Jarosław Niezgoda: Oby tak dalej
01.09.2019 23:44
- Rzut karny? Nie ukrywam – nieśmiało do niego podchodziłem. To nie ja byłem bowiem wyznaczony do „jedenastki”, w innych okolicznościach pewnie bym do niej nie podszedł. Koledzy chcieli mi jednak pomóc, zależało im na tym, abym po raz trzeci w meczu trafił do siatki. To miłe z ich strony.
- Kiedy podchodziłem do rzutu karnego, słyszałem wsparcie od kibiców zgromadzonych na trybunach. Nie można jednak o tym myśleć, trzeba skoncentrować się na piłce i na bramce. Trzeba się wyłączyć. Kibice po raz pierwszy zaczęli skandować moje imię po meczu z ŁKS-em.
- Nigdy nie wykonywałem „jedenastek”. Czasami na treningach zdarzało się jednak do nich podchodzić. Rzuty karne trzeba umieć wykonywać , ja tego jeszcze „nie mam”. To nie taka prosta sprawa. W obecnych czasach niektórzy zawodnicy mają solidnie opanowany ten aspekt. Warto nad tym pracować. Wiadomo, jeżeli uderzysz perfekcyjnie to nie musisz patrzeć na bramkarza, bo po prostu nie będzie miał szans na skuteczną obronę.
- Czy ostatnio Legii brakowało napastnika? W poprzednich spotkaniach dostawałem swoje szanse, między innymi z Koroną czy ze Śląskiem. To jednak nie było „to”. Dla napastnika, najlepszym sposobem na przełamanie, jest strzelenie gola. Długo nie grałem, nie zdobywałem bramek. W Łodzi udało mi się pokonać golkipera i od tego momentu jakoś poszło. Dzisiaj trzy, wtedy dwie bramki – oby tak dalej. Nie chcę jednak strzelać tylko beniaminkom. Chcę też umieszczać piłkę do siatki w meczach z zespołami z czołówki.
- Żałowałem, że nie gram. Po dwóch pierwszych spotkaniach ligowych w Ekstraklasie, nie czułem się jednak na tyle mocny, żeby wystąpić w eliminacjach do Ligi Europy i od razu i je zawojować. Trener to widział, dlatego nie wystawiał mnie w podstawowym składzie. Po meczu z ŁKS-em jednak coś drgnęło. Zaliczyłem dobrą zmianę w Glasgow, zabrakło naprawdę niewiele. W takich chwilach jednak nie może brakować.
- Miałem drobny uraz stawu skokowego podczas zgrupowania przedsezonowego, od drugiej kolejki ligowej jestem do dyspozycji sztabu szkoleniowego. Nie przypominam sobie, żebym od tego momentu opuścił jakieś spotkanie. Po prostu większość meczów zaczynałem na ławce, przynajmniej w eliminacjach Ligi Europy. W lidze, na sześć spotkań, w czterech grałem.
- Rangers FC? Mówi się, że trzeba zapominać o takich spotkaniach. Trzeba, ale, nie ukrywam, siedzi to w głowie. I jeszcze trochę posiedzi. Szczególnie, iż nie był to dwumecz, w których nie mogliśmy trafić do siatki. Wystarczyło strzelić gola, a my mieliśmy stworzyliśmy sobie kilka sytuacji. Szkoda, bo mogliśmy awansować do fazy grupowej Ligi Europy.
- Być może wkradła się w nas sportowa złość. Chcieliśmy pokazać od samego początku, że jesteśmy mocną drużyną. Graliśmy jednak z beniaminkiem, zespołem raczej z dołu tabeli. Gra się oczywiście tak jak przeciwnik pozwala. Wiemy, że z takimi ekipami miewaliśmy jednak spore kłopoty. Świetnie ułożyło nam się spotkanie z Rakowem, szkoda straconej bramki w doliczonym czasie.
- Czy czuję, że zasługuję na miejsce w wyjściowej „jedenastce”. Tak, tak czuję. Rzeczywiście, to dla mnie nowe otwarcie. Czy ze mną w składzie na rewanż z Rangers FC, awansowalibyśmy do fazy grupowej? Nie wypowiem się na ten temat, nie wypada. Szkoleniowiec podjął taką decyzję, miał plan w postaci tego, żeby wpuścić mnie na drugą połowę i – możliwie – przechylić szalę na naszą korzyść. Tak jak mówiłem wcześniej, były ku temu okazje. Mieliśmy swoje okazje, mogłem strzelić gola. Rywale wyprowadzili jednak kontrę i wróciliśmy do Warszawy w zupełnie innych nastrojach.
- Reprezentacja? Nie myślmy o tym, dwa tygodnie temu byłem w zupełnie innym miejscu. W futbolu wiele rzeczy szybko się zmienia. Cel jest cały czas ten sam – być zdrowym, w formie. Czas pokaże.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.