
Jan Urban: Obrona nie wygląda przesadnie optymistycznie
15.07.2013 15:23
(akt. 09.12.2018 15:20)
Wychodzi na to, że Legia to dzisiaj markowy klub, skoro nie waha się "odstrzelić" byłego reprezentanta Hiszpanii i piłkarza Realu Madryt.
- Problemy finansowe europejskich klubów powodują, że na rynku mamy wielu wolnych piłkarzy z ciekawym CV. Z różnych powodów nie zdecydowaliśmy się na angaż Raula Bravo. On bardzo chciał zostać, podobała mu się Legia i sama Warszawa. Od początku był "na tak". Teraz nie wiemy, czy decyzja przez nas podjęta była dobra. Czas pokaże, czy mieliśmy rację.
Jak pan sobie poradził z tą sytuacją od strony czysto dyplomatycznej?
- To jedna z tych nieprzyjemnych rzeczy, które dotykają trenera. Myśmy się umówili wcześniej, że on potrenuje u nas, a potem zobaczymy. Raul się zgodził. Mieliśmy więc prawo podjąć każdą decyzję. Pojawiły się jednak wątpliwości, czy on będzie lepiej wyglądał fizycznie, czy nie. Nie mam problemu z podejmowaniem trudnych decyzji. Każdy trener musi być uodporniony na takie sytuacje.
Bardzo się pan zestresował, kiedy Benfica zarzuciła sieci na Bereszyńskiego?
- Tak, było trochę zamieszania. Temat ucichł, ale tego lata wszystko może się jeszcze zdarzyć. W kontraktach zawodników często zamieszczane są teraz klauzule z sumą odstępnego. Potem przyjeżdża jakiś klub, kładzie takie pieniądze na stół i my nie mamy nic do powiedzenia. Oprócz warstwy sportowej piłka nożna to również wielki biznes. I trzeba to zrozumieć.
W porządku. Ale dlaczego zgodził się pan na odejście Dusana Kuciaka? To też filar zespołu.
- Wydawało nam się, że kwota jaka wchodziła w grę, jest dla klubu bardzo interesująca. A dla Kuciaka transfer do Standardu Liege to byłby może ostatni moment na sprawdzenie się w silnej lidze z zachodu Europy. Trudno dzisiaj zobaczyć bramkarza - z nielicznymi wyjątkami - za którego ktoś chce wyłożyć milion albo dwa miliony euro. A następcę na pewno byśmy znaleźli.
Cały czas podkreśla pan konieczność wzmocnienia formacji obronnej, co po ubytkach kadrowych jest całkowicie zrozumiałe. Z boku słychać jednak głosy, że bez rasowego napastnika Legia nie poradzi sobie w pucharowej rywalizacji.
- Również słyszę takie opinie. I nie mówię, że się z nimi nie zgadzam. Mamy Marka Saganowskiego i Wladimera Dwaliszwilego, ale drużynie przydałby się jeszcze napastnik innego typu. Być może kogoś jeszcze pozyskamy, zobaczymy. Z drugiej strony trzeba uważać, żeby nie zrobić za dużej rewolucji. Zbyt poważna rotacja kadrowa rodzi ryzyko, że dobrzy piłkarze nie będą funkcjonować jako zespół. Na zgranie zawodników potrzeba czasu, a my mamy tego czasu coraz mniej. Już w środę rozpoczynamy w Walii batalię o fazę grupową Ligi Mistrzów.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.