Jan Urban jakiego nie znacie
01.05.2008 13:00
- Kiedy byłem piłkarzem Osasuny i zacząłem strzelać bramki zostałem prezesem małego klubu dla młodzieży. Klubem tym opiekuje się do dziś Opus Dei, potężna organizacja założona w Hiszpanii przez Josemarię Escrivę de Balaguera. I taki jest mój związek z tą organizacją. W Pampelunie jest najlepszy w kraju uniwersytet kierowany przez Opus Dei. Wielu moich znajomych robi tam doktoraty. Hiszpanie uważają Opus Dei za organizację robiącą wiele dobrego, lecz kontrowersyjną. Książka Dana Browna "Kod Leonarda da Vinci" utrwaliła ten wizerunek - opowiada trener Legii <b>Jan Urban</b>
- Wiara miała i ma dla mnie ogromne znaczenie. Po zakończeniu gry w Osasunie poszedłem na pielgrzymkę z Pampeluny do San Francisco Xavier. Co roku w marcu pątnicy przechodzą trasę liczącą 50 kilometrów. Trwa to około 10 godzin. Droga tak mi się spodobała, że zaliczyłem już siedem pielgrzymek, ostatni raz trzy lata temu. Zawsze we znaki dawała mi się pogoda, raz słońce, raz deszcz. Zawsze kończyło się wszystko odciskami.
W Pampelunie mówią o panu legenda Osasuny.
- Coś w tym jest. Kiedy pojawiałem się na rozmaitych imprezach przedstawiano mnie i Miguela Induraina - pięciokrotnego zwycięzcę Tour de France, jako dwóch bohaterów miasta. Mimo ogromnych sukcesów pozostał skromnym facetem i stara sie nie żyć przeszłością. Staram się robić podobnie. Człowiek, który zrobił coś dobrze nie musi tego powtarzać, bo inni zrobią to za niego.
Dwa lata temu nie został pan pierwszym trenerem Osasuny. Było to ogromnym rozczarowaniem?
- Tak, bo wydawało się, że zrobiłem wszystko by dostać szansę. Kibice i prasa domagali się bym został następcą Javiera Aguirre, mimo to władze klubu zdecydowały inaczej. Ale nie jestem na nikogo obrażony. Prędzej czy później i tak zasiądę na ławce Osasuny.
O piłce myśli pan 24 godziny na dobę?
- Nie i jeśli ktoś tak ma i całe swoje życie podporządkował piłce jest biednym człowiekiem. We wszystkim trzeba znać umiar.
Nałogi?
- Przez cały czas trwania kariery próbowałem rzucić palenie, ale nigdy mi sie nie udało. Teraz paczka starcza mi na dwa dni. Co innego moi piłkarze. Nie mają prawa palić bo to niezdrowe. Może niekorzystnie odbijać się na grze, podobnie jak picie. Ja na imprezie potrafiłem bawić sie na całego, ale następnego dnia zapieprzałem na treningu na całego. Jeśli ktoś następnego dnia ledwo żyje nie powinien pić.
Więcej w miesięczniku Futbol.pl
Autor: Łukasz Olkowicz
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.