Jarosław Niezgoda: Nie mam ciśnienia na transfer
12.12.2019 16:25
Po meczu we Wrocławiu trener Vuković odpowiadał na pytanie jak to jest posadzić na ławce piłkarza, który w poprzednich pięciu meczach zdobył pięć bramek. A jak to jest usiąść na ławce po pięciu meczach z golem na koncie?
- Trener Vuković rozmawiał ze mną przed meczem, że ma taki plan i pomysł, na to konkretnie spotkanie. Od razu też dodał, że nie jest wykluczone, że w kolejnym meczu to ja wyjdę w pierwszym składzie. Ze Śląskiem mieliśmy od początku agresywnie grać z przodu, większym pressingiem, a ci co grali lepiej pasowali do takiej koncepcji.
Na początku sezonu też nie grałeś i mówiło się, że Sandro Kulenović lepiej pasował do koncepcji.
- Przede wszystkim to nie byłem wtedy w takiej dyspozycji jak teraz. Nie zasługiwałem na grę w pierwszym składzie.
W Man Utd był taki napastnik, który strzelał mnóstwo goli, a mecze często zaczynał na ławce rezerwowych - Ole Gunnar Solskjaer. Tobie pasuje taka rola?
- Każdy ma ambicje i wolałby grać od pierwszej minuty. Ale jeśli miałbym grać cały mecz i zagrać słabo, albo wejść na 20-30 minut i zdobyć bramkę, wyróżniać się, to wolałbym drugą opcję.
Jedenaście goli strzelonych, razem z piłkarzem Lecha prowadzisz w klasyfikacji strzelców. Jesteś z takiego wyniku zadowolony?
- Tak. Po takim okresie bez gry były obawy czy dam radę wrócić do właściwej dyspozycji. Pokazałem, że jestem w stanie wrócić na swój dawny poziom, a nawet wskoczyć na wyższy. Rund się jeszcze nie skończyła, zostały dwa mecze. Na dziś to jedenaście goli, może uda się coś jeszcze dorzucić i zdobyć sześć punktów. Póki co wstydu nie ma (śmiech).
Złapałeś luz i pewność siebie, z łatwością dochodzisz do sytuacji, z łatwością je wykorzystujesz. Najważniejszą rolę odegrał fakt, że jesteś zdrowy?
- Tak, bez dwóch zdań. Teraz mogłem trenować dzień po dniu, nie wypadałem co chwilę z obiegu z powodu jakiegoś urazu. Wróciłem do swojej dobrej dyspozycji. Bramki pokazują, że może jest nawet lepiej niż było.
Dla ciebie przełamaniem był mecz z ŁKS-em w Łodzi?
- Tak, wtedy coś przeskoczyło, dwie bramki, od razu bardzo ważne. Od razu wzrosła pewność siebie, miałem sam do siebie inne podejście niż wcześniej. To pokazuje, jak ważna w sporcie jest głowa.
Kiedyś trener Vuković powiedział, że potrzebujesz indywidualnego podejścia na treningach, że nieco innego niż pozostali.
- Wiem, co trener chciał powiedzieć. Czasem żartujemy, że nawet gdy nie jestem zmęczony, to wyglądam na zmęczonego. Taka jest moja mowa ciała. Tak wyglądam nie tylko gdy biegnę, ale nawet gdy stoję czy siedzę (śmiech). Mógłbym mieć sześć dni wolnego, a po wyjściu na murawę, trener by stwierdził, że jestem zmęczony, wyglądam na przetrenowanego. Czasem możecie pewnie sami to zaobserwować na boisku – nie biegam za dużo, wślizgami też raczej nie atakuję rywala.
Biegasz wtedy, gdy trzeba?
- Można tak powiedzieć. Z tym, że to nie jest tak, że ja nie chcę. Czasem wydaje mi się, że dany mecz wybiegałem. Ale potem oglądam go w telewizji i zmieniam zdanie. Myślę sobie co ten gość robi na boisku, ja bym go zdjął (śmiech). Staram się mądrze biegać, jakoś rozkładać siły by być później tam, gdzie być powinienem. Przy dośrodkowaniach czy podaniach prostopadłych muszę być we właściwym czasie i miejscu.
Pracujecie nad poprawą tej mowy ciała?
- Trener się już chyba pogodził z tym, że tak wyglądam.
Ale nie zarzuca ci się, że nie biegasz, nie pracujesz dla zespołu.
- Jak wygramy i strzelę gola czy zaliczę asystę, to nie. Ale jak przegramy czy zremisujemy, a ja kończę mecz bez liczb to występ raczej jest odbierany negatywnie i wtedy takie rzeczy są wyciągane. Przy golu od razu ocena rośnie.
Ocena rośnie czy cena?
