Domyślne zdjęcie Legia.Net

Jego pierwszy raz

Adam Dawidziuk

Źródło:

05.02.2005 00:59

(akt. 29.12.2018 19:28)

<b>Jacek Zieliński</b> niespodziewanie nawet dla siebie został jesienią trenerem Legii Warszawa. Dziś ma już za sobą pierwsze sukcesy, ale też błędy i konflikty. Co więcej, potrafi się do nich przyznać.. - Pierwszy raz o tym, że mogę zostać trenerem, dowiedziałem się od prezesa Mariusza Waltera jeszcze przed operacją - wspomina "Zielek".
- Wtedy jednak myślałem przede wszystkim o powrocie na boisko. Konkretną ofertę dostałem w czwartek przed meczem z Lechem, 30 września. Od tego dnia życie Jacka Zielińskiego zmieniło się radykalnie. Wiele rzeczy musiał zrobić pierwszy raz. Dziś piłkarz i trener przyznaje, że zmiana roli kosztowała go wiele nerwów. Pierwsza decyzja: - Z tych mniej ważnych - wyznaczyłem godzinę treningu nazajutrz. Ale też od razu wiedziałem, że jak najszybciej przestawię drużynę na grę systemem 1-4-4-2. Nie stało się tak już w pierwszym meczu z Lechem, bo do niego pozostawał tylko jeden trening. Pierwszy plan: - Przed debiutem w roli trenera długo się zastanawiałem, jak dokonać zmian taktycznych, przygotować zespół do nowego sposobu gry, nie dokonując zbyt wielu przesunięć na boisku. Wszystko przemyślałem w wyobraźni. Na kartce nie było skreśleń. Pierwsza decyzja personalna: - Postawiłem na młodych, Jakuba Rzeźniczaka i Marcina Smolińskiego. Nie żałuję, bo do tej pory się na nich nie zawiodłem. Pierwszy zawodnik, który podpadł: - Dickson Choto, z powodu spóźnienia. Nie przeszedł badań, które pozwalają określić intensywność wysiłku podczas przygotowań, i przegapił okres adaptacyjny. To narażanie się na kontuzje. Pierwszy błąd: - Przed meczem z Wisłą Kraków przygotowałem dwie taktyki, trudniejszą i łatwiejszą. Nie szło, więc w trakcie zespół miał zmienić system. Dopiero zrobił się bałagan! Mój plan taktyczny był za ambitny, w praktyce okazał się nie do wykonania. Pierwszy sukces: - Wbrew pozorom nie była nim efektowna wygrana 4:1 w derby Warszawy z Polonią, ale następny mecz i 3:0 w Katowicach. Przeciw "Gieksie" wychodziły zagrania ćwiczone na treningach. Pierwszy pochwalony zawodnik: - Jeszcze takiego nie było. Pierwszy zawodnik, który za bardzo skrócił dystans: - Z chwilą nominacji samoczynnie dystans się powiększył. Ja raczej dbam, żeby nie był zbyt duży. Z wszystkimi jestem na ty, choć młodszym czasem zdarza się powiedzieć "panie trenerze"... Pierwsza nieprzespana noc: - Ta pierwsza. Przygotowałem na piśmie szczegółowy plan treningowy, wszystko było przygotowane. Ale i tak dręczyło mnie, czy czegoś nie przeoczyłem. Pierwszy prezent: - Długo nie było żadnego. Dopiero ostatnio dostałem gwizdek od Jacka Bednarza. Ten sam, którego używał jako trener Pogoni. Pierwsza rzecz, której sobie odmówiłem: - Wyjazd na sandacze z kolegami. Był zaplanowany na niedzielę. Tomek Łapiński czeka na niego do tej pory... Pierwsze marzenie: - Chciałbym, żeby zespół zaczął grać lepiej, tak, by było to widać. Zawsze stopniowałem sobie marzenia. Wspinałem się szczebelek po szczebelku. Jako junior najpierw marzyłem o III lidze, a nie od razu o reprezentacji. Pierwszy telefon ratunkowy: - Jeszcze mam do wykorzystania. Jak i inne "koła ratunkowe" (śmiech).

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.