Jan Urban: W życiu tego nie widziałem
22.09.2008 09:38
W porównaniu z rundą wiosenną w pierwszym składzie jest przynajmniej pięciu nowych piłkarzy. Po słabym początku wróciliśmy na właściwą drogę, ale mecze z Lechem i Wisłą dopiero przed nami. Byłem i jestem świadomy, że najważniejsze są wyniki i ja z nich żyję. Wiedziałem, że to, co robimy, zacznie przynosić efekty. - mówi portalowi Sport.pl szkoleniowiec Legii <b>Jan Urban</b>.
Czwarta wygrana z rzędu i to do zera. Legia szybko odrobiła straty z początku sezonu.
- Trochę się na nas wyżyliście. Krytyka była totalna, ale ja się nią nie przejmowałem. Tłumaczyłem okoliczności słabszych występów i porażek, ale argumenty do nikogo nie trafiały. Byłem i jestem świadomy, że najważniejsze są wyniki i ja z nich żyję. Wiedziałem, że to, co robimy, zacznie przynosić efekty. Wreszcie zacząłem mieć na treningach 90 procent zawodników. Można było pracować, była zupełnie inna jakość zajęć niż wtedy, gdy wielu zawodników leczyło urazy. Owszem, były przygotowania, sparingi, ale nie mogłem wystawiać składu, który potem miał grać w ekstraklasie. Najbardziej mi żal, że nie podjęliśmy walki z FK Moskwa. To był zespół na naszym poziomie, tylko w lepszej formie. My jej nie mieliśmy, dlatego pożegnaliśmy się z pucharami. W lidze przytrafił nam się tylko jeden "klops" - w Wodzisławiu, gdzie przegraliśmy 0:2.
W piątek w Krakowie zagrał wreszcie skład, o jaki panu chodziło?
- Nie można tak powiedzieć. Przecież w mojej drużynie brakuje wciąż zawodników, którzy wiosną grali w jedenastce. Edson, Grzelak, Kiełbowicz, Rzeźniczak, Giza, Vuković. Długo można wyliczać. Maciek Rybus grał więcej niż teraz. Można więc powiedzieć, że mamy nową drużynę.
Á propos Rybusa - wiedział pan, że 19-letni pomocnik pali papierosy? "Fakt" opublikował jego zdjęcie w ubiegłym tygodniu.
- Nie wiedziałem. No, cóż każdy chyba wie, co robi. I młodzi, i starzy popadają w różne nałogi. Musi zrozumieć, że grając w Legii, staje się osobą publiczną. Popełnił błąd młodości, ale ma do tego prawo. Ja sam zacząłem palić w młodym wieku i do dziś się nie odzwyczaiłem. W szatni było sporo żartów z Maćka. Sam wie, że robi źle. Ale nikt nie jest mnichem.
Wróćmy do sportu - Legia zdominowała Cracovię od pierwszej do ostatniej minuty.
- Nie można nas oceniać na podstawie tego meczu. Spokojnie, zaraz zmierzymy się z Lechem i Wisłą. A mistrzem i tak zostanie ten, kto pogubi najmniej punktów w meczach z tymi słabszymi zespołami. W czołówce każdy odbierze punkty każdemu i jakoś się to podzieli. My, na razie, graliśmy tylko z niedocenianą - moim zdaniem niesłusznie - Polonią. Powinniśmy wygrać, ale remis nie był złym wynikiem.
Dwa gole strzelił Cracovii Roger, ale wciąż nie jest w najwyższej formie.
- Fizycznie jest przygotowany, ale rzeczywiście gra poniżej możliwości. Obaj o tym wiemy, pomału jednak odzyskuje dyspozycję. To Brazylijczyk. Przyzwyczajony do długich wakacji, plaży... A w tym roku za wiele nie odpoczął. Najpierw jednak było zamieszanie z jego obywatelstwem, paszportem i wyjazd na Euro. Ostatnie miesiące miał szalone, ciągle coś się wokół niego działo. Po mistrzostwach było zamieszanie z jego transferem i trochę mu się w głowie zakręciło. Był rozkojarzony, nie za bardzo mógł się skupić na grze. Teraz wszystko to poza nim. Zaczyna skupiać się tylko na grze w Legii.
