Jan Mucha piłkarzem sezonu 2008/09
15.06.2009 13:52
Bramkarz Legii <b>Jan Mucha</b> został już wybrany przez naszą redakcję najlepszym zawodnikiem Legii rundy jesiennej. "Gazeta Wyborcza" uznała Słowaka najlepszym zawodnikiem Warszawy w zeszłym roku. Legia.Net wybierając piłkarza całego minionego roku 2008 również wyróżniła "Muszkina". Nie było także niespodzianki tym razem. Piłkarzem sezonu 2008/09 wybraliśmy również Muchę. Z naszym wyborem zgodzili się trenerzy <b>Stefan Białas</b> i <b>Jacek Magiera</b>. Na drugim miejscu w klasyfikacji uplasowali się ex aequo <b>Takesure Chinyama</b> i <b>Dickson Choto</b>, zaś za nimi <b>Jakub Rzeźniczak</b>.
1. Piłkarz sezonu - Jan Mucha
- W Legii pojawił się w przerwie letniej przed mistrzowskim sezonem 2005/06. Wtedy pierwszym bramkarzem drużyny z Łazienkowskiej był Łukasz Fabiański. „Muszkin” miał więc przed sobą trudne zadanie. W pierwszym sezonie pobytu w Warszawie udowadniał swą wartość głównie w meczach Pucharu Polski. Przez cały ten czas dojrzał jako bramkarz. Ligowy debiut zaliczył w spotkaniu z Wisłą Płock wygranym 5:0 we wrześniu 2006 roku. Później bronił jeszcze w kilku meczach w sezonie 2006/07, ale prawdziwą szansę otrzymał po odejściu „Fabiana” do Arsenalu Londyn. Na początku zeszłego sezonu Słowak zaliczył wspaniałą serię 634 minut bez straconego gola. Od momentu, gdy Mucha stał się podstawowym bramkarzem w Legii, drużyna z nim w składzie (65 spotkań w lidze) traciła najmniej bramek w Ekstraklasie. Ze swojej postawy „Muszkin” jest zazwyczaj zadowolony i ma ku temu podstawy. Jest jednak człowiekiem skromnym, nie wywyższa się ponad innych bramkarzy grających w Ekstraklasie. Prawda jest taka, że gdyby nie on, Legia miałaby niewielkie szanse na odniesienie korzystnych rezultatów z najgroźniejszymi rywalami ligowymi. Mucha bronił strzały, po których zawodnicy rywali widzieli już piłkę w siatce. Wielka w tym także zasługa trenera Krzysztofa Dowhania, który potrafi szlifować diamenty trafiające do stołecznej drużyny. Mucha również docenia wkład warszawskiego trenera bramkarzy w rozwój jego sportowej kariery.
2. Dickson Choto i Takesure Chinyama- Kiedy w 2003 roku do Legii przychodził Choto, wiele osób zastanawiało się po co na Łazienkowskiej taki obrońca. Debiut z "eLką" na piersi zaliczył w rozgrywkach Pucharu Polski w Gorzycach w meczu z Tłokami. Legioniści wygrali wtedy 3:1. Od tego momentu zmieniali się trenerzy, koncepcje gry, taktyki. Nie zmieniało się jedno. Jeśli Choto był zdrowy grał w podstawowej jedenastce. Do dziś rozegrał 156 spotkań, zdobył 4 bramki. W minionym sezonie był podporą defensywy, świetnie się ustawiał, bywał bezlitośnie bezbłędny dla rywali. "Skała" z Zimbabwe jest w Legii po prostu niezastąpiona.
- Takesure Chinyama przyszedł do Legii w 2007 roku. Mógł trafić na Łazienkowską trochę wcześniej, ale podczas testów nie zyskał uznania w oczach ówczesnego trenera Dariusza Wdowczyka. W barwach naszego zespołu zadebiutował w Warszawie w meczu z Cracovią i od razu zdobył bramkę dającą trzy punkty "Wojskowym". Spotkanie zakończyło się wynikiem 1:0. Do dziś rozegrał 73 mecze z "eLką" na piersi, zdobył 39 bramek. Zarzuca mu się nieskuteczność, obwinia za porażkę w meczu z Wisłą w Krakowie i przegrane mistrzostwo Polski. Prawda jest jednak taka, że zdobył tytuł króla strzelców, a gdyby nie on Legia byłaby w tabeli znacznie niżej.
