Domyślne zdjęcie Legia.Net

Janusz Olędzki: Transfery w Legii są trochę przypadkowe

Piotr Kamieniecki

Źródło: Wirtualna Polska

31.05.2011 22:00

(akt. 14.12.2018 07:05)

<p>- Na pewno transfery w Legii są trochę przypadkowe, nieprzemyślane i na pewno nie zostały przeprowadzone w profesjonalny sposób. Ktoś komuś coś powiedział, kogoś obejrzano na nagraniu, kogoś innego tylko raz. Nie wszyscy są też dopasowani charakterem… Trzeba brać pod uwagę, jaką osobowość powinien mieć zawodnik, na jakiej pozycji powinien się znaleźć itd. A nie tylko, że ktoś popatrzył: „o, fajnie się kiwa - bierzemy”. Jest mnóstwo niuansów, na których trzeba się znać. Trzeba wiedzieć, jak w odpowiedni sposób ocenić i dobrać zawodników. Tymczasem tu wydano pieniądze, a wyniku nie osiągnięto. Trudno powiedzieć, kto ma to skontrolować - opowiada znany z pracy w stolicy, Janusz Olędzki, który obecnie pracuje w Chelsea Londyn. </p>

- Jeżdżę na różne turnieje i nie widzę tam ludzi z Polski. To o czymś świadczy. Niedawno w Austrii widziałem świetnego zawodnika, który grał w stylu Messiego - lewa noga, świetny drybling. Myślę sobie, jak to się stało, że w Austrii się taki uchował? Ale później, kiedy spojrzałem w program, okazało się, że on jest już w Bayernie Monachium. Musieli go sprowadzić, jak miał 12, 13 lat. To jest właśnie skauting! Myślę, że takie namiastki powoli już powstają. Widać to w Lechu, czy w Wiśle. Nie wiem, jak jest w Legii… Jeżeli chodzi o skauting w Polsce, to w większości jest w nim trochę przypadku. Po pierwsze – brakuje ludzi, którzy się na tym znają. Właśnie na to trzeba postawić. Po drugie – kwestia odpowiedniej organizacji. Nie ma potrzeby wymyślania niczego nowego, skoro są na to gotowe wzory. Trzecia rzecz to oczywiście pieniądze – trochę trzeba wydać.

- Nie rozmawiałem z nikim w Legii. Choć często jestem zaczepiany przez kibiców "Wojskowych" z prośbą, żebym wrócił do klubu. Ale to tylko prośby kibiców, a żebym naprawdę wrócił, to pracodawca musi tego chcieć. Może nie wszystkim to pasuje, bo ktoś obawia się fachowców? Nie wiem, jak to wytłumaczyć. Skoro najpotężniejsze kluby świata ze mną rozmawiają, to o czymś to świadczy…

- Kiedy jestem na Legii, poznają mnie, podchodzą i rozmawiają. Włożyłem w ten klub wiele serca, wiele lat w nim pracowałem. Z Legią jesteśmy związani rodzinnie, nie tylko z piłką nożną. Mój wuj był trenerem Legii – jest przecież memoriał Wiktora Olędzkiego w jeździe konnej. Jestem częścią tego klubu od przynajmniej 40 lat. To kawał historii. Myślę, że włożyłem w nią wiele serca, pracy i wyników. Cieszę się, że kibice o tym pamiętają i to doceniają. Powiem panu, że gdzie w Europie nie zajadę, znają mnie, szanują i pomagają. . Uważam, że marnuje się szalenie dużo ludzi, którzy mogliby przejść przez Legię, a idą gdzie indziej. Mnie nikt o to nie pyta, więc nikogo nie polecam. A można sprowadzić z polskich klubów fajnych zawodników. I młodych, i średnich.

Cała rozmowa z Januszem Olędzkim na portalu wp.pl.

Polecamy

Komentarze (57)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.