Maciej Iwański się spłaca?
- Jeszcze nie ma jasnej odpowiedzi na pytanie, w jakim celu przyszedł do Legii. Nie mogę zrozumieć, dlaczego tak mało strzałów oddaje na bramkę. W Lubinie uderzał z każdej pozycji i każdego miejsca za polem karnym. A w Legii jakiś taki nieśmiały jest. Nie wykorzystuje do końca tego, co ma najlepsze.
Za to sens powrotu Astiza da się wytłumaczyć. Z nim na środku obrony Legia nie straciła jeszcze bramki.
- Inaki jest najbardziej skoncentrowanym z obrońców. To się udziela drużynie. On na bieżąco analizuje to, co się dzieje, patrzy, jak się ustawiają rywale, gdzie zaatakują. Interwencjami dodaje pewności zespołowi, ale popełnia też błędy. Pamiętajmy, że on dopiero drugi rok gra na poziomie I ligi. Nawet jeśli jest to polska liga... Wcześniej grał w rezerwach Osasuny.
Odważnie wystawia pan Ariela Borysiuka na pozycji defensywnego pomocnika.
- To bardzo, bardzo utalentowany chłopak. Będzie się rozwijał, a żeby się rozwijał, musi grać. Wygrywa rywalizację z Vukoviciem i Tito, mimo że niedawno skończył 17 lat. Nie musi czekać na ochłapy, czyli ostatnich kilkanaście minut, czy mecze w Pucharze Ligi. Oceniam zawodników po tym, co pokazują na treningach. Od Ariela wiele wymagać nie mogę, ale on i tak daje sporo drużynie.
Poprzedni sezon zaczął pan z Legią od siedmiu wygranych. Chce pan pobić tamto osiągnięcie?
- Nawet o tym nie pomyślałem. Jasne, że chciałbym tak zaczynać każde rozgrywki, ale to niemożliwe. W tym roku było podobnie jak w zeszłym. Pokrywały się terminy obozów i sparingów. Ale wówczas miałem wszystkich zawodników do dyspozycji, teraz - nie. Na razie jest dobrze, ale nie podniecamy się tymi ostatnimi zwycięstwami. Bo to jest Legia, tu są wymagania i jedna porażka zmienia ocenę. Po dwóch meczach mieliśmy pięć punktów straty do liderów, po sześciu jesteśmy w ścisłej czołówce. Do faworytów, czyli Legii, Wisły i Lecha, dołączyła Polonia, której nowi zawodnicy okazali się nie tylko uzupełnieniem składu, ale jego wzmocnieniem.
Jedno się nie zmieniło, odkąd jest pan w Legii. Brak dopingu.
- Ja już mam tego serdecznie dość. Poważnie. Niektórzy chyba zapomnieli, w jakich warunkach gramy na Łazienkowskiej. Jeśli coś się zmienia, to tylko na gorsze! Na początku nie dopingowali tylko kibice z trybuny otwartej. Ci z krytej - tak. Teraz już nikt nas nie dopinguje albo robi to nieśmiało i rzadko. Ci, co grali w piłkę, wiedzą, jak doping potrafi pomóc. Wsparcie fanów to jeden z elementów stwarzających przewagę nad rywalem. My tego nie mamy. Mało tego - w Zabrzu doszło do sytuacji dla mnie skandalicznej! Kibice najpierw wyzywali Kubę Rzeźniczaka, a później odwrócili się od piłkarzy, którzy po meczu poszli im dziękować. Po tym, co zobaczyłem, uważam, że nie powinni do nich iść. Ja wiem, że są różne formy protestu, ale żeby być przeciwko drużynie, której nosi się szalik? Tego jeszcze w życiu nie widziałem. To boli, ale jakoś musimy sobie radzić.
Rozmawiał Robert Błoński
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.