Domyślne zdjęcie Legia.Net

Janusz Pawlik: Dawid sam na wszystko zapracował

Redakcja

Źródło: Przegląd Sportowy

12.07.2007 14:40

(akt. 22.12.2018 17:04)

Grzeczny, spokojny, czasem nawet za bardzo - to opinie o <b>Dawidzie Janczyku</b>, który właśnie został najdroższym piłkarzem wytransferowanym z polskiej ligi. Ma dopiero 20 lat a już kosztuje 4,2 mln euro. W Nowym Sączu, z którego pochodzi Janczyk, panuje urodzaj na napastników. Oprócz niego coraz więcej szans w Legii dostaje <b>Maciej Korzym</B>, kolega z miejscowej Sandecji, a już podczas pobytu w stolicy, współlokator.
Mały czarny Nim obaj utalentowani piłkarze zamieszkali w Warszawie, przeszli przez system szkolenia Sandecji. Janczyka, na jednym z międzyszkolnych turniejów, wypatrzył trener grup młodzieżowych Janusz Pawlik. - Zobaczyłem małego chłopaczka, czarna czupryna, ciemna karnacja. Stąd pseudonim "Murzyn". Świetnie umiał blokować piłkę. Czasem wydawało się, że się potyka, a on mijał obrońcę. Ale co ważne, przy niezbyt wysokim wzroście wspaniale grał głową. Trafił do mojej szkoły w wieku 10 lat. Wcześnie zaczął i teraz widać tego efekty - opowiada Pawlik. Trener zapewnia, że z Dawidem nigdy nie było problemów wychowawczych i na pewno nie będzie. - Spokojny, cichutki, bardzo pracowity. Wiedział, i ja mu to wciąż powtarzałem, że musi cały czas nad sobą pracować. I pracował. Lewa, prawa noga, gra głową - wszystkie te elementy wciąż doskonalił. On sobie sam na to wszystko zapracował i zasłużył na to, co go teraz spotyka. A "sodówka" mu na pewno nie grozi. Powiem więcej, każdy kolejny sukces motywuje go do dalszej i cięższej pracy dodaje. Mając 17 lat, zadebiutował w seniorskim zespole Sandecji. Zespół prowadził Marek Górecki. - Mieszkaliśmy na jednym osiedlu, gdzie Dawid stawiał pierwsze kroki. "Murzyn" zawsze był prawdziwym łowcą goli. Jego styl gry bardzo podobał się Lesławowi Ćmikiewiczowi. I przede wszystkim to, że po zdobyciu gola choćby w meczu podwórkowym, umiał się z niego cieszyć - opowiada Górecki. Janczyk wprawdzie w debiucie gola nie zdobył, ale pozostawił po sobie bardzo dobre wrażenie. - Objąłem zespół, kiedy ten był na ostatnim miejscu w tabeli. Dawid robił w przodzie taki dym, że bardziej doświadczeni zawodnicy potrafili to wykorzystać. Wygraliśmy dwa spotkania i poprawiliśmy swoją pozycję - dodaje. Te słowa potwierdza Pawlik. - Dawid potrafił sam wygrać mecz. W ostatnim sezonie jego występów w juniorach graliśmy z liderem naszej grupy małopolskiej, Wisłą Kraków. Wygraliśmy 3:2, a on zdobył wszystkie gole. Był nie do zatrzymania - wspomina.
Janczyk i Atletico Bardzo dobra postawa Janczyka spowodowała zainteresowanie nim klubów pierwszoligowych. Choć i tak większy zachwyt wzbudzał wtedy Maciej Korzym. To on pierwszy trafił do Legii, pierwszy w niej zadebiutował, choć jest przecież o rok młodszy od Dawida. Janczyka chciała Odra Wodzisław, ale potem zgłosiła się Legia. Miał jechać z nią na zgrupowanie do Austrii. Jednak... zabrakło dla niego miejsca w samolocie. Tłukł się więc 14 godzin samochodem i podjął walkę o miejsce w składzie. Zadebiutował w meczu charytatywnym z Bayerem Leverkusen. Zagrał zaledwie 7 minut, ale bezkompromisowo i z łatwością mijał bardzo doświadczonych przeciwników. - Musimy go mieć - powiedział wówczas Mariusz Walter prezesowi Piotrowi Zygo. I Legia go wzięła, płacąc jedynie ekwiwalent za wyszkolenie. Janczyk szybko pokazał, że inwestycja natychmiast się zwróci. Strzelał gole, zachwycał zagranicznych skautów. Chciały go Olympique Marsylia, Lens, Manchester City. A Paweł Janas - gdyby nie poważna kontuzja piłkarza - zabrałby "Murzyna" na mistrzostwa świata do Niemiec. Grając przy Łazienkowskiej, Janczyk był skazany na przyjaźń z Korzymem. Co więcej, przez pół roku z nim mieszkał. - W Nowym Sączu nie trzymaliśmy się razem, mieszkaliśmy na innych osiedlach. Dopiero w Warszawie to się zmieniło. Fajnie było mieszkać we dwóch. Codziennie na treningi odwoził nas Sebastian Szałachowski, a wolny czas spędzaliśmy, grając na Playstation. Oczywiście w piłkę. CSKA tam nie było, ale Dawid czasem grał Atletico Madryt. Lubił Fernando Torresa - wspomina Korzym. Ostatecznie do Hiszpanii nie trafił. Dwaj młodzi piłkarze jakoś sobie w stolicy radzili - Moja dziewczyna robiła nam kanapki - śmieje się Korzym. - A o to, kto zmywa, kto wynosi śmieci, kto sprząta, graliśmy w marynarza. Poza tym dbała o to, żebyśmy po sobie sprzątali - dodaje. I zaznacza, że nigdy nie dochodziło między nimi do żadnych spięć. No, czasem musieliśmy sobie wyjaśnić pewne sytuacje z komputerowego boiska, ale to nic groźnego - zapewnia Korzym. Da radę! Wszyscy rozmówcy zgodnie twierdzą, że Janczyk bez problemu sobie poradzi w moskiewskim klubie. - W CSKA konkurencja owszem jest, ale w granicach rozsądku. Skoro mają go kupić za takie pieniądze, to nie po to, by siedział na ławce rezerwowych. Jeśli będzie miał możliwość gry w takim wymiarze, jak w Legii będzie dobrze - mówi Pawlik. Górecki dodaje, że ważne będzie, aby trener zaufał młodemu napastnikowi. - Kiedy Dawid trafiał do Legii też mówiono, że to za wcześnie. Ale była koniunktura stawiania na młodzież i Dawid zaistniał. Ważne, aby w nowym klubie trafił na szkoleniowca, który na niego postawi - podkreśla. Z kolei Korzym swojemu koledze życzy jak najlepiej. - Nie ma mowy o żadnej zazdrości. Trzymam kciuki za Dawida. A szansę na pewno dostanie i ją wykorzysta - zaznacza. - A potem może trafi do klubu, w którym zawsze chciał występować. Do Interu Mediolan - dodaje.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.