- To już mogę spytać was dziennikarzy, wy ostatnio pisaliście o zainteresowaniu z Rosji i ewentualnej cenie. A tak poważnie to czytam to wszystko, mam świadomość, że pojawiło się zainteresowanie. Konkretów nie ma, oferty też nie. Marek Citko coś mi tam szepce, ale raczej proszę by mi o niczym nie mówił póki nie pojawi się oferta. Na takie rozmowy przyjdzie czas po sezonie, po rundzie. On to doskonale rozumie.
A ty jesteś zainteresowany transferem?
- Zainteresowany byłem, gdy przyszła oferta z Danii, a ja nie grałem, nie mieściłem się w koncepcji trenera Sa Pinto. Wtedy moja sytuacja była słaba, chciałem szukać czegoś innego. Teraz w Legii jest w porządku, gram, strzelam i nie muszę za wszelką cenę wyjeżdżać. Oczywiście może się zdarzyć sytuacja, oferta, że i klub będzie zainteresowany i ja też. Ale nie ma ciśnienia, dobrze czuję się w Warszawie, jestem doceniany. Pewnie, że kiedyś chciałby pójść taką drogą, jak choćby Krzysztof Piątek. Kiedyś byliśmy na podobnym pułapie. Ale życie tak się potoczyło, że on wyjechał do dobrego klubu, a ja do szpitala. Prawdopodobnie z czasem nadejdzie moment, że będę chciał spróbować czegoś nowego, pójść do dobrego klubu, tak by Legia dobrze na mnie zarobiła. No chyba, że awansujemy z Legią do Ligi Mistrzów…
Nie tak dawno mówiłeś, że za trenera Sa Pinto zostałeś pod względem obciążeń wrzucony do jednego worka z innymi i przez to miałeś problemy, a jesteś zawodnikiem, który wymaga nieco indywidualnego podejścia. Nie obawiasz się, że jak opuścisz Legię, to w innym klubie nie spotkasz się z takim zrozumieniem?
- Już to przerabiałem w Legii za trenera Pinto, za Czerczesowa. Ale to były takie etapy w mojej karierze. Za Rosjanina przyszedłem z niższej ligi, za Portugalczyka wracałem po kontuzji. Organizm wtedy stracił na dynami czy motoryce.
Pomówmy chwilę o Legii – siedem wygranych meczów na osiem rozegranych spotkań robi wrażenie. Czujecie się silni.
- Trochę tak, tym bardziej że większość z tych meczów nie była wygrywana przypadkowo. Szczególnie u siebie wygrane były przekonujące, z dużą liczbą goli. Mam nadzieję, że teraz drużyny przyjeżdzające na Łazienkowską będą czuły może nie strach, ale duży szacunek.
W wygraną serię masz swój wkład i nawet po golach się cieszyłeś, co u cienie nie jest takie oczywiste.
- Nie wiem czym to było spowodowane (śmiech). Bramki zawsze mnie cieszą, ale nie zawsze to pokazuje na zewnątrz. Znów ta mowa ciała…
A myślisz trochę o reprezentacji Polski?
- Nie. Już dwa lata temu przed wyjazdem na mistrzostwa w Rosji był taki temat, a wiemy jak to się potoczyło. Dlatego teraz dojrzalej na to patrzę. I jak często każdy powtarza – koncentruję się na najbliższym meczu. Wolę skupiać na treningu – moimi największymi atutami jest motoryka, szybkość, gra obiema nogami, strzały z pola karnego. Nad tym muszę pracować, by w tych elementach być jeszcze lepszym.
Ostatnio pojawiła się informacja, że Legia może wiele zarobić na swoich młodych zawodnikach i było tam twoje nazwisko.
- No tak, jestem młody, w Polsce jest się młodym talentem do 27 toku życia (śmiech). Nie, nie uważam się za młodego, raczej mam wiek, w którym muszę pracować, by ten pociąg mi nie uciekł, nie odjechał. Muszę się pokazać z jak najlepszej strony.
Wymień na koniec trzech najlepszych napastników w lidze? Możesz wymienić siebie.
- Czyli jeszcze dwóch… Igor Angulo, ma świetne wyjście na pozycje, super czas, jest skuteczny. Trzeci to Christian Gytkjaer. A no i jest Jose Kante … chwila zagapienia i bym zraził do siebie kolegę (śmiech). Nie wiem czy jestem już wśród najlepszych ale staram się tam znaleźć. Słucham podpowiedzi Marka Saganowskiego, wiele mi one dają.
A wolisz grać razem z Kante czy jak za plecami masz Luquinhasa?
- Znów pytanie pułapka, któryś się obrazi. Luqi mniej rozumie po polsku, więc powiem Kante. Jakiś minuty z Jose już graliśmy i nieźle to wyglądało. On jest innym graczem niż ja, uzupełniamy się.
Notował: Marcin Szymczyk
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.