Jakub Wawrzyniak: Mam tylko trzy życzenia
07.06.2008 14:04
- Szczerze mówiąc, nigdy jakoś specjalnie nie interesowałem się futbolem, wolałem sam wziąć piłkę i iść na boisko. Pierwsze wspomnienia dotyczą chyba Euro 1996 w Anglii. Miałem wtedy 13 lat i zapamiętałem finał Niemców z Czechami, a zwłaszcza dogrywkę. Jestem zaszczycony tym, że teraz sam będę miał okazję uczestniczyć w tak wielkiej imprezie. Jakie mam teraz trzy marzenia? Pierwsze to zwycięstwo nad Niemcami. Drugim byłaby rezerwacja hotelu na finał, oczywiście dla naszej reprezentacji. Trzecie? Spotkanie i wspólna radość z żoną oraz córeczką po zdobyciu mistrzostwa Europy - mówi obrońca Legii Warszawa <b>Jakub Wawrzyniak</b>.
Z powodu kontuzji zgrupowanie musiał opuścić Jakub Błaszczykowski. Na lekki uraz narzeka też Tomasz Kuszczak. Pana omijają kłopoty?
- Na szczęście tak. Zresztą poza Kubą wszyscy będziemy przygotowani do meczu z Niemcami.
Patrzę w niebo i nie wierzę. Po kilku dniach deszczu nad Klagenfurtem zaświeciło słońce (rozmawialiśmy w piątkowe południe). To jakiś znak?
- To tutaj rzadki obrazek, ale wcale nie obawiałem się deszczu. Gdyby w dalszym ciągu lało, nasz dyrektor Jan de Zeeuw na pewno by coś wymyślił. W najgorszym razie zmienilibyśmy boisko treningowe. Wprawdzie murawa wciąż jest ciężka, ale ewentualne opady w niedzielę mogą być naszym dużym atutem w meczu z Niemcami. Dzięki ostatnim treningom jesteśmy przygotowani do ekstremalnych warunków.
Lubi pan cyfrę 7?
- Nie zastanawiałem się nad tym. A dlaczego pan pyta?
Urodził się pan siódmego dnia siódmego miesiąca, a mecz z Niemcami – jeśli pan wystąpi – będzie pana siódmym tegorocznym występem w oficjalnym spotkaniu reprezentacji. To najlepszy wynik ze wszystkich kadrowiczów Beenhakkera.
- Po takim postawieniu sprawy już nie mogę zaprzeczyć, że siódemka jest dla mnie szczególna. A jeśli wygramy w niedzielę, okaże się zdecydowanie najszczęśliwsza (śmiech).
Pozostańmy przy magii. Gdy kilka miesięcy temu miał pan problemy z miejscem w Legii, wydawało się, że pana kariera ulegnie zahamowaniu. Tymczasem w ciągu krótkiego czasu stał się pan „pewniakiem“ nie tylko w stołecznym zespole, ale i w reprezentacji. Złowił pan w międzyczasie złotą rybkę?
- Nie, zresztą nie przesadzajmy z tym pewniakiem w kadrze (śmiech). Pewniacy tu są, ale nie mam na myśli siebie. Mówię o zawodnikach, którzy naprawdę stanowią o sile tej drużyny. A moja błyskawiczna kariera? Nie zastanawiam się nad tym. Po prostu idę przed siebie i staram się najlepiej robić to, co kocham. Angażuję się do końca w każdy trening, sparing, mecz. Ot, cała tajemnica. A że są efekty? Nic, tylko się cieszyć.
Gdyby jednak spotkał pan złotą rybkę, o co poprosiłby pan ją tuż przed finałami Euro 2008? Trzy życzenia?
- Pierwsze to zwycięstwo nad Niemcami. Drugim byłaby rezerwacja hotelu na finał, oczywiście dla naszej reprezentacji. Trzecie? Spotkanie i wspólna radość z żoną oraz córeczką po zdobyciu mistrzostwa Europy.
Skoncentrujmy się na tym pierwszym. Zachodzimy w głowę, jak może wyglądać prawa strona pomocy reprezentacji Niemiec. Kontuzja wyeliminowała doświadczonego Schneidera, nie zagra również Schweinsteiger, ale Joachim Loew ma jeszcze Odonkora i Fritza. Będzie pan toczył pojedynki z jednym z nich.
- W tej chwili wiem mniej więcej tyle, co pan, ale czekają nas jeszcze odprawy taktyczne. Sztab szkoleniowy ma na pewno znacznie większą wiedzę na ten temat i wkrótce poznam szczegóły. Zresztą wszyscy lewi obrońcy naszej kadry będą uważnie słuchać, bo przecież nie jest powiedziane, że to właśnie ja zagram z Niemcami.
Zagrał pan przeciwko Danii, a podczas czwartkowej konferencji Beenhakker znów o panu wspominał...
- Przesłanki do optymizmu są, ale decyzję podejmie selekcjoner. Ja się do nich dopasuję.
W maju do reprezentacji Polski dołączył Roger. Opiekuje się pan w Austrii kolegą z warszawskiej Legii?
- Nie muszę, bo Roger świetnie sobie radzi. To bardzo kontaktowy i sympatyczny chłopak. Wiecznie uśmiechnięty. Szybko odnalazł się w reprezentacji.
To pana pierwsza wielka impreza. Rodzina, zresztą niedawno powiększona, nie tęskni?
- Tęskni, ale mamy stały kontakt. Telefon komórkowy, Skype... Mamy kamerkę, dzięki której widzę na bieżąco moją córeczkę. 20 czerwca skończy dziewięć miesięcy. Podobno czyni naprawdę błyskawiczne postępy. Ja też tęsknię, ale zdaję sobie sprawę, że na moim miejscu chciałyby być tysiące piłkarzy.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.