News: Jan Urban: Sami sobie zagrażamy

Jan Urban: Sami sobie zagrażamy

Piotr Kamieniecki

Źródło: Legia.Net

22.11.2012 17:03

(akt. 10.12.2018 11:08)

- Przed nami kolejny mecz, mam nadzieję, że drużyna zapomni o dobrze wykonanej robocie w Poznaniu. Chciałbym zacząć jakieś spotkanie przy Łazienkowskiej od wygrywania, a nie od odrabiania strat. Widzew nie jest już tak mocny jak na początku sezonu. Spotkania pomiędzy naszymi ekipami dodawały pikanterii rozgrywkom. Jesteśmy faworytem tego prestiżowego pojedynku i chcemy rozpocząć je inaczej - mówi przed meczem z Widzewem trener Legii Jan Urban.

- Ivica Vrdoljak jutro nie zagra. Nie wiem jednak kiedy go zobaczymy na boisku. To ten sam uraz Achillesa i trochę pracy go czeka przed powrotem. Mamy obecnie wiele młodych zawodników w pierwszym zespole. Nie zaglądam na treningi „młodej”, bo i tak ćwiczą oni obok nas. Mniej doświadczeni zawodnicy nie zawsze od razu będą grali. Jak na razie na szansę czeka Kopczyński, który raz pokazał się strzelając gola Okocimskiemu Brzesko. Nie chodzi o to, aby młodzi tylko z nami byli, oni mają coś wnieść do ekipy. Na razie nie zaprzątam sobie tym głowy, pomyślimy o tym w okresie przygotowawczym tak jak było latem, kiedy zabraliśmy do Austrii kilku podopiecznych Dariusza Banasika.


- Czasem trenerzy przygotowują zespoły, aby te były bardzo mocne już na początku rundy. Nie zawsze udaje się uzyskać teoretyczny szczyt formy założony sobie w danym sezonie. Łatwiej jest o punkty jesienią. Widzew był najlepszy na początku, ale każdy kolejny przeciwnik podchodził do nich z większym respektem. Podobnie wygląda sytuacja z nowymi zawodnikami – na początku nikt nie wie na co go stać, a potem ewentualnie zmienia się jego krycie.


- W obronie wiele się nie zmieni. Choto dopiero wznawia treningi, wszystko zależy ode mnie czy wymyślę sobie zmianę któregoś ogniwa. Nie stosuję zasady, że nie zmienia się składu po wygranym spotkaniu. Przed meczem z Jagiellonią mówiłem, że może to być najtrudniejsze spotkanie w rundzie. Nie myliłem się. Przed rywalizacją z Lechem miałem punkt przewagi, ale wiedzieliśmy, że Kolejorz nie gra wielkiej piłki. Nasi młodzieżowcy nie przestraszyli się publiki na Bułgarskiej, zagraliśmy na miarę naszych możliwości i wygraliśmy.


- Nie możemy gdybać co by było gdyby. Gdyby Ślusarski wykorzystał wszystkie swoje sytuacje, to mielibyśmy inny mecz. Nie chcieliśmy ułatwiać gry gospodarzom. To my musieliśmy atakować w meczu z Jagą i Lechem, bo oni znakomicie grali z kontry. Byłoby trudniej gdybyśmy jako pierwsi stracili gola w Poznaniu. Nie mogliśmy się tam mocno odkryć.


- Gol Frankowskiego był nieporozumieniem całej defensywy. Frankowski nie krzyknął „moja”, bo wiedziałbym o tym od zawodników. Różnice w naszej lidze są małe. Wystarczy, że będziemy mieli zły dzień, a przegramy z Widzewem. Przed meczem mogę się obawiać tylko nas samych. Nigdy nie możemy wierzyć, że mecz jest dla nas wygranych. Nie można myśleć, że zdobędzie się trzy punkty nie wychodząc z autobusu.


- Trzeba być skoncentrowanym na każdym rywalu. Podoba mi się gra Marcina Kaczmarka. W naszej lidze doświadczeni gracze nadal się wyróżniają. Uwagę trzeba będzie też zwrócić na Ben Dhifallaha. Na Legię wiele ekip czeka, grają potem  bez stresu i bez brania wielkiej odpowiedzialności. Każdy daje wtedy z siebie dużo więcej. Jeśli się do tego przyzwyczaimy, a jesteśmy na dobrej drodze, to będzie dobrze. Nie możemy jako pierwsi tracić bramek. Czy Inaki wróci? Następne pytanie poproszę (śmiech). 

- Daleka droga do tego żeby rywale znów bali się Legii tak jak kilkanaście lat temu. Trochę się nas jednak obecnie obawiają, bo gramy dobrą piłkę i stwarzamy sobie wiele okazji do strzelania goli. To my daliśmy jednak bodziec rywali do tego, aby strzelać nam gole, sami daliśmy taki sygnał przeciwnikom. Każdy będzie teraz marzył o powtórzeniu wyczynu Jagiellonii, dlatego chciałbym abyśmy zagrali trochę spokojniej z Widzewem, bez odrabiania strat, a ze zwycięstwem.


- Prowokacja jest jednym z elementów gry w piłkę. W naszym środowisku, wiemy kto jest łatwy do sprowokowania. Zagotować lubi się tunezyjski napastnik Widzewa. Takie sytuacje dzieją się raczej wtedy, kiedy ktoś ma już żółtą kartkę, taki piłkarz gra ostrożniej. Każdy chce wykorzystać słabości przeciwników.


- Będę chciał wykorzystać dobrą formę Furmana. Wcześniej zrobiliśmy to z Danielem Łukasikiem, na którego słabsza formę byłem przygotowany. Nasi młodzi piłkarze słyszeli o tym, że inni nie zrobili przez sodówkę i takie sprawy. Bywa, że piłkarz zagra dobrze i myśli, że już będzie grał. Dostało mi się już kiedyś, że Adriana Paluchowskiego posadziłem na ławce po tym jak dobrze pokazał się przeciwko Zagłębiu. Niektórzy mniej doświadczeni gracze potrafią zejść z poziomem w dół i już się nie odbić. Staram się być sprawiedliwy. Od samego "Furmiego" zależy czy będzie dobrym zawodnikiem, musi wykorzystać swoją szansę. Ważną rolę odgrywa też psychika, nie zawsze głowa nadążą za umiejętnościami. Nie jest łatwo dostać się na samą górę. Furman do poziomu Jana Urbana nigdy nie dojdzie. Żartuję oczywiście (śmiech). Dominik jest produktem Akademii Piłkarskiej - dobrze wyszkolony technicznie, pewny siebie i szybko łapiący taktykę. Ma wiele atutów przemawiających za tym, że zrobi karierę, o ile nie zwariuje. Kiedyś w Realu trzeba było naprowadzić Raula...


- Przy obecnej technologii, piłkarze widzą co robię. Zawodnicy widzą, że ten dziadek potrafił grać w  piłkę. Mniej walki kosztowało mnie zdobycie autorytetu u moich graczy. Wydaję mi się, ze Rumak w Lechu miał z tym trudniej. Inaczej jest kiedy przychodzi znany trener, tak jak było z Beenhakkerem w kadrze, który od początku miał posłuch. To, że grałem w piłkę trochę mi pomaga. 

Polecamy

Komentarze (86)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.