News: Jose Kante: Nad propozycją z Legii długo nie myślałem

Jose Kante: Nad propozycją z Legii długo nie myślałem

Piotr Kamieniecki, Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

23.06.2018 08:32

(akt. 02.12.2018 11:25)

- Nie jestem typową „dziewiątką”, która cały czas biega tylko w polu karnym. Na boisku zawsze chcę pomóc zespołowi, często się przemieszczam, próbuję sprawić, by drużyna miała przewagę. Trudno nazwać mnie lisem pola karnego. Chcę grać jak najwięcej i pomagać zespołowi - to indywidualny cel. Wiadomo, że w głowie mam też gole, ale najważniejsze, byśmy dążyli do kolejnych zwycięstw - mówi w rozmowie z Legia.Net nowy napastnik Legii, Jose Kante.

Temat twojego transferu potoczył się bardzo szybko.


- Po sezonie myślałem o swojej przyszłości i byłem zdecydowany na zmianę ligi, kraju i całego otoczenia. Pojawiały się różne oferty, aż odezwała się Legia, z którą wszystko przebiegało błyskawicznie. Od pierwszego kontaktu, do mojej zgody, upłynęły raptem dwa dni. Taka propozycja sprawiła, że zweryfikowałem swoje plany i uznałem, że występy w najlepszej polskiej drużynie będą bardzo dobre dla mojej kariery. Istotna była również kwestia miejsca zamieszkania. Warszawa wydaje się doskonałym miastem do życia.


Zanim Ivica Vrdoljak polecił cię Legii, toczyłeś rozmowy m.in. z Hajdukiem Split.


- To prawda. Dostałem sygnał z Chorwacji, Hajduk był zainteresowany i trwały rozmowy w tym temacie. Wiele odmieniła jednak propozycja Legii, która zawsze walczy o najwyższe cele. Wydaje mi się, że pasuję stylem gry do Ekstraklasy i będę mógł się pokazać z jeszcze lepszej strony.


W Wiśle Płock byłeś jednym z najważniejszych graczy, kibice dwukrotnie wybierali cię piłkarzem sezonu. Nie żal było odchodzić?


- Czas w Płocku był dla mnie dobry. Spędziłem tam fajne dwa sezony: zaufano mi, a ja mogłem się odwdzięczyć. Cieszą również wybory kibiców w tego rodzaju plebiscytach. Musiałem jednak zrobić krok do przodu, bo wciąż chcę się rozwijać i stawać lepszym zawodnikiem. Właśnie do tego potrzebowałem zmiany otoczenia.


Często rozdawałeś autografy w Płocku, byłeś zaczepiany na ulicach?


- Tak, byłem rozpoznawalny, zdarzały się wspólne zdjęcia czy autografy. Przyznam jednak szczerze, że… wolę być w cieniu. Nie jestem człowiekiem, który potrzebuje światła reflektorów. Bycie w centrum uwagi nie jest moim priorytetem.


Ponoć nie lubisz także oglądać meczów w telewizji.


- Teraz są mistrzostwa świata, w telewizji nadawane są wszystkie spotkania, ale nie korzystam z tego. Widziałem chyba ze trzy mecze, w tym głównie te z udziałem Hiszpanów. Mówiąc jednak wprost - tak, nie jestem wielkim fanem oglądania meczów. Kiedy jestem w domu, zdecydowanie bardziej wolę wyczyścić głowę, poświęcić czas swojej rodzinie. To jest dla mnie najważniejsze. Poza tym moją pasją mogę nazwać łowienie ryb oraz czytanie książek.


Jest sport, który cię pasjonuje w prywatnym czasie?


- Baseball (uśmiech). Mogę jednak powiedzieć, że jeśli chodzi o piłkę nożną, to mam ulubiony zespół. To FC Barcelona.


Wracając do twoich boiskowych doświadczeń: jak scharakteryzować polską ligę?

 
- W Ekstraklasie jest mnóstwo fizycznej walki. To wyrównane rozgrywki, które mogą być interesujące dla kibiców. Intensywność jest na wysokim poziomie, ale mimo wszystko, nie brakuje w niej również piłkarskiej jakości.


Jakie są największe różnice między Legią a Wisłą Płock?


- Wiele rzeczy, bardzo wiele. Generalnie między Legią a innym klubami jest różnica i nie jest to także wielka tajemnica.


Jak wspominasz współpracę z trenerem Jerzym Brzęczkiem? Mało brakowaoło, a spotkalibyście się w Warszawie.


