Jan Urban: Nie przyniosłem wstydu ani Legii, ani sobie
25.10.2010 10:36
Od zwolnienia z Legii mija już pół roku, a pana na ławce trenerskiej w Ekstraklasie ani widu ani słychu?
- Siedzę i czekam na telefon.
Do tej pory nie zadzwonił?
- Miałem propozycję z 1. ligi, mogłem też wrócić do Osasuny, ale nie pracowałbym tam w takiej roli, jaką bym chciał. Nie zdecydowałem się. Mogę chwilę odpocząć, bo do tej pory nie miałem żadnej przerwy od piłki. Gdy skończyłem grać, od razu zacząłem pracę z młodzieżą i tak kręciło się do tej pory. Poza tym mało było zmian. Do Polonii raczej bym nie poszedł choć z drugiej strony - "nigdy nie mów nigdy". Różnie w życiu bywa, może prezes Wojciechowski się zmieni, bo są właściciele klubów, którzy stają się cierpliwsi. Choćby profesor Filipiak w Cracovii, który był bardziej porywczy W tej chwili w Polonii nie ma komfortu pracy. Nie myśli się o budowie drużyny, a o tym, co będzie, gdy przegram najbliższy mecz?
Ostatni sezon w Legii był słabszy. Dlaczego?
- Bo drużyna była coraz słabsza. Ale nie płakałem w mediach, że potrzebne są takie i takie wzmocnienia. Działacze wiedzieli czego potrzebujemy, znali moje zdanie. Rozumiałem też, że
był kryzys ekonomiczny i właściciele nie mogli pozwolić sobie na pompowanie milionów euro w drużynę.
10 mln złotych, które latem Legia wydała na transfery, to dużo?
- Na polskie warunki sporo, ale gdy przeliczymy na euro, już tak nie imponuje. Przecież nasi piłkarze też wyjeżdżają za granicę za 3 czy 4 miliony. A jeśli podzielimy to na sześciu piłkarzy, to nie są to wielkie kwoty. Być może lepiej kupić jednego, dwóch piłkarzy w jednym okienku, w następnym kolejnych... Ale zazwyczaj o takich rzeczach dyskutujemy, gdy okazuje się, że transfery wydają się nieudane.
Za pana czasów nie było dopingu. Może teraz presja kilkunastu tysięcy kibiców na trybunach przytłacza zawodników?
- Nie, takie opinie mnie śmieszą. Pod presją to są rywale, którzy przyjeżdżają do Warszawy. Źle się gra, gdy kibice narzekają na swoich piłkarzy. Słyszałem, co krzyczano do nich i widziałem, jak niektórzy reagowali, jeden za drugiego się chował, żeby tylko piłki nie dostać, a kiedy ją miał, oddawał do najbliższego kolegi. Ale to wtedy trzeba być kozakiem. Pamiętam gdy w Realu grał Michel - cały stadion na niego buczał. Wtedy on tym bardziej żył na boisku, prosił o piłkę, żeby gwizdali na niego jeszcze bardziej. Bo kozak był i się nie bał.
Trener Skorża dobrze zrobił, że odsunął do Młodej Ekstraklasy trzech piłkarzy?
- Nie jestem zwolennikiem rozwiązywania konfliktów w ten sposób. Zazwyczaj jest tak, że trener broni zawodników, a nie karze ich. Takie posunięcie to absolutna ostateczność. Bo to jest niesamowity cios dla zawodników. Wpływa na ich los nie tylko w Legii, ale tez na ogólną opinię. Trzeba mieć naprawdę mocne argumenty, by posunąć się do czegoś takiego.
Proszę powiedzieć: w Legii pan się wypromował czy spalił?
- Niektórzy chcieliby mi wmówić, że się nie sprawdziłem, że nie osiągnąłem sukcesu. Dwa wicemistrzostwa, Puchar Polski i Superpuchar - to nie jest chyba złe osiągnięcie? Można było więcej? Można dyskutować długo. Na pewno wstydu nie przyniosłem ani sobie, ani klubowi.
Rozmawiał: Piotr Wierzbicki
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.