Domyślne zdjęcie Legia.Net

Juniorzy i wolontariusze

Jacek Bartlewicz

Źródło:

03.02.2003 20:57

(akt. 31.12.2018 08:31)

Zimna woda ciekn±ca spod prysznica, zimna hala, w której trzeba było trenować i grać mecze. Do tego woda z kranu, zamieniona póĄniej na herbatę przyrz±dzan± przez masera. Realia koszykarskie z czasów powstaj±cych manufaktur przemysłowych na ziemiach polskich. Tak, to koszykarskie realia, tyle tylko, że dotycz± Polskiej Ligi Koszykówki. Konkretnie zespołu ze ¶rodka jej tabeli – warszawskiej Legii. Najlepsza kranówka Gdy pojawiły się pierwsze informacje, że zamiast isostaru czy jakich¶ odżywek podopieczni trenerów Jacka Gembala i Roberta Chabelskiego poj± się wod± z kranu, my¶lano, że to dobry żart. A jednak! To najszczersza prawda, potwierdzał to kapitan legionistów, kadrowicz Wojciech Majchrzak. Jego słaba dyspozycja nie była dziełem przypadku. A przecież całkiem niedawno tenże Majchrzak był komplementowany za dobr± pracę w czasie letnich przygotowań przez selekcjonera reprezentacji Polski Dariusza Szczubiała. Tylko jak grać, gdy w kieszeni pusto, a koszykówka jest jedynym Ąródłem utrzymania? I jeszcze ci±gle powtarzaj±ca się data – połowa listopada jako czas rozwi±zania wszelkich problemów finansowych. Im bliżej tego terminu, tym większa była nerwowo¶ć wszystkich zainteresowanych. I nastał wreszcie ten czas, tyle tylko, że niczego to nie zmieniło. Ba, raczej utwierdziło koszykarzy, że ich przyszło¶ć w Legii to już wła¶ciwie... przeszło¶ć. – Słyszymy, że prezes próbuje załatwić jakie¶ pieni±dze, ale nie wiemy, czy co¶ z tego będzie. Byli¶my też u szefa klubu, który też obiecał nam pomóc – wyja¶niali koszykarze, którzy przez pewien czas pili słynn± już kranówkę, któr± póĄniej zamienili na herbatę. W tym czasie temperatura w bemowskiej hali przy ul. Obrońców Tobruku była coraz niższa. Pod prysznicami też ogrzać się nie było można. Co najwyżej można było zostać „morsem”. A gdzie koszykówka? Nie było jej. Je¶li już, to była gra w piłkę nożn± lub zajęcia indywidualne w siłowni. – Trenerzy dobrze przygotowali nas do sezonu. Poza tym zaufali¶my im, bo być może w ogóle nie przyst±piliby¶my do rozgrywek – tłumaczyli zawodnicy Dług wdzięczno¶ci Je¶li chodzi o prezesa, tego szukaj±cego pieniędzy dla ekipy Jacka Gembala, to mowa o nowym szefie sekcji, pułkowniku Andrzeju Szymańskim, znanym przede wszystkim z wcze¶niejszej działalno¶ci w piłce nożnej w Legii Warszawa. Ten wcze¶niejszy, Włodzimierz Całka, miał czas na wszystko, ale brakowało mu go dla koszykarzy. Wprawdzie to on podpisywał umowy sponsorskie, ale jako¶ nie zadbał o przełożenie teorii na praktykę, czyli na zapełnienie koszykarskich kieszeni. Nim nadeszła połowa listopada, prezes Całka zmienił zajęcie. Kłopotliwe prezesowanie w sekcji koszykarskiej zamienił na znacznie bezpieczniejsz± i lepiej płatn± posadę burmistrza Bemowa. Wcze¶niej zawodnicy praktycznie go nie widzieli. Próbowali się kontaktować z prezesem Całk± na różne sposoby, ale z reguły efekt był ten sam... Oczywi¶cie, we wszystkie kłopoty wprzęgnięta została wielka polityka. Kto¶ inny rz±dził Bemowem, teraz rz±dzi kto¶ inny, a firma budowlana, jeden ze sponsorów, nie wyłożyła pieniędzy na koszykówkę. Powód, jak to zwykle bywa, też polityczny – nie wygrała przetargu, który miała wygrać. Łudzono się w sekcji, że być może po zmianie sił w¶ród rz±dz±cych Bemowem wreszcie wygra ten czy inny przetarg i pieni±dze, obiecywane tym razem na połowę stycznia, trafi± na konta zawodników. Zreszt± chyba burmistrz Całka ma wobec koszykarzy jednak jaki¶ dług wdzięczno¶ci do spłacenia. Akurat nastał na to czas, tyle że niezauważony przez burmistrza...

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.