Domyślne zdjęcie Legia.Net

Jedyną gwiazdą Legii jest stadion

Marcin Szymczyk

Źródło: Przegląd Sportowy

16.08.2010 09:13

(akt. 15.12.2018 17:50)

Do godziny 22. zostawały trzy minuty, kiedy Tomasz Mikulski zagwizdał po raz ostatni w 51. derbach Warszawy. W tym momencie pękł balon pompowany na Łazienkowskiej od dwóch miesięcy. Legia nie przegrała inauguracyjnego spotkania od dziewięciu lat, ale tym razem nie chodzi tylko o porażkę. To było lanie od lokalnego rywala, bo stołeczna Polonia nie pozostawiła złudzeń, kto w tym momencie jest lepszym zespołem. Bruno, Euzebiusz Smolarek, Adrian Mierzejewski i spółka wylali ogromne wiadro zimnej wody na Macieja Skorżę, jego zawodników i osoby decyzyjne w Legii. Teraz trzeba wyciągać wnioski.

Po pierwsze. Okazało się, że nie wystarczy wydanie 10 milionów złotych, prezentacje z wielką pompą oraz ochy i achy. Nikt nie ma wątpliwości, że wszyscy zawodnicy, którzy przyszli tego lata do Legii, są dobrymi piłkarzami i jeszcze nie raz to potwierdzą. Jednak bez walki i zaangażowania nie da się nawet zremisować w słabej polskiej ekstraklasie. W tym elemencie starał się jedynie Srdja Kneżević. Alejandro Ariel Cabral znikał i nie było go na boisku długimi fragmentami. Ivica Vrdoljak dobrze zaczął, ale z upływem minut gasł, a w drugiej połowie był niewidoczny. W środku pola poloniści robili, co chcieli. Zagraniczne gwiazdy zawiodły w komplecie i tak naprawdę, to jedyną prawdziwą gwiazdą Legii jest jej piękny stadion.

Po drugie. Nowy trener Legii miał wszystkich pozyskanych praktycznie od początku okresu przygotowawczego, tydzień później dołączył jedynie Cabral. Dziesięć meczów sparingowych z dobrymi i bardzo dobrymi drużynami, możliwość przećwiczenia różnych wariantów gry, wybranie tego optymalnego. Owszem, nawet dwa miesiące to mało, jeśli zmienia się połowę pierwszej jedenastki, ale to nie tłumaczy 0:3 w marnym stylu w bardzo prestiżowym spotkaniu. Legia z piątkowego wieczoru bardzo przypominała Wisłę sprzed roku z dwumeczu z Levadią Tallinn.

Po trzecie. Certyfikaty nowych graczy. W przypadku Cabrala się udało, w przypadku Mezengi już nie. Napastnik, który przez cały okres przygotowawczy grał na środku ataku, nagle nie mógł wystąpić. I co z tego, że nawaliło Flamengo Rio de Janeiro czy brazylijska federacja? Nic. Na Legii dokładnie wiedziano, że nie ma pozwolenia na grę i trzeba było za to wziąć się zdecydowanie wcześniej, polecieć tam, wywrzeć nacisk na Brazylijczyków.

Po czwarte. Najwyższy czas przypomnieć sobie także o innych zawodnikach. Bo to jedynie oni wyróżniali się w piątek, przede wszystkim ci najmłodsi. Ariel Borysiuk był najlepszy w środku pola choć zdarzały mu się błędy. Maciej Rybus zasłużył na najwyższą notę spośród legionistów w pierwszej połowie. Po zmianie stron zagrał jedynie przez dziewięć minut, bo został zdjęty z boiska. Maciej Iwański, który go zastąpił, podniósł poziom w środku pola, w końcu było jakieś zagrożenie po stałych fragmentach gry, ale ta roszada pozbawiła drużynę lewoskrzydłowego, bo ustawiony tam Cabral nie jest typem szybkościowca.

Po piąte, żeby nie ogłaszać po jednym meczu pogrzebu. Każdy rozegrany mecz działa na korzyść tego zespołu. Z czasem będzie poprawiała się sytuacja w obronie. Ale należy też pamiętać, że w defensywie gra cały zespół, a nie tylko bramkarz czwórka obrońców. A w piątek w spotkaniu derbowym często tak bywało. Kolejny powód do optymizmu - w ostatnim dziesięcioleciu jeśli Legia zdobywała mistrzostwo Polski, to startowała w rozgrywkach słabo. W sezonie 2001/2002 rozpoczęła od dwóch porażek, a cztery lata później dwa pierwsze spotkania zremisowała. Teraz od razu przyszedł zimny prysznic. Przykry dla kibiców Legii, ale dla tego zespołu może okazać się zbawienny. Bo żeby zapełnić ten nowy stadion potrzebna jest dobra drużyna. Drużyna, czyli przynajmniej 20 zawodników. I każdy musi czuć się ważny.

Autor: Adam Dawidziuk

Polecamy

Komentarze (73)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.