Domyślne zdjęcie Legia.Net

Jan Mucha: Na Wyspach mogę grać jeszcze dziesięć lat

Mariusz Ostrowski

Źródło: Przegląd Sportowy

25.01.2010 07:35

(akt. 16.12.2018 15:00)

- Mogłem iść do Turcji, dawali mi milion euro netto plus wyjściówki i premie. Pograłbym pięć lat i byłbym ustawiony. Ale co z tego. Przecież ja bym sobie nie wybaczył, gdybym nie spróbował sił w Anglii. Mimo tego, że dostałem mniejsze pieniądze. Mam 27 lat, chcę coś osiągnąć. A w Anglii bramkarze zaczynają grać dopiero w wieku 35 lat - twierdzi bramkarz Legii, Jan Mucha

Koniec tajemnic, Jan Mucha w Evertonie. Trudno było podjąć tą decyzję?

- Oczywiście, że trudno, przecież spędziłem w Polsce pięć lat. Dostałem świetną ofertę, chociaż pierwszą z Evertonu odrzuciłem. Cały czas jednak dzwonili i w końcu się dogadaliśmy.

Mówił pan o siedmiu ofertach. Skąd były?

- Trabzonspor, Udinese, Genua, Rennes, Sunderland, Wigan. I z Kacaelisporu oferowali wielkie pieniądze.

Dużo pan ryzykuje. Tim Howard ma niepodważalną pozycję.

- Oczywiście, to świetny bramkarz, ale wszystko jest możliwe, jadę tam walczyć o miejsce w składzie. Spędziłem w Liverpoolu trzy dni, wystarczy zobaczyć ośrodek treningowy, jest wspaniały. Do tego piękny stadion, kibice, historia. Czego chcieć więcej? A konkurencja jest wszędzie. 40 piłkarzy i walka. Everton należy do najlepszych drużyn w Anglii. Miałem okazję porozmawiać z trenerem Davidem Moyesem, supergość, jestem pod wrażeniem. Spotkałem się z trenerem bramkarzy, Chrisem Woodsem. On mnie bardzo chciał poznać, zobaczyć jakim jestem człowiekiem. I nalegał na sprowadzenie mnie.

A Howarda pan poznał?

- Tak, przyszedł przywitał się, zapytał o zdrowie. Tam jest bardzo rodzinna atmosfera. Podszedł do mnie Phil Neville, kapitan Evertonu, przybił piątkę, porozmawiał. I jak ja miałbym tam nie spróbować swoich sił?

Dlaczego odrzucił pan pierwszą ofertę Evertonu?

- Nie dogadaliśmy się, Everton chciał umowę na 4 lata, ja na 3. I może dobrze, że odrzuciłem, bo mogłem się przekonać, jak bardzo mnie chcą. Gdy wróciłem do Warszawy, odezwali się ponownie i udało nam się porozumieć. Przyjeżdżając do Legii miałem rozmawiać o nowym kontrakcie, bo te pozostałe oferty mnie nie interesowały. Zawsze mówiłem, że nie pójdę do klubu, bo daje mi 100 czy 200 tysięcy euro więcej.

Legia nic na panu nie zarobi.

- Nikt nie chciał za mnie płacić, Everton również, jest kryzys na świecie. Zaraz kończy się okno transferowe, a w Europie nie było chyba głośnego transferu bramkarza. I jeśli ktoś ma pretensje, że odchodzę za darmo, to niech tę sytuację przeanalizuje, ja nigdy nie obiecywałem, że Legia na mnie zarobi. Mówiłem, że chciałbym, aby tak się stało. A przecież ze swoich pieniędzy nie zapłacę. Niech ludzie to zrozumieją. Jakbym chciał pieniędzy, wybrałbym Turcję. Tylko tam nie ma kryzysu w piłce nożnej.

Kibice mają duży żal o to do pana, niektórzy zdążyli nazwać pana Judaszem.

