Już pali się do gry
26.03.2009 15:27
Dzisiaj <b>Sebastian Szałachowski</b> wraca do Polski z kolejnej konsultacji medycznej u doktora <b>Christiana Schenka</b>. I przywozi dobre wieści. Austriacki ortopeda zezwolił na to, aby zawodnik wrócił do treningów z pełnym obciążeniem. A to oznacza, że już za cztery tygodnie możemy zobaczyć go na boisku w meczu ligowym. - Powiedział mi nawet, że jutro mógłbym grać mecz - cieszy się Szałachowski. - Sprawność w porządku, kość zrośnięta, teraz wszystko zależy od tego, jak mój organizm zareaguje na obciążenia. Ale ja jestem optymistą. Chcę wrócić jak najszybciej - dodaje.
Niech mnie pokopią
Trener Jan Urban realnie podchodzi do sprawy powrotu swojego zawodnika na boisko. - Myślę, tak optymistycznie, że potrzebujemy czterech tygodni, aby doprowadzić Sebastiana po odpowiedniej formy fizycznej - twierdzi. - Trener ma rację, a właśnie wtedy gramy bardzo ważne i prestiżowe spotkanie z Lechem. Super byłoby w nim wystąpić. Ale wszystko spokojnie. Wrócę do kraju, obejrzę mecz w Pucharze Ekstraklasy i od poniedziałku będę ćwiczył razem z kolegami - mówi Szałachowski. Zawodnik we wrześniu poprzedniego roku w starciu z Pawłem Nowakiem z Cracovii doznał pęknięcia kości piszczelowej, wcześniej pauzował z powodu innej kontuzji, przez 18 miesięcy. - Pewnie jakiś karnet w tej klinice mi dadzą, bo często ją odwiedzałem - śmieje się piłkarz. - A poważnie mówiąc, to mam nadzieję, że to już koniec tego pecha w moim życiu - dodaje.
Powrót Szałachowskiego jest tak istotny, gdyż możliwość skorzystania z niego w dużym stopniu zwiększy pole manewru Urbana w ataku. A problem w tej formacji stołecznej drużyny znany jest od dawna. Po zimowym oknie transferowym sztab szkoleniowy ma do dyspozycji tylko dwóch klasycznych napastników. Tyle tylko, że Takesure Chinyama jest bez formy, przechadza się dostojnie po boisku, nie walczy. Natomiast Adrian Paluchowski nie jest jeszcze gotowy, aby wziąć na siebie ciężar zdobywania bramek.
Nie wszyscy wrócą
Jednak latem ten kłopot sam może się rozwiązać. Z wypożyczeń, przynajmniej w teorii, mogą wrócić przecież Mikel Arruabarrena, Maciej Korzym i Kamil Grosicki. Choć realnie, to kadrę wzmocni jedynie Korzym. Hiszpan, który ostatnio doznał kontuzji nadgarstka, raczej nie zagra już przy Łazienkowskiej. Podobnie jak Grosicki. Jagiellonia ma prawo pierwokupu zawodnika i na tę chwilę chce z niego skorzystać. Poza tym w stolicy pamiętają pozasportowe kłopoty tego młodego piłkarza i raczej nie wiążą z nim przyszłości.
Natomiast bardzo dobrze przebiega rehabilitacja Bartłomieja Grzelaka, który przebył operację mięśnia dwugłowego uda. - W czerwcu będę gotowy do lekkiego treningu, więc przygotowania do nowych rozgrywek powinienem rozpocząć wspólnie z kolegami. Na razie lekarze są zadowoleni z tego, jak przebiega leczenie. Ja też jestem optymistą - stwierdził. - Właśnie Bartek, w odpowiedniej formie, najbardziej przydałby mi się w tym momencie - stwierdził Urban.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.