4. Jakub Rzeźniczak
- Do Legii trafił w 2004 roku mając 18 lat. Szybko zadebiutował w pierwszym składzie w meczu z Zagłębiem Lubin w Warszawie zakończonym wynikiem bezbramkowym. W spotkaniu tym ujrzał też swoją pierwszą żółtą kartkę. Później grał raz lepiej, raz gorzej. W 2006 roku władze zdecydowały się na wypożyczenie zawodnika do Widzewa Łódź. Po nieudanym okresie wypożyczenia, większość kibiców nie widziała go w szerokiej kadrze Legii. Trener Jan Urban przekwalifikował go na bocznego obrońcę, a "Rzeźnik" na przekór wszystkim udowodnił, że nie przez przypadek był niegdyś postrzegany jako przyszłość Legii. W obecnym sezonie "Kuba" zagrał w 36 meczach, ale co najważniejsze z miesiąca na miesiąc prezentował się coraz lepiej. Zdobył bramkę w lidze, pracował nad swoją grą ofensywną.
Jacek Magiera – Nie lubię się bawić w takie klasyfikacje i oceny. Każdy zawodnik miał inną rolę do spełnienia. Ktoś grał w podstawowym składzie, ktoś pełnił rolę jokera, ktoś inny miał wejść z ławki i wypełnić założenia taktyczne. Te wszystkie tajniki nie są do końca znane opinii publicznej, dlatego trudno o obiektywną i rzetelną ocenę. Z wybranej przez Legia.Net pierwszej trójki wynika, że na pochwałę zasłużyła przede wszystkim defensywa – Jan Mucha to bramkarz, a Jakub Rzeźniczak i Dickson Choto to obrońcy. To pokazuje, że piłkarze pracujący w ofensywie nie do końca spełnili pokładane w nich nadzieje. Na pewno Mucha ma za sobą udany sezon, w którym przez cały czas prezentował wysoką dyspozycję, nie zszedł poniżej poziomu do którego nas przyzwyczaił. Mogę się zgodzić z jego wyborem. Tak samo Rzeźniczak, którego forma rosła z miesiąca na miesiąc. Grał równo, zdobył swoją pierwszą bramkę w lidze, udanie włączał się do akcji ofensywnych. Również Dickson Choto prezentował się bardzo solidnie, ale nie można też zapominać o innych zawodnikach. Po sezonie jest rozczarowanie, nie obroniliśmy Pucharu Polski, nie zdobyliśmy tytułu mistrza Polski. Życzę wszystkim by za rok wybór był o wiele trudniejszy.
Stefan Białas – Ciekawa trójka. Szkoda jedynie, że mając tak silną linię pomocy, żaden z zawodników tej formacji nie znalazł się na naszym podium. Na pewno Janek Mucha był w minionym sezonie najpewniejszym punktem zespołu. Zrobił jeden czy dwa błędy, ale nie rzutuje to na całościową ocenę. Gdyby to ode mnie było uzależnione, to na pierwszym miejscu razem z bramkarzem umieściłbym Chinyamę. Bez niego nie byłoby nas w tym miejscu, w którym się znaleźliśmy czyli nie byłoby wicemistrzostwa. Klasę pokazał choćby w ostatnim meczu gdzie wchodząc na kilka minut zdobył dwa gole i dogonił Pawła Brożka w klasyfikacji króla strzelców. Często w tym sezonie bywało tak, że Mucha bronił, a Chinyama strzelał i na nich spoczywał ciężar gry. Dlatego dla mnie obaj zasłużyli na miano piłkarza sezonu. Dickson Choto grał bardzo solidnie, choć jest to zawodnik podatny na urazy i kilka spotkań opuścił. Mimo to prezentował solidną formę, na pewno grał pewniej niż jego partner Inaki Astiz. Jakub Rzeźniczak czyni stałe postępy. Braki szybkościowe nadrabia dobrym ustawianiem się i inteligencją w grze. Grał na równym i solidnym poziomie, więc zasłużył sobie na takie wyróżnienie.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.