Kacper Skibicki

Kacper Skibicki: Mecz z Lechem dał mi drugie życie

Redaktor Maciej ZiółkowskiRedaktor Piotr Gawroński

Maciej Ziółkowski, Piotr Gawroński

Źródło: Legia.Net

17.10.2021 13:45

(akt. 17.10.2021 13:47)

- Gdy strzeliłem gola z Lechem, to myślałem tylko o tym, aby cały czas dostawać minuty i rywalizować w ekstraklasie. Wiedziałem, że nie będzie to proste, bo kadra była wąska, niektórzy byli chorzy, ja później też. Była szansa na granie, wystąpiłem w niektórych spotkaniach. Teraz jest bardzo duża konkurencja i zobaczymy, jak to się potoczy – mówił piłkarz Legii Warszawa, Kacper Skibicki.

Co robiłeś rok temu, o tej porze?

- Trenowałem z drugim zespołem.

Wcale nie było łatwo, aby się tam przebić.

- Przychodziłem w styczniu, miałem kontuzję, przez którą nie grałem pół roku. W rezerwach zmienił się trener, do "jedynki" przyszedł Czesław Michniewicz, który obserwował mecze drugiej drużyny. W jednym ze spotkań strzeliłem gola i po tygodniu trener zaprosił na zajęcia czterech zawodników z "dwójki". Znalazłem się w tej grupie. Tamta bramka, zdobyta na oczach szkoleniowca, była kluczowym momentem w mojej karierze. Cieszę się bardzo, że teraz jestem tu, gdzie jestem.

Nie boisz się używać słowa kariera?

- Nie boję się. Kariera dopiero się zaczyna i mam nadzieję, że potoczy się w dobrym kierunku.

Gdy rok temu, przypominając sobie gola w rezerwach i przeciwko Lechowi w ekstraklasie, miałeś w głowie takie marzenie, że teraz będziesz w tym miejscu, w którym jesteś obecnie?

- Gdy strzeliłem gola z Lechem, to myślałem tylko o tym, aby cały czas dostawać minuty i rywalizować w ekstraklasie. Wiedziałem, że nie będzie to proste, bo kadra była wąska, niektórzy byli chorzy, ja później też. Była szansa na granie, wystąpiłem w niektórych spotkaniach. Teraz jest bardzo duża konkurencja i zobaczymy, jak będzie z grą.

Bałeś się, że Legia odda cię na wypożyczenie?

- Miałem iść na wypożyczenie do Radomiaka, ale skończyło się na plotkach. Czułem, że jestem potrzebny w Legii, widziałem to, więc nie myślałem o żadnym transferze czasowym.

Kacper Skibicki, Dariusz Mioduski

Gol z Lechem to przypadek, szczęście czy schemat wypracowany w treningach?

- Nie mam pojęcia. To chyba szczęście, naprawdę.

Co się działo wtedy w twojej głowie i z twoim telefonem? Maciejowi Rosołkowi, który też strzelił decydującego gola przeciwko Lechowi, telefon prawie eksplodował, nie mógł się odkopać z wiadomości.

- Też tak miałem. Gdy strzeliłem gola, to przez dwie-trzy sekundy nie wiedziałem czy mam się cieszyć, czy płakać – towarzyszyły mi bardzo duże emocje. Byłem zaskoczony, że udało się zdobyć bramkę. Po meczu otrzymałem bardzo dużo wiadomości, na które nie nadążałem odpisywać. Niestety, nie byłem w stanie odpowiedzieć każdemu.

Co czułeś, kiedy się dowiedziałeś, że znajdziesz się w kadrze pierwszego zespołu na mecz?

- Byłem zaskoczony. Przyjechałem na zbiórkę bez żadnych rzeczy, bo mieliśmy spać w LTC. Czarek Miszta powiedział, że jestem powołany na mecz i spytał się czemu nie mam żadnych rzeczy. Do Książenic przywoził mi je kolega z mieszkania. Szybko zasnąłem przed spotkaniem. Obudziłem się z pełną energią, ale byłem spokojny. W przerwie meczu dowiedziałem się, że mam być gotowy. I czułem, że jestem. Nie miałem żadnego stresu, gdy wchodziłem na murawę.

Spadło na ciebie ogromne zainteresowanie, do czego nie musiałeś być przygotowany. Czy można trochę zwariować?

