Janusz Gol: Przyjemnie będzie wrócić na Łazienkowską
15.02.2019 08:59
- Były takie pomysły abym wrócił do Legii, ale na nich się kończyło. Działo się to jeszcze w czasie moich występów w Amkarze Perm. Minionego lata przez dwa tygodnie trenowałem z drugą drużyną, ale nie miałem styczności z pierwszą. Z moich czasów w kadrze zostało jeszcze kilku zawodników. Z Arturem Jędrzejczykiem czasem się zdzwonimy, a gdy się spotkamy, to nie ma problemu, by dłużej pogadać.
Piosenka „Janusz Gol allez allez”, która powstała w 2011 roku po zwycięskim meczu Legii ze Spartakiem Moskwa w IV rundzie el. LE, nadal panu towarzyszy?
Przy goleniu jej nie nucę, ale nieraz w Warszawie, gdzie mieszkam, zdarza mi się usłyszeć tę piosenkę. Kibice Legii najczęściej kojarzą mnie właśnie z meczu w Moskwie. Wtedy nawet pilot samolotu, którym wracaliśmy do Warszawy, ją zaintonował. Było trochę śmiechu. To przyjemne wspomnienia.
Z czasów gry w Legii przeważają właśnie takie?
-Początek w Warszawie miałem trudny, bo musiałem się wkomponować w zespół. Z powodu zawirowań z transferem z GKS Bełchatów przyszedłem dopiero na koniec okresu przygotowawczego. Nie ma co ukrywać, że w Legii jest duża presja, bo zawsze kibice oczekują walki o mistrzostwo. Trzeba sobie z tym poradzić indywidualnie. Jednemu przychodzi to szybciej, drugiemu wolniej. U mnie trwało to trzy miesiące, zanim wszedłem w drużynę. Od kolejnego sezonu zacząłem grać regularnie i wtedy wszystko było już z górki. Pod koniec znowu nie było łatwo, ale ogólnie pobyt w Legii wspominam dobrze. Zapisałem się jakoś na kartach historii klubu. To cieszy.
W Warszawie zdobył pan jedyne mistrzostwo Polski. Jak pan je wspomina? Z jednej strony to duży sukces, z drugiej miał pan już wtedy pod górkę.
- Współpraca z trenerem Janem Urbanem nie układała się tak, jak powinna, ale mistrzostwo Polski udało się wywalczyć, a ja dołożyłem do tego małą cegiełkę. Z trenerem Urbanem kontaktu nie mam żadnego, ale czas leczy rany. Było, minęło. Jestem bardziej doświadczony o to, co przeszedłem.
Nie ma pan wrażenia, że w tym roku Cracovia i Legia to dość podobne drużyny? Zwyciężają raczej solidnością i przygotowaniem fizycznym niż efektowną grą.
-Ale w Polsce w ogóle mało kto jest chwalony za dobre widowiska. Taka jest ta liga. Jeśli ktoś się wyróżnia, to nieliczne drużyny, które po jakimś czasie wracają do normy. Zespołom trudno utrzymać poziom, jaki każdy chciałby oglądać.
Zapis całej rozmowy z Januszem Golem można przeczytać w piątkowym wydaniu "Przeglądu Sportowego".
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.