News: Jerzy Podbrożny: Nikolić za słaby na Ligę Mistrzów

Jerzy Podbrożny: Do dziś pamiętam gole dla Legii z Lechem

Marcin Szymczyk

Źródło: Przegląd Sportowy, przegladsportowy.pl

14.04.2016 09:52

(akt. 04.01.2019 13:43)

Jerzy Podbrożny zdobył dwa mistrzostwa dla Lecha i dwa dla Legii. Zdobył w Lechu 48 bramek w 85 ligowych meczach (średnia 0,56), a w Legii 45 w 78 (0,57). Statystyki robią wrażenie, tym bardziej że łączą akurat te kluby. - Nigdy tego w ten sposób nie liczyłem, ale zawsze czułem, że tych goli trochę nastrzelałem - opowiada w rozmowie z "Przeglądem Sportowym" były napastnik i król strzelców.

Kibice Lecha nie mogli panu wybaczyć przeprowadzki do Warszawy.


- Bo nie znali prawdy. Myśleli pewnie, że połakomiłem się na kasę i rzuciłem Kolejorza na rzecz wielkiego wroga. A prawda jest taka, że to Lech mnie nie chciał. Chcieli mnie sprzedać, na siłę szukali mi klubu. Gdy zgłosiła się Legia, tylko się ucieszyli.


Kibice Lecha „za karę" zniszczyli panu samochód.


- Oblali farbą moje Audi. Na szczęście sąsiad jakoś wieczorem zauważył i udało się jeszcze zetrzeć na świeżo, potem „polerka" i jakoś to wyglądało.


Już w czwartym meczu z nową drużyną zagrał pan przeciwko Lechowi. Przy Łazienkowskiej było 2:0. Pan dobił Kolejorza, strzelając drugiego gola.


- Do dzisiaj pamiętam, jak strzeliłem gola. Nieraz wspominaliśmy tamto spotkanie z Jackiem Przybylskim, moim dobrym kolegą, który wtedy stał w bramce Lecha. Zaraz po meczu mówił mi: „Cholera, byłem pewien, że strzelisz mi po długim rogu". A to dlatego, że jeszcze w Lechu trenowałem często w parze z Przemkiem Bereszyńskim (ojcem Bartosza, dzisiejszego legionisty, który też przyszedł z Lecha - przyp. red.). I. zawsze na treningu brałem go na „zakosy", po czym strzelałem po długim. Wtedy przy Łazienkowskiej złamałem go do środka, Przemek przeleciał, ale ja dla odmiany uderzyłem przy bliższym słupku. Myśleli, że mnie znają na wylot, a jednak udało się ich zmylić.


Ważniejszego gola strzelił pan Lechowi w Poznaniu jesienią 1995 roku, w czasach, kiedy Legia grała w Lidze Mistrzów. Gospodarze prowadzili 1:0, na trzy minuty przed końcem spotkania nie wykorzystali jeszcze rzutu karnego. I w ostatnich sekundach wyrównuje Podbrożny.


- Oj, ciężko nam było wtedy zejść z boiska. Kibice rzucali w nas wszystkim, co mieli pod ręką. Jakoś się przedostałem do szatni. Potem wychodzę już wykąpany, zadowolony, patrzę,, a tam stoją trzej zdecydowanie starsi panowie i wrzeszczą jak opętani „Pooodbrooożny, ty taki owaki!!", wygrażając do tego laskami. Uśmiechnąłem się nawet, ale na wszelki wypadek mówię w autokarze do chłopaków - dajcie na podłogę torby, to położę się na nich, bo jak mnie jacyś krewcy kibice zobaczą, to jeszcze szyby powybijają. I tak w pozycji leżącej opuszczałem wtedy Poznań.


Zapis całej rozmowy z Jerzym Podbrożnym można przezcytać w dzisiejszym wydaniu "Przeglądu Sportowego".

Polecamy

Komentarze (3)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.