- Myślę, że niektórzy na moim miejscu by zwariowali, ale ja taki nie jestem. Wiem to, znam siebie bardzo dobrze. Myślę, że to zasługa trenera Adama Cieślińskiego z Pomowca Kijewo Królewskie.

Skoro pochodzisz z małego miasteczka, to początki pewnie nie były łatwe.

- Zgadza się. Byłem bardzo mały, ale nikt mi przez to nie mówił, że nie będę się nadawał do poważnej piłki. Najpierw grałem jako napastnik. Później, u trenera Cieślińskiego, występowałem na skrzydle. Z kolei teraz, u szkoleniowca Michniewicza, jestem wahadłowym.

Od zawsze się wyróżniałeś, zgarniałeś statuetki w turniejach w młodzieńczych latach?

- Nie, byli lepsi ode mnie. Wystrzeliłem dopiero w wieku 15 lat, gdy przyszła mi szybkość (śmiech).

Co się dzieje z kolegami, którzy byli od ciebie lepsi kilka lat temu?

- Postawili na naukę i grają w A czy B-klasie, w IV lidze.

Nie da się połączyć nauki i gry w piłkę?

- Na pewno się da, co zresztą staram się robić. Idzie mi bardzo dobrze. Trzeba znaleźć taką szkołę, która, wiadomo, pomoże. Maturę mam przed sobą, może w tym roku szkolnym uda się ją zdać.

Kacper Skibicki

Trafiłeś do Legii z Olimpii Grudziądz. Tym przenosinom towarzyszyła jakaś historia?

- Grałem na wsi w A-klasowym Pomowcu Kijewo Królewskie. Stamtąd pojechałem do Grudziądza na test-mecz, na który zgłosił mnie szkoleniowiec. Dobrze się tam pokazałem. Trenerem II-ligowej Olimpii był Mariusz Pawlak, który obserwował też spotkania drugiej drużyny. Zauważył trzech zawodników, których wziął na zajęcia. Pamiętam, że poszedłem na trening w środę i tego samego dnia miałem już wybierany numer na mecz. Zadebiutowałem w sobotę.

Trener Michniewicz przyjechał na mecz Pucharu Polski z Wisłą Płock, oglądał chyba Huberta Adamczyka. Zagrałem, strzeliłem gola i od tamtej pory szkoleniowiec miał mnie na oku. W styczniu podpisałem kontrakt z Legią, która sama się po mnie zgłosiła.

Wracając do teraźniejszości. Nie przeraziła cię perspektywa grania na wahadle?

- Nie. Przepracowałem praktycznie cały obóz na tej pozycji. Miałem się od kogo uczyć, dużo podpatrywałem od Josipa Juranovicia. Dobrze czuję się w tym miejscu na boisku. Mogę grać na wahadle, na pozycjach „7” i „11”. Jestem neutralny. Zagram tam, gdzie trener mnie umieści.

Wszyscy tak mówią, ale każdy ma swoją ulubioną pozycję.

- Na pewno chciałbym grać z przodu.  

Jak zdobywałeś bramkę z Lechem, to nie myślałeś o tym, że za jakiś czas będziesz grał na wahadle.

- Na pewno nie. Wyszło to w trakcie treningu. Trener ustawił mnie na wahadle, gdzie dobrze wyglądałem. Szkoleniowiec śmiał się, że teraz będę cały czas tam występował. Przesunięcie mnie na tę pozycję było chyba potrzebą chwili.

Co jest dla ciebie najtrudniejsze w grze na wahadle?

- Ustawianie się. Cały czas pracuję nad bronieniem. Myślę, że daję sobie radę motorycznie, mam lekkość w bieganiu.

Było dużo zbiegów okoliczności, które spowodowały, że dostałeś szansę na wahadle. Najpierw żona Marko Vesovicia napisała parę zdań na Instagramie, potem odszedł Paweł Wszołek, Josip Juranović był na Euro. To nie było oczywiste, że będziesz próbowany na tej pozycji.

- Myślę, że to było szczęście. Juranović grał na mistrzostwach Europy. My mieliśmy wtedy obóz, cały czas trenowałem na tej pozycji. Dobrze wystąpiłem na wahadle z Bodo/Glimt, miałem dwie asysty.

Kacper Skibicki

Który z dotychczasowych meczów uważasz za najważniejszy?

