News: Cracovia wzmocniła się przed meczem z Legią

Janusz Gol: Przyjemnie będzie wrócić na Łazienkowską

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Przegląd Sportowy, przegladsportowy.pl

15.02.2019 08:59

(akt. 15.02.2019 09:18)

Janusz Gol rozegrał 87 meczów w barwach Legii, zdobył 8 bramek w tym tą najważniejszą w Moskwie. Obecnie gra dla Cracovii i w niedzielę wróci na stadion przy ul. Łazienkowskiej. - Żadnego specjalnego przyjęcia w Warszawie się jednak nie spodziewam. Na pewno przyjemnie będzie tam wrócić. Legia ma dobrych piłkarzy, nowy trener jakoś ich poukładał. W tabeli są wysoko. Gdy trenowałem z rezerwami, pierwsza drużyna akurat zaczynała pracować z Ricardo Sa Pinto. Było dość mocno, trenowali po dwa razy dziennie, ale przyszły tego efekty - opowiada na łamach "Przeglądu Sportowego" Gol.

- Były takie pomysły abym wrócił do Legii, ale na nich się kończyło. Działo się to jeszcze w czasie moich występów w Amkarze Perm. Minionego lata przez dwa tygodnie trenowałem z drugą drużyną, ale nie miałem styczności z pierwszą. Z moich czasów w kadrze zostało jeszcze kilku zawodników. Z Arturem Jędrzejczykiem czasem się zdzwonimy, a gdy się spotkamy, to nie ma problemu, by dłużej pogadać.

Piosenka „Janusz Gol allez allez”, która powstała w 2011 roku po zwycięskim meczu Legii ze Spartakiem Moskwa w IV rundzie el. LE, nadal panu towarzyszy?

Przy goleniu jej nie nucę, ale nieraz w Warszawie, gdzie mieszkam, zdarza mi się usłyszeć tę piosenkę. Kibice Legii najczęściej kojarzą mnie właśnie z meczu w Moskwie. Wtedy nawet pilot samolotu, którym wracaliśmy do Warszawy, ją zaintonował. Było trochę śmiechu. To przyjemne wspomnienia.

Z czasów gry w Legii przeważają właśnie takie?

-Początek w Warszawie miałem trudny, bo musiałem się wkomponować w zespół. Z powodu zawirowań z transferem z GKS Bełchatów przyszedłem dopiero na koniec okresu przygotowawczego. Nie ma co ukrywać, że w Legii jest duża presja, bo zawsze kibice oczekują walki o mistrzostwo. Trzeba sobie z tym poradzić indywidualnie. Jednemu przychodzi to szybciej, drugiemu wolniej. U mnie trwało to trzy miesiące, zanim wszedłem w drużynę. Od kolejnego sezonu zacząłem grać regularnie i wtedy wszystko było już z górki. Pod koniec znowu nie było łatwo, ale ogólnie pobyt w Legii wspominam dobrze. Zapisałem się jakoś na kartach historii klubu. To cieszy.

W Warszawie zdobył pan jedyne mistrzostwo Polski. Jak pan je wspomina? Z jednej strony to duży sukces, z drugiej miał pan już wtedy pod górkę.

- Współpraca z trenerem Janem Urbanem nie układała się tak, jak powinna, ale mistrzostwo Polski udało się wywalczyć, a ja dołożyłem do tego małą cegiełkę. Z trenerem Urbanem kontaktu nie mam żadnego, ale czas leczy rany. Było, minęło. Jestem bardziej doświadczony o to, co przeszedłem.

Nie ma pan wrażenia, że w tym roku Cracovia i Legia to dość podobne drużyny? Zwyciężają raczej solidnością i przygotowaniem fizycznym niż efektowną grą.

-Ale w Polsce w ogóle mało kto jest chwalony za dobre widowiska. Taka jest ta liga. Jeśli ktoś się wyróżnia, to nieliczne drużyny, które po jakimś czasie wracają do normy. Zespołom trudno utrzymać poziom, jaki każdy chciałby oglądać.

Zapis całej rozmowy z Januszem Golem można przeczytać w piątkowym wydaniu "Przeglądu Sportowego".

 

Polecamy

Komentarze (69)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.