Jose Vicuna: Legia jest jak Real Madryt
14.08.2007 00:09
Obrońca Legii <b>Inaki Astiz</b> jest pierwszym hiszpańskim piłkarzem, a <b>José Antonio Vicuna </b>jest pierwszym hiszpańskim szkoleniowcem pracującym w polskiej ekstraklasie. Asystent Jana Urbana rozmawia z <b>"Gazetą"</b> po wygranym 1:0 meczu z Groclinem. - Legia jest w Polsce jak Real Madryt w Hiszpanii. Wszyscy starają się przeciwko niej szczególnie. Groclin zagrał w Warszawie najlepszy mecz w roku - mówi José Antonio Vicuna.
Z kompletem trzech zwycięstw Legia jest liderem Orange Ekstraklasy. Niedzielna wygrana była szczególnie ważna, bo przełamała siedmioletnią serię bez sukcesu z tym właśnie rywalem na stadionie przy Łazienkowskiej. Dzięki temu Legia ma także najlepszy początek rozgrywek od 2000 roku.
Mecz z Groclinem był bardzo ciężki dla Legii.
- Zgadza się. Zagraliśmy bardzo dobrze przez 30-35 minut. Końcówka pierwszej połowy była wyrównana, ale w drugiej połowie oddaliśmy inicjatywę.
Powtórzyła się sytuacja z inauguracyjnego meczu z Cracovią.
- Trudno powiedzieć, dlaczego tak się dzieje. Na pewno zawodnikom nie brakuje sił, przecież w Zabrzu grali bardzo dobrze przez całe spotkanie. Podstawowy wniosek, jaki się nasuwa jest taki, że w meczach u siebie piłkarze nie do końca radzą sobie z presją. W Warszawie za bardzo chcą się pokazać publiczności. A jak bardzo się chce, siły często uciekają szybciej. Poza tym Legia jest w Polsce jak Real Madryt w Hiszpanii. W meczach z nią wszyscy starają się szczególnie. Na przykład Groclin na inaugurację ligi przegrał u siebie 1:4 z beniaminkiem, natomiast w Warszawie zagrał chyba najlepszy mecz w roku.
W trzech meczach Legia strzeliła pięć goli, ale prawdziwym powodem do dumy jest to, że żadnego nie straciła.
- To bardzo ważne, bo dodaje pewności. Obrona nie polega jednak tylko na postawie defensywy. Bronimy się całą drużyną. I jak na razie wychodzi to dobrze.
Legia bramek nie traci, ale patrząc choćby na okazje Groclinu, jest to aż dziwne. To, że rywale nie strzelili gola, to bardziej ich zasługa niż wasza.
- Groclin ma spory potencjał ofensywny. Nic dziwnego, że mając takich zawodników jak Sikora, Ślusarski, Piechniak czy Lato, stwarza okazje. Jednak nam nie strzelili. Także dlatego, że bardzo dobrze bronił Janek Mucha. Ale to przecież niemożliwe, żeby rywale w ogóle nie stwarzali okazji.
Czekacie już na powrót do obrony Dicksona Choto?
- Pewnie, że by się przydał, bo to bardzo dobry zawodnik. Jednak mamy wielu dobrych obrońców. Bronowicki, Szala, Astiz i Wawrzyniak spełniają swoje role. A są jeszcze Augustyn, Kiełbowicz, jest także Rzeźniczak.
Skoro macie tak wielu obrońców, to po co wam jeszcze jeden? Na poniedziałkowym treningu pojawił się obrońca z Brazylii.
- Trenerzy nie mieli wpływu na jego pojawienie się. Ale jeżeli jest dobry, to oczywiście się przyda. Ma kilka dni, żeby pokazać, na co go stać. Jest wysoki, silny, grał w lidze litewskiej. Zobaczymy.
W meczu z Groclinem kontuzji doznał Roger. Zagrał tylko 45 minut.
- Roger ma kłopot z lewym kolanem. Nie był w stanie dograć do końca meczu, w poniedziałek nie trenował. Ale chyba nie powinno być źle. Odpocznie i jest szansa, że będzie gotowy już na następne spotkanie [jak powiedział doktor Stanisław Machowski, Roger doznał wykręcenia stawu kolanowego i faktycznie powinien zagrać z ŁKS w piątek].
Polska piłka musiała być dla pana czymś nowym. Jednak minęło kilka tygodni, odbyły się trzy kolejki ekstraklasy. Co teraz powie pan na temat jej poziomu?
- Żeby wyrobić sobie rzetelną opinię, należałoby obejrzeć nie trzy, a z dziesięć kolejek. Jest kilka mocnych zespołów, oczywiście oprócz Legii. To Wisła, Lech, Zagłębie Lubin, GKS Bełchatów. Także i Groclin. Oglądam polską ligę w telewizji. Ale co można powiedzieć, skoro taka Jagiellonia w ubiegłym sezonie grała w drugiej lidze, a teraz po trzech meczach ma już sześć punktów?
Czy polską ligę można porównać z hiszpańską?
- To bardzo trudne. Liga hiszpańska jest jedną z najlepszych na świecie. Najlepiej dałoby się porównać, gdyby kilka polskich zespołów przenieść do Hiszpanii i kazać im tam grać. To jednak oczywiście niemożliwe. Polskie zespoły bardzo różnią się od hiszpańskich. Pięć czy sześć z nich prezentuje jednak przyzwoity poziom.
A jacy zawodnicy wpadli panu w oko? Oczywiście oprócz legionistów.
- Bardzo podoba mi się Wisła. A najbardziej chyba Kosowski. Ale dobrzy są też napastnicy Brożek i Niedzielan, Cantoro w pomocy czy Dudka na lewej obronie. I mają dobrego bramkarza. W Zagłębiu Lubin podobali mi się Iwański, Goliński czy Łobodziński. Lech i Quinteros w Lechu, Costly i Cecot w Bełchatowie, Pawlusiński w Cracovii. I bardzo szybki, trudny do powstrzymania Sikora w Groclinie. Duże możliwości ma także Ślusarski. Wracając do Groclinu - ten zespół naprawdę potrafi grać z kontry. Tym mogą pokonać jeszcze niejednego.
Mieszka pan w Polsce już dwa miesiące.
- I bardzo dobrze się czuję. Warszawa to prawdziwa europejska stolica. Jest duch w zespole. Jeszcze raz mogę powiedzieć, że przyjazd tutaj to była bardzo dobra decyzja.
Nauczył się pan już polskiego?
- Uczę się codziennie, ale trochę powoli mi idzie. Umiem powiedzieć dziękuję, proszę bardzo. Wymieniam numery, kolory - np. pomarańczowy, niebieski, czerwony, czarny. No i trochę piłkarskich określeń. Ciągle oglądamy mecze, analizujemy taktykę, dlatego na naukę nie mam zbyt wiele czasu.
19 sierpnia Legia leci na mecz sparingowy do Pampeluny. Cieszy się pan? To pański klub, także klub Inakiego Astiza i Jana Urbana.
- Oczywiście, że się cieszę. Zawsze miło wrócić do kraju. Pokażemy znajomym, kolegom z kim pracujemy, nasze dokonania. Ten wyjazd jest zresztą pożyteczny i dla Legii. Jak już mówiłem liga hiszpańska należy do najlepszych. Osasuna tam sobie radzi. Kontakt z dobrą drużyną zawsze jest pożyteczny.
Rozmawiał: Maciej Weber
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.