Domyślne zdjęcie Legia.Net

Jan Mucha: Robię wszystko, by jednak być pierwszym

Redakcja

Źródło: Gazeta Wyborcza

04.07.2007 23:31

(akt. 22.12.2018 19:05)

- Tak się złożyło, że przeważnie byłem w klubach, które osiągały sukcesy, a ja na ogół siedziałem na ławce. W jednym klubie byłem za młody i z boku patrzyłem na trzy mistrzostwa Słowacji, przeszedłem do innego i dwa mistrzostwa. A jak przyjechałem do Legii, to też od razu było mistrzostwo. Pora jednak coś wreszcie wywalczyć na pozycji pierwszego bramkarza. Po ostatnim nieudanym sezonie Legia musi wrócić na swoje miejsce - mówi słowacki bramkarz Legii Warszawa, <b>Jan Mucha</b>.
Zostaje pan w Legii? - Bardzo bym chciał. Kontrakt obowiązywał mnie do soboty 30 czerwca. Teraz jestem bez kontraktu. Nowego wciąż nie podpisałem. Na razie trenuję. Zobaczymy, co będzie po powrocie z Grodziska. Działacze Legii twierdzą jednak, że w tym dokumencie jest klauzula zezwalająca klubowi na automatyczne przedłużenie ważności o rok. - Jest taka klauzula. Ale żeby kontrakt został przedłużony, to i ja muszę tego chcieć. Ja chcę i klub chce, tylko jakoś nie możemy tego przypieczętować. Ma pan propozycje z innych klubów? - Cały czas. Otwiera się nowe okienko transferowe i ostateczną decyzję będę mógł podjąć nawet w sierpniu. Zobaczymy. Dwa lata był pan w Legii dublerem. Dosyć? - Mam dość czekania, ale oczywiście nikt nie zagwarantuje mi miejsca w podstawowym składzie. Takiej gwarancji nigdy się nie ma. Ale po rozmowie z trenerem wydaje mi się, że będzie na mnie stawiał. Gdy przyjechał pan dwa lata temu na zgrupowanie Legii do Austrii po obserwacji treningów zdawało się, że nie jest pan gorszy od Łukasza Fabiańskiego. Ale to on bronił później w 95 proc. spotkań. - Nawet kiedy klasa bramkarzy jest wyrównana, to bronić może tylko jeden. Po odejściu Fabiańskiego droga do bramki miała być prosta. Ale teraz wszyscy są pod wrażeniem tego, co na treningach pokazuje Wojciech Skaba, którego niedawno sprowadzono z Odry Wodzisław. - Każdy ma prawo do swojego zdania. Maciek Gostomski też jest dobry. Legia ma trzech dobrych bramkarzy. Po sparingu z Groclinem można było wyciągnąć wniosek, że spadłem na pozycję numer trzy, bo oni dwaj bronili po połowie, a ja w ogóle. Ale z Zagłębiem Sosnowiec zagrałem tylko ja. Czy to znaczy, że mam pewne miejsce? Nie sądzę. Grał pan w Legii rzadko, puszczając mało goli. Ale była jedna rzecz, do której trzeba się przyczepić. Gra na przedpolu. Piłka często latała z jednej strony pola karnego na drugą, a pan stał na linii bramkowej. - W poprzednim sezonie brakowało dobrej komunikacji pomiędzy bramkarzem a obrońcami. I często było tak, że nie wiedziałem, czy mam zostać w bramce, czy z niej wyjść. Nie wiedziałem, co oni zrobią, oni patrzyli na mnie. Teraz robimy wszystko, by to poprawić. Wiele na ten temat rozmawialiśmy zarówno z trenerem, jak i chłopakami z obrony. Sezon zakończył pan fatalnie - od przegranej z Górnikiem Łęczna w Pucharze Ekstraklasy. Sytuacja, w której wybiegł pan za pole karne i został przelobowany, wyglądała bardzo niedobrze. - Nie ma co nawet polemizować. Mój błąd, i to ogromny. Każdemu czasem coś takiego się zdarza. Mówiło się, że legionistom już nie chciało się grać, bo chcieli mieć dłuższe urlopy. Panu też chyba się nie chciało, ten błąd bardzo sprawę ułatwił. - Mnie nie robi różnicy, czy będę miał urlop o cztery dni dłuższy czy krótszy. Tak wyszło i już. Trzeba uważać, by tego nie powtórzyć. Co może pan powiedzieć o trenerze Urbanie? - Super facet. Widać, że zna się na piłce i trenowaniu. Nie ma znaczenia, że jeszcze nie prowadził żadnej drużyny w ekstraklasie. Jeżeli trener ma charyzmę, piłkarze idą za nim. Nie ma trenera bez piłkarzy i nas nie ma bez niego. Szybko do siebie przekonał. Atmosfera jest bardzo fajna. Za poprzednich trenerów nie była? - Ja nigdy nie miałem kłopotów z trenerami. Nie lubię rozrabiać, jestem normalnym, spokojnym człowiekiem. Nawet spokojny człowiek ma określoną cierpliwość. A gdyby został pan w Legii znowu jako rezerwowy? - Robię wszystko, by jednak być pierwszym. Gdy na Legii był mecz polityków z TVN-u, zrobiono dowcip i na boisko najpierw wyszła drużyna Legii. Ze Skabą jako bramkarzem, potem to on bronił jako pierwszy w sparingu. - Nie miałem czasu być na tamtym spotkaniu TVN-u. Wyjechałem tego dnia z Warszawy i to wszystko. W sparingach gramy wszyscy. Takie sytuacje w ogóle więc mnie nie niepokoją. Legia bardzo silnie postawiła na młodzież. Nie zostały zachwiane proporcje? - Dlaczego? Nadal przecież mamy kilku "starych". Taka jest polityka Legii. Mnie trudno jest to oceniać. Przed rokiem podczas zgrupowania Legii był testowany pański brat, też bramkarz. Co u niego słychać? - Nic ciekawego. Matus ciągle gdzieś tam się obija po niższych ligach. Ciężko jest na Słowacji. Tam przy piłce są małe pieniądze. Niedawno na testach w Polsce pojawił się kolejny Jan Mucha. Zna pan tego czeskiego bramkarza? - Nie czeskiego, ale słowackiego. Wiem, że gdzieś tam napisano czeski, ale nie miano dobrych informacji. Znam go bardzo dobrze. Na Słowacji graliśmy przeciwko sobie pięć razy. O mnie mówiono i pisano Jan Mucha młodszy, o nim Jan Mucha starszy. Ja mam 25 lat, on 27. To bardzo dobry bramkarz, karierę utrudniły mu kontuzje. Wiem, że był testowany w Lechu Poznań i Górniku Zabrze. Z moich informacji wynika, że wrócił na Słowację, do Slovana Bratysława. Tam, gdzie jest też Michal Gottwald, jak może niektórzy pamiętają, nie tak dawno napastnik Legii. W Wiśle Kraków bronił kiedyś inny słowacki bramkarz, ogromny Ivan Trabalik. - Z Wisły wrócił do Żliny, gdzie ja byłem bramkarzem. Przez półtora roku broniliśmy razem. To znaczy najpierw ja, później on. Od półtora roku jest w Iranie. Rozmawiał: Maciej Weber

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.