- Myślę, że mecz z Lechem, który był dla mnie przełomowy. Dał mi drugie życie, bo nie grałem pół roku. Gdy zaczynałem w rezerwach, to łapały mnie kontuzje, miałem naderwane więzadła w kostkach. Zagrałem przeciwko poznaniakom i udało mi się wskoczyć do „jedynki”.

Perspektywa gry w Lidze Europy jest dla ciebie życiowa? To zderzenie się z piłką na najwyższym poziomie, bo macie rywali z wysokiej półki.

- Na pewno. To dla mnie całkowicie coś innego niż do tej pory. Zawsze chciałem rywalizować w Europie, teraz mam nadzieję, że coś w niej zagram. Uważam, że Napoli i Leicester, z którymi zmierzymy się w fazie grupowej, to topowi przeciwnicy.

Będziesz miał szansę zagrać przeciwko np. Insigne czy Zielińskiemu, których znasz z telewizji.

- Jak dla mnie, i dla niektórych, którzy chcieliby to przeżyć, to bomba. Zobaczyć takich piłkarzy na żywo, zagrać przeciwko nim, to coś naprawdę niesamowitego.

Sprawiasz wrażenie grzecznego, ale tak było zawsze? Byłeś kiedyś bezczelny?

- Raz, w Pomowcu Kijewo Królewskie - i nie było miło. Mierzyliśmy się ze słabszym rywalem, a ja chciałem zdobyć bramkę. Graliśmy cały czas jedną stroną boiska, nikt mi nie podawał, dlatego frustrowałem się i zacząłem wszystkich wyzywać. Trener Cieśliński coś do mnie powiedział, a ja mu odpysknąłem. Dostałem słowną reprymendę.

W kim w życiu masz największe wsparcie?

- W rodzicach i wujkach. Ciocia to moja chrzestna, dużo mi pomaga. Wszyscy są z mojej miejscowości. Mamy piętrowy domek jednorodzinny – ciocia mieszka na górze, a ja z mamą na dole.

Wszyscy byli od początku za tym, abyś szedł w stronę piłki?

- Tak. Nikt mi nie zabraniał trenować czy grać w meczach. Czasami nie pozwolono mi jechać na zajęcia, dlatego uciekałem z domu na trening. Potem wracałem, i nic się nie działo.

Czyli nie było jakichś kar?

- Nie. Kar nie uznaję.

A dostałeś jakąś od trenera Michniewicza?

- Jeszcze nie. I mam nadzieję, że jej nie dostanę.

Jak twoja kariera tak się rozpędziła przez rok, to myślisz, że gdzie będziesz we wrześniu 2022 roku? Jakie masz marzenia?

- Chciałbym na pewno wyjechać za granicę i tam spróbować sił, ale zobaczymy jak to się potoczy. Mogę być gdzieś indziej, a mogę być tutaj. Moim marzeniem jest liga włoska lub angielska.

Dość szybko, jeżeli już za rok. Nie chcesz np. zagrać 100 meczów w ekstraklasie i dopiero wtedy wyjechać? Czy jesteś zwolennikiem teorii, że im szybciej opuścisz nasz kraj, tym lepiej?

- Im szybciej, to chyba nie. To niełatwe dla młodych zawodników, bo mogą wyjechać i praktycznie nie grać. Dlatego lepiej zostać jeszcze na rok, dwa, trzy lata. Myślę, że to zależy od dyspozycji zawodnika.

Przychodzi ci do głowy taka myśl, że im dalej w las, w sezon, tym będzie trudniej się przebić? Ostatnio do drużyny dołączyło bowiem kilku piłkarzy.

- Zgadza się, przyszło kilku wartościowych zawodników, kadra się powiększyła, jest rywalizacja. Mam nadzieję, że jak nie będę występował w Lidze Europy, to będę grał w ekstraklasie.

Rywalizacji się nie boisz?

- Nie, mocnych rywali również. Chyba nie ma czegoś takiego, czego bym się obawiał, aczkolwiek może trenera Michniewicza. Koledzy z drużyny mówią, że to mój drugi tata. Nie przeszkadza mi to, mam nadzieję, że jego syn (Mateusz – red.) nie będzie zazdrosny (śmiech). Trener dużo pomaga, podpowiada. Pokazuje różne materiały wideo.

Polecamy

Komentarze (1)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.