- Niestety, w Polsce tak jest. Czytałem też oficjalne stanowisko prezesa Leszka Miklasa, który mówi, że ma do mnie duży żal. Próbowałem się z nim skontaktować, ale od czterech dni mi się to nie udało. Ala na pewno sobie to wyjaśnimy. Kibice - kto mnie zna, wie jaki jestem, że zawsze robię wszystko na maksa, dla Legii chciałem wygrać każdy mecz, w jakim wystąpiłem. W Legii w ogóle
przecież jest problem na linii zarząd-kibice. Mam nadzieję, że jak powstanie nowy stadion, to uda się go zapełnić kibicami. To moje marzenie, żebym mógł przyjechać z żoną i dziećmi wygodnie obejrzeć mecz. Na Zachodzie to przecież normalne.

Choć macie piłkarzy w dobrych klubach, to na Słowacji pana transfer był wydarzeniem.

- Ale jestem pierwszym słowackim bramkarzem, który trafił do Premiership, może dlatego. Mam rodaka w Liverpoolu, Maitina Skrtela, spotkaliśmy się, zjedliśmy obiad, opowiedział mi o tej wielkiej rywalizacji Liverpoolu i Evertonu. Podobno tam mówi się, że są dwa kluby - Liverpool i jego rezerwy, czyli Everton. A więc idę do rezerw. Miasto jest piękne, tylko 50 kilometrów do Manchesteru. Same pozytywy.

Uczy się pan angielskiego?

- Zacząłem, po zgrupowaniach idę na kurs, cztery razy w tygodniu po półtorej godziny. Nie mogę przecież siedzieć w Evertonie w szatni jak jakiś osiołek (śmiech). Coś tam już umiem, więc nie powinno być problemu. Jakbym przechodził do Turcji, byłoby gorzej. A umiejętność komunikacji to bardzo ważna sprawa dla bramkarza.

Jak udało się to wszystko utrzymać w tajemnicy?

- A jednak można! Telefon dzwonił bez przerwy, teraz też. Kim ja jestem, że tyle dzwonią?

Może gwiazdą?

- Moja historia jest w ogóle ciekawa. Zaczynałem od zera, jako chłopak z wioski w słowackich górach. Nie było to proste, kosztowało wiele wysiłku, rodzina ucierpiała, bo ciągle nie było mnie w domu, ale ja jestem ambitnym człowiekiem i się udało, coś osiągnąłem. A teraz idę do ukochanej ligi. Wiem, że jak tam się pokażę, to na Wyspach mogę grać jeszcze 10 lat. Ja lubię ten klimat, do pogody też się przyzwyczaję.

Pan odchodzi, a następcy w Legii nie widać.

- Jak Łukasz Fabiański odchodził, to wszyscy mówili, że nie ma następcy, a 98 procent ludzi twierdziło, że ja sobie nie poradzę. Tylko trener Dowhań we mnie wierzył. Spokojnie, dajcie czas i szansę tym, co są. Zapewne wróci Wojtek Skaba, są młodzi bramkarze, będzie dobrze.

Nie obawia się pan, że jak nie wygra walki z Howardem, straci pan miejsce w reprezentacji?

- Na razie nie myślę o tym. Najpierw jest Legia, potem mistrzostwa świata, mam kilka meczów do wygrania. Trener się ucieszył, że idę do tak dobrego klubu, to coś znaczy. No i to jest liga angielska, a nie żadna "popierdółka" przecież (śmiech).

Pożegna się pan z Legią mistrzostwem?

- Bardzo chciałbym, chociaż nie wiem czy tutaj zostanę. Jeśli Legia chce na mnie zarobić, mogę pójść na wypożyczenie, jest taka szansa, jest zainteresowanie, a ja jestem gotowy do rozmów. Jeśli ktoś mi powie, że nie jestem potrzebny, nie ma problemu. Powtórzę jeszcze raz - ja nigdy nie obiecywałem, że nie odejdę za darmo. Te pretensje są nieuzasadnione. A do Warszawy na pewno wrócę. Zakochałem się w Polsce.

Rozmawiał w Hiszpanii ADAM DAWIDZIUK

Polecamy

Komentarze (20)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.