Domyślne zdjęcie Legia.Net

Jan Urban: Wiem, że zimą nie będzie zakupów

Mariusz Ostrowski

Źródło:

13.11.2008 12:39

(akt. 18.12.2018 16:47)

<b>Takesure Chinyama</b>, najskuteczniejszy zawodnik warszawskiej Legii, strzelił siedem bramek w trzynastu kolejkach. Niektórzy powiadają, że nie jest to najgorszy wynik. Dwa ostatnie spotkania ligowe, w których reprezentant Zimbabwe był w słabszej formie i Legia nie zdobyła żadnej bramki, pokazały jednak, że jeśli trener <b>Jan Urban</b> myśli poważnie o mistrzostwie kraju, to zimą na Łazienkowską musi sprowadzić jeszcze jednego klasowego napastnika. Sam chimeryczny Chinyama to zbyt mało nawet jak na polską ligę.
Po wtorkowej przegranej z GKS Bełchatów (0:1) Urban powiedział: - Jesteśmy zbyt uzależnieni od tego, czy Takesure będzie zdobywał bramki. Gdy Chinyama nie strzela goli, to nie ma komu innemu tego robić. Tę opinię szkoleniowca można odebrać dwojako. Po pierwsze - jako potrzebę kolejnych zakupów. Po drugie zaś - jako wotum nieufności wobec pozostałych napastników, których ma do dyspozycji, czyli Bartłomieja Grzelaka i Mikela Arruabarreny. - Kieruję się wyłącznie faktami. Każdy zawodnik przemawia do mnie jedynie postawą na boisku. Chinyama w zeszłym sezonie strzelił 15 goli. Teraz ma już siedem. Grzelak ubiegły sezon zakończył z trzema trafieniami. Teraz ma dwie bramki. Statystyki nie kłamią - twierdzi Urban. - Wszyscy wiemy, że Bartek potrafi grać w piłkę, ale co z tego, skoro nie ma snajperskich efektów - dodaje trener. O Arruabarrenie Urban nie chce się specjalnie rozwodzić. Czy oznacza to, że wkrótce opiekun Legii zamierza pozbyć się obu piłkarzy? - Proszę nie szukać dziury w całym, ja nikogo nie skreślam. Wierzę we wszystkich piłkarzy, których mam - ucina dyskusję. - Zresztą nie chodzi tylko o nieskuteczność napastników. Największym naszym problemem jest to, że goli nie zdobywają pomocnicy. Od nich wymagałbym, żeby na koniec sezonu mieli po dziesięć trafień na głowę - dodaje. Niemniej jednak nazajutrz po wtorkowym meczu na dziennikarskiej giełdzie pojawiły się nazwiska piłkarzy, którzy wzmocnić mogą warszawski klub w zimowym okienku transferowym. Na pierwszym miejscu wymieniany był Dawid Nowak z Bełchatowa. Jego nazwisko przewija się zresztą niemal co pół roku, gdy mowa jest o ewentualnych przenosinach piłkarza do Warszawy. Sam 24-letni zawodnik dolał oliwy do ognia, mówiąc, że Bełchatów nie jest to jego końcowa stacja w piłkarskiej karierze. - Niekoniecznie chciałbym tu grać jeszcze przez półtora roku [czyli do końca kontraktu- red.] - stwierdził Nowak po wtorkowym spotkaniu. Mówi się, że w kolejce po niego stoją Wisła Kraków i właśnie Legia, ale oba kluby wymienia się raczej z przyzwyczajenia. Szansa na to, że Nowak albo jakikolwiek inny czołowy zawodnik polskiej ligi wyląduje zimą w stolicy, są bardzo małe. Już kilka tygodni temu prezes Legii Warszawa Leszek Miklas powiedział, że nie należy spodziewać się żadnych spektakularnych zakupów. Sam chimeryczny Takesure Chinyama to zbyt mało nawet jak na polską ligę - Legia ma w tej chwili wystarczający potencjał i rezerwy, by walczyć o mistrzostwo kraju - stwierdził Miklas. - Wiem o tym, że nie ma co liczyć na żadne zakupy. Może przyjdzie do nas jeden, może dwóch zawodników, którym skończy się kontrakt z poprzednim klubem - przyznaje trener Urban. Zatem jak opiekun stołecznej Legii zamierza rozwiązać problem słabej skuteczności pomocników i pozostałych napastników? Problem, o którym mówił zresztą już w ubiegłym sezonie. - Moja w tym głowa, by doprowadzić ich do odpowiedniej formy - odpowiada wymijająco. Wygląda więc na to, że Urbana i jego podopiecznych czeka naprawdę wyjątkowo pracowita zima.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.