- Za nami bardzo dobry sezon. Trener Brzęczek potrafił z nami doskonale współpracować i drużyna pod jego wodzą grała doskonale. Czytałem w mediach doniesienia, że szkoleniowiec może trafić do Legii. Początkowo myślałem, gdy zadzwonili do mnie mistrzowie Polski, że jest to powiązane właśnie z trenerem Brzęczkiem. Ostatecznie życie pokazało, że było inaczej. Ja trafiłem na Łazienkowską, a szkoleniowiec pozostał w Płocku.


Masz łatkę napastnika, który ma problem ze strzelaniem goli. To krzywdząca opinia?


- Przede wszystkim nie uważam, że jestem typową „dziewiątką”, która cały czas biega tylko w polu karnym. Na boisku zawsze chcę pomóc zespołowi, często się przemieszczam, próbuję sprawić, by drużyna miała przewagę. Trudno nazwać mnie lisem pola karnego.


System 3-5-2, nad którym trenuje teraz Legia, byłby dla ciebie idealny, gdybyś grał za plecami najbardziej wysuniętego zawodnika?


- Myślę, że tak. Jesteśmy obecnie w fazie pracy nad takim systemem, szlifujemy jego założenia. Gra dwoma napastnikami mogłaby być rozwiązaniem, w którym dobrze bym się odnalazł. Myślę, że w im lepszym zespole się gra, tym łatwiej o sytuacje bramkowe. Mam nadzieję, że poprawię swoje statystyki i strzelę jak najwięcej goli dla Legii.


Jak wyglądało twoje powołanie do reprezentacji Gwinei?


- Mój tata pochodzi właśnie z Gwinei. Temat występów w kadrze pojawił się w trakcie pierwszego roku pobytu w Płocku. Zadzwoniono do mnie z propozycją wyrobienia dokumentów i skorzystania z drugiej narodowości. Wiadomo, że dosyć trudno dostać się do reprezentacji Hiszpanii. Musiałem się nad tym zastanowić i ostatecznie się zgodziłem. To chyba jedna z najważniejszych decyzji w moim piłkarskim życiu.


W Legii nie powinieneś mieć problemów z komunikacją: mówisz po hiszpańsku, francusku i  angielsku.


- Myślę, że faktycznie tak będzie, ale nigdy w Polsce nie miałem problemów z komunikacją i rozmowami. Jestem przekonany, że kwestia porozumienia się z kimkolwiek nie będzie najtrudniejsza. Najgorzej jest chyba z moim francuskim, ale pracuję nad nim. Polski? (uśmiech). Na pewno rozumiem więcej, niż mówię, ale nie będę kłamał - to bardzo trudny język.


W pierwszych dniach w Warce do zespołu pomagał ci się wprowadzić Konrad Michalak, z którym znacie się z Płocka.


- Michalak jest bardzo pomocnym kolegą. Poznaliśmy się jeszcze w Płocku i zawsze dobrze się rozumieliśmy. Na pewno rozwinął się też jako piłkarz, wiele się nauczył w Wiśle. To wciąż młody chłopak, niektóre rzeczy musi poprawić, ale jeśli dostanie szansę, to będzie w stanie pokazać swoje umiejętności.


W Płocku podkreślano, że dbałeś o atmosferę w szatni, rozbawiałeś wielu swoim pozytywnym nastawieniem.


- Jeśli nie śmiałbym się lub byłbym w złym nastroju, nie byłbym sobą. Uważam, że trzeba mieć pozytywne nastawienie do życia. Na pewno jest różnica w podejściu do życia między Polakami i Hiszpanami i jest w tym coś, że jesteśmy częściej uśmiechnięci i mamy w sobie więcej optymizmu.


Jakie stawiasz sobie cele przed nowym sezonem?


- Cele drużynowe są znane i doskonale wiadomo, że liczą się tylko wygrane. Chcę grać jak najwięcej i pomagać zespołowi - to indywidualny cel. Wiadomo, że w głowie mam też gole, ale najważniejsze, byśmy dążyli do kolejnych zwycięstw.


Nie obawiasz się słynnej legijnej presji? Tutaj po jednym meczu nastroje potrafią być specyficzne.


- Nie miałem jeszcze okazji zetknąć się z taką presją, poznać jej. Jestem jednak przekonany, że czuję się gotowy na zmierzenie się z nią. Legia to najlepsza drużyna w Polsce i sam fakt, że tu jestem, jest dla mnie wielkim zastrzykiem motywacji. Kolejną fajną sprawą są kibice, którzy przy Łazienkowskiej zawsze chcą pomóc drużynie tak, by wszyscy mogli się cieszyć z wygranych.


Za pomoc w tłumaczeniu rozmowy z Jose Kante dziękujemy Inakiemu Astizowi.

Polecamy

Komentarze (75)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.