Domyślne zdjęcie Legia.Net

Jest stadion, drużyny brak

Marcin Szymczyk

Źródło: Gazeta Wyborcza

30.08.2010 08:33

(akt. 15.12.2018 16:09)

Majster już narzeka na piłkarzy i nie wie, co robić, żeby jego budowla nie rozsypała się przy następnym przeciągu. Konstruowana za duże pieniądze nowa Legia przypomina domek z kart, który przy najmniejszym podmuchu wali się z hukiem.

Przygnębiająco brzmi ocena przegranego 0:2 meczu z Bełchatowem: - Nie poznawałem swoich zawodników. Po straconej bramce zgubiliśmy koncepcję gry. Byliśmy drużyną, która nie wiedziała, czego chce na boisku - mówił Maciej Skorża.  Identycznie tłumaczył się po porażce 0:3 w pierwszej kolejce z Polonią Warszawa. Wtedy Legia grała bez taktyki 40 minut. Po dwóch tygodniach - już 80 minut. - Nasza gra po stracie gola od dwóch lat wygląda tak samo - mówi Maciej Iwański, który także od dwóch lat uchodzi za lidera zespołu.

Treningi Legii są zwykle zamknięte dla dziennikarzy, ale w klubie zapewniają, że tam rozmaite warianty rozgrywania piłki wychodzą legionistom doskonale. Dlaczego w piątek przez większość meczu nie mieli żadnego pomysłu na strzelenie rywalom gola, choć ci okazję do strzału potrafili stworzyć sobie w pojedynkę. Tydzień temu legioniści oddali jeden celny strzał i wygrali ze Śląskiem. W piątek oddali dwa i przegrali.

Legia latem przeszła rewolucję, kupiła sześciu nowych piłkarzy z zagranicy. Skorża miał ułożyć z nich zespół, którego celem jest mistrzostwo Polski. - Robimy krok do przodu i trzy kroki w tył. Winę biorę na siebie - mówił w piątek Skorża. - Mam wrażenie, że niektórych piłkarzy to przerasta. Powinienem inaczej zestawić drużynę. Mówię o umiejętnościach piłkarskich - dodał trener, który jednak popełniających błąd za błędem legionistów konsekwentnie wstawia do pierwszego składu. Bramkarz Marian Antolović nie rozumie się z obrońcami, ale gra kosztem będącego w Legii od dwóch lat Kostiantyna Machnowskiego. Lewy obrońca Jakub Wawrzyniak, choć w środku grać nie umie, zastępuje tam kontuzjowanego Inakiego Astiza, a stoper Pancze Kumbew mecze ogląda z trybun. Antolović i Wawrzyniak po drugiej bramce strzelonej przez Bełchatów z wyrzutem popatrzyli na siebie, bo każdy myślał, że do Marcina Żewłakowa pobiegnie ten drugi. - To przerażające, jak łatwo strzelić nam gola - dziwił się po meczu Skorża.

W ataku trener z uporem wystawia Takesure Chinyamę, który na taktykę nigdy nie zwracał uwagi, ale kiedyś miał niezwykłą umiejętność strzelania goli z każdej pozycji. Teraz napastnik z Zimbabwe kontakty z piłką ogranicza do strat. Do tej pory trener bagatelizował jego słabą formę. Obecnie tłumaczy go długą przerwą w grze - Chinyama ponad rok leczył kontuzję kolana - ale apeluje o sprowadzenie napastnika. Okno transferowe zamyka się we wtorek o północy.

Warszawiacy mieli zyskać przewagę nad rywalami szybkim skompletowaniem składu. Gdy Lech bez napastnika przegrywał w eliminacjach Ligi Mistrzów z zespołem z Azerbejdżanu, Legia wydawała 2,5 mln euro na nowych piłkarzy. Z meczu na mecz okazuje się, że poza Ivicą Vrdoljakiem żaden z nich znacznym wzmocnieniem nie jest. Defensywny pomocnik z Chorwacji powoli wyrasta wysoko ponad przeciętność polskiej ligi, tak jak wyrastał ponad nią Jan Mucha. Pozostali się w niej pogrążają. Nawet prawoskrzydłowy Manu, który w poprzednich meczach rozpędzał się tak, że rywale oglądali jego kucyk, w drugiej połowie meczu z GKS był niewidoczny. Porażkę Legii oglądało 18 tys. ludzi. Do oglądania Legii w tym sezonie miały ich przyciągnąć: nowoczesny stadion, efektownie grający piłkarze i wygrywająca mecz za meczem drużyna. Na razie mają stadion. Drużyny nie widać.

Autor: Jakub Dybalski

Polecamy

Komentarze (55)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.