako piłkarz powinienem czuć się bezpiecznie, czytałem nawet, że niektórzy mieli do mnie o całą sytuację pretensje. W ogóle wydaje mi się, że media niepotrzebnie tak mocno skupiają się na kibicach. Szkoda, Euro coraz bliżej, a wygląda na to, że opinia publiczna będzie się coraz bardziej tego wszystkiego bała.
Zapis całej rozmowy z Jakubem Rzeźniczakiem można przeczytać w majowym wydaniu miesiecznika "Nasza